Poprzedni
rozdział |
Powrót
o poziom wyżej |
Następny
rozdział |
Powrót
do spisu treści |
POKOLENIE VII
WSTĘP
W roku 1793., w którym dokonano II. rozbioru Rzeczypospolitej, na obszarze zagarniętym już uprzednio przez króla pruskiego, żyli i gospodarzyli w swych dobrach przedstawiciele VI. pokolenia: Franciszek Wigand Egidiusz w Radawnicy, Jan Kazimierz w Zamartym i Karol Ludwik w Lędyczku Szlacheckim. Wiadomo o nich, że nie pozostawili męskich potomków, a ich losy zostały opisane w historii poprzedniego pokolenia. Siostra Franciszka i Jana Kazimierza – Dorota również wchodząca w skład tego samego pokolenia, zamężna za Stanisławem Goetzendorf–Grabowskim z jedynym ich synem Józefem, przebywała wraz z rodziną w Grylewie.
Wymienione osoby zamykają losy tej polskiej gałęzi rodu, która dziedziczyła Radawnicę, a tym samym kończą ostatecznie związki z tą przeszło stuletnią siedzibą rodzinną i z obszarem Krajny.
Natomiast
na terenie Wielkopolski, oprócz zaliczającej się
również do VI. pokolenia - Karoliny, wdowy po Marcinie
Radońskim, dożywającej
swych dni w Chlebowie w powiecie gnieźnieńskim, przebywali potomkowie
antenata
polskiej linii - Jana Wiganda, w osobach jego prawnuków, a
potomków jego starszego
syna Jana Krystiana i Ludwiki Barbary z Rydzyńskich, należący do
licznego grona
dzieci Ignacego, jedynego spośród VI. pokolenia licznie nimi
obdarzonego. Od tego
roku, losy ich oraz ich następców, zostały nierozerwalnie
związane z
Wielkopolską, która w wyniku dokonanego rozbioru weszła na okres
126. lat w
skład początkowo Królestwa Prus, a później Rzeszy
Niemieckiej. Ten znamienny i
przełomowy dla kolejnych pokoleń okres, który niewątpliwie miał
doniosłe skutki
dla społeczeństwa dzielnicy, opisują – wymienione uprzednio „Dzieje
Wielkopolski”, następująco:
„W dniu 23 stycznia 1793 r. podpisany został
w Petersburgu traktat rozbiorowy pomiędzy Prusa-mi a Rosją, na mocy
którego
król pruski Fryderyk Wilhelm II zobowiązał się do dalszej walki
z rewolucyjną
Francją za cenę odstąpienia mu pewnych polskich terytoriów.
Pretekstem do
drugiego już podziału szlacheckiej Rzeczypospolitej miała być walka z
rozszerzającą się „„francuską zarazą””. Tym motywom bowiem przypisywano
wszelkie zmiany dokonane w latach 1788 – 1792 na Sejmie Czteroletnim, i
to też
znalazło odzwierciedlenie w deklaracji, jaką Prusacy ogłosili 15
stycznia 1793
r., kiedy ich wojska wkraczały w granice Rzeczypospolitej.
Między innymi stwierdzono we wspomnianej deklaracji,
a później także w patencie królewskim z 25 marca 1793 r.,
skierowanym do
ludności ziem polskich, iż „„Wielkopolska najszczególniej jest
tym
niebezpiecznym zarażona jadem i ukrywa naj-większą liczbę gorliwych
fałszywego
patriotyzmu obrońców, (toteż) związki ich z klubami francuskimi
nie mogą nie
nabawiać Króla Imci niespokojnością o bezpieczeństwo własnych
państw jego i
przymu-szają go do zaradzenia temu przez wszczęcie przyzwoitych
środków””.
Treść deklaracji miała nie tylko
usprawiedliwiać w oczach Europy zabór ziem polskich, ale
również znaleźć wśród
szlachty i duchowieństwa wielkopolskiego duże poparcie dla króla
pruskiego. Wojska
absolutnego monarchy wkraczały bowiem na te ziemie jako obrońcy
porządku
feudalnego, a tym samym dotychczas panującego stanowiska tych grup
społecznych.
Wmaszerowujące w granice Wielkopolski oddziały pruskie nie natrafiły
zresztą na
większy opór.”
„Formalna cesja terytorialna nastąpiła po
długim oporze na sejmie, który zebrał się w Grodnie 17 czerwca
1793 r. Posłowie
nie chcieli się zgodzić na odstąpienie Prusom rdzennie polskich ziem.
Wywieziono więc najbardziej opornych posłów, a reszta milcząco
przyjęła fakty
dokonane dając wyraz swym uczuciom w uchwalonej tam konstytucji.”
„Pruscy zaborcy nie czekając na formalne
zatwierdzenie zaboru przez sejm już z chwilą wkroczenia ich wojsk
zaczęli
przejmować władzę i zamykać dotychczasowe polskie urzędy. Program
wcielenia
anektowanych terenów do absolutnej monarchii ustalony został
jeszcze przed ich
zbrojnym zajęciem.
Miały
one być zorganizowane „„na modłę pruską””, a więc z góry
zakładano zniesienie wszel-kich
polskich odrębności, zarówno w zakresie organizacji władz, jak i
ogólnej
polityki w stosunku do mieszkańców. A trzeba podkreślić, że
uchwały Sejmu
Czteroletniego poczyniły pewne pozytywne zmiany w położeniu ludności,
szczególnie miejskiej.”
„Podczas uroczystości homagialnych, jakie
odbyły się w Poznaniu 7 maja 1793 r., minister von Danckelmann w
imieniu króla
pruskiego przyrzekł duchowieństwu utrzymanie jego dotychczasowych praw
oraz
dóbr ziemskich, a szlachcie – zachowanie przywilejów;
mieszczaństwo zapewniał o
opiece ze strony władz pruskich,
chłopi zaś spodziewać się mieli poprawy swego położenia,
szczególnie przez
wprowadzenie sądownictwa pruskiego. W praktyce jednak wyglądało to
inaczej.
Zgodnie bowiem z początkowymi założeniami organizacyjnymi, zabrane
ziemie
wcielono do państwa pruskiego bez pozostawienia jakichkolwiek
odrębności ustrojowych.
Prusy Południowe – bo taką nazwę otrzymały anektowane tereny
Wielkopolski –
podporządkowane zostały Generalnemu Dyrektorium, czyli centralnej
władzy
administracyjnej, w ramach której też utworzono odrębny dla nich
departament
prowincji.”
„Prusy Południowe podzielony zostały na dwa
departamenty (Kriegs- und Domänen – Kammerdepartement), a te z
kolei na powiaty
(Kreis) i inspekcje podatkowe (Steuerrätliche Inspekttion).
Powiaty obejmowały
terytorialnie wszystkie te tereny, które leżały poza obrębem
miast. Miasta
tworzyły odrębną jednostkę administracyjną.”„Równolegle ze
zmianami
administracyjnymi na zajętych ziemiach polskich, wprowadzono tu także
cały
system polityczny panujący w absolutnej monarchii pruskiej. Językiem
urzędowym
stał się język niemiecki. Ogłoszenia urzędowe publikowano także w
tłumaczeniu
polskim, a do urzędów i sądów dopuszczono tłumaczy.
Równocześnie na zajęte
tereny zaczęto sprowadzać urzędników pruskich, nie znających ani
języka, ani
panujących tam stosunków. W nowej prowincji zaczął panować
pruski system
policyjny.”
„Najbogatsza część szlachty wielkopolskiej,
po pierwszych nieudanych próbach utrzymania swego
dotychczasowego stanowiska
politycznego w ramach absolutnej monarchii pruskiej, opuszczała granice
Wielkopolski, przenosząc się do pozostałej po rozbiorach resztki
Rzeczypospolitej. Inna część szlachty liczyła początkowo, iż pomimo
wszystko
uda się jej utrzymać dotychczasową pozycję polityczną i chętnie
obejmowała
funkcje landratów [radców ziemskich,
odpowiedników polskich starostów],
wypełniając je ku zadowoleniu władz
pruskich.”
„W szczególnie trudnej sytuacji znalazła się
szlachta najuboższa, nie posiadająca ziemi i żyjąca głównie w
miastach, tzw.
brukowcy. Wraz ze zmianą panowania traciła ona bowiem dotychczasowe
podstawy
egzystencji związane z ustrojem panującym w Rzeczypospolitej
szlacheckiej, a
więc możność bytowania przez wysługiwanie się bogatszej szlachcie i
magnaterii.
Wśród tej części szlachty panowało więc szczególnie
wrogie nastawienie do
zaborcy.”
„Całokształt prac nad organizacją nowej
prowincji nie został jednak skończony, gdy w 1794 r. wybuchło powstanie
kościuszkowskie, które wywarło zasadniczy wpływ na politykę
zaborcy na zajętych
ziemiach i doprowadziło do zbrojnego wystąpienia ludności Wielkopolski
przeciw
Prusakom.”
„W czerwcu 1794 roku rząd powstańczy – Rada
Najwyższa Narodowa – wydał odezwę „„Do obywatelów prowincji
Wielkopolskiej””
wzywającą do powstania. Ogłaszał też on za nieprawne zabory pruskie, a
województwa i ziemie prowincji wielkopolski za „„nierozdzielne
części Rzeczy-pospolitej””.
„Powstanie wybuchło w Wielkopolsce w końcu
sierpnia 1794 r., w chwili gdy większość wojsk pruskich oblegała
Warszawę. Z
pomocą insurgentom wielkopolskim przyjść miały regularne oddziały z
Warszawy.
Jednak próby przedarcia się, jakie tam podejmowano, kończyły się
niepowodzeniem. Insurekcja wielkopolska w pierwszej fazie nie otrzymała
poparcia ze strony regularnych oddziałów powstańczych i zdana
była wyłącznie na
własne siły. Dobre przygotowanie akcji zbrojnej doprowadziło do wybuchu
powstania prawie równocześnie we wszystkich województwach
Wielkopolski, co
wzbudziło prawdziwy popłoch i dezorientację wśród pruskich władz
prowincji.
Również i niektórzy spośród znaczniejszej szlachty
polskiej, pełniący funkcję
landratów, zaczęli w obawie przed powstańcami opuszczać granice
Wielkopolski
szukając schronienia u Prusaków.”
„W
wielkopolskich oddziałach powstańczych znalazła się znaczna część
patriotycznej
nastrojonej średniej i drobnej szlachty, a w szczególności zaś
nieposesjonatów
(„brukowców).”
„Wybuch powstania w Wielkopolsce, na tyłach
armii pruskiej oblegającej Warszawę, spowodował, że król pruski
załamany po
niepowodzeniach ostatnich szturmów oraz z powodu braku amunicji,
wzrastającej
liczby chorych i rannych, wreszcie obawiając się odcięcia armii od
reszty
kraju, zdecydował się na zwinięcie oblężenia. Po odstąpieniu od
Warszawy armię
pruską rozmieszczono tak, aby mogła ona w pełni zabezpieczyć granice
Wielkopolski przed atakiem czy próbami przedarcia się polskich
oddziałów
wojskowych w granice zaboru pruskiego. Cały wysiłek
dowódców skupiony został na
sprawie stłumienia insurekcji na tym terenie.
Tymczasem 9 września 1794 roku właśnie w
celu wsparcia i rozszerzenia powstania w Wielkopolsce wysłane tam
zostały
oddziały wojskowe pod wodzą Jana Henryka Dąbrowskiego. Korpus
Dąbrowskiego,
rozbijając drobniejsze oddziały pruskie, posuwał się w głąb
Wielkopolski.
Znajdujący się przy boku dowódcy pełnomocnik Rady Najwyższej
Narodowej – Józef
Wybicki – organizował władze powstańcze i publikował odezwy do
mieszkańców
dzielnicy. 20 września Dąbrowski przekroczył Wartę pod Koninem i
wkrótce potem
pod Słupcą nastąpiło połączenie jego oddziałów z powstańcami
województw:
kaliskiego, łęczyckiego, kujawskiego oraz poznańskiego i
gnieźnieńskiego.
Stamtąd wyruszono do Gniezna, gdzie dokonano raz jeszcze zaprzysiężenia
powstańców.”
„Wojska Dąbrowskiego wycofane zostały z
Wielkopolski dopiero wówczas, gdy po klęsce maciejowickiej
powstanie chyliło
się już ku upadkowi. Oddziały insurekcji wielkopolskiej wytrwały jednak
przy
regularnych jednostkach powstańczych aż do samej ich kapitulacji.
Drobne
oddziały powstańcze działały w Wielkopolsce jeszcze do grudnia 1794
roku.
Gdy działalność powstańcza wygasła, władze
pruskie zaczęły wprowadzać porządek w prowincji. Przede wszystkim
zamierzano
ukarać uczestników insurekcji. Aby zneutralizować wrogie
zaborcom nastroje,
odstąpiono jednak od zapowiedzianego w poprzednich patentach
królewskich
surowego karania insurgentów. Powołane komisje śledcze miały
rozpatrywać sprawy
uczestników powstania, którzy wedle ogłoszonej
proklamacji z 10 grudnia 1794 r.
mieli w terminie do 1 stycznia 1795 r. dobrowolnie się przed nimi
stawić.
Ponieważ dość znaczna liczba uczestników insurekcji w oznaczonym
terminie przed
komisjami się nie stawiła, wydano w tej sprawie nowy patent z datą 10
lutego
1795 r. przedłużający wspomniany termin do 1 czerwca 1795 r. Stopniowo
też
zdejmowano areszty z majątków insurgentów, którzy
wrócili do prowincji i
stawili się przed komisją. Ostatecznie w obwieszczeniu z 24 kwietnia
1795 r.
podpisanym przez ministra Hoyma powiadomiono mieszkańców
Wielkopolski, że ukarana
będzie tylko niewielka liczba przywódców insurekcji.”
„Ostateczny rozbiór szlacheckiej
Rzeczypospolitej i zagarnięcie nowych ziem polskich przez Prusy
spowodowały
konieczność dokonania poprawek w ich dotychczasowym podziale
administracyjnym
wprowadzonym prowizorycznie w 1793. Prusy Południowe podzielone zostały
obecnie
na trzy departamenty: poznański, kaliski i warszawski. Siedzibę władz
prowincji
przeniesiono z Poznania do Warszawy. Wskutek nowego podziału prowincji
na
departamenty musiał ulec zmianie również podział na powiaty i
inspekcje
powiatowe. Departament poznański dzielił się obecnie na siedemnaście
powiatów,
kaliski na jedenaście, a warszawski na dziesięć.”
„Lasami i gospodarką nimi kierowały
utworzone w poszczególnych departamentach urzędy lasów
(Forstämter). W obrębie
departamentu poznańskiego było ich osiemnaście, kaliskiego szesnaście,
a
warszawskiego – dziesięć. Taki podział administracyjny utrzymał się w
Prusach
Południowych aż do końca 1806 r. i stanowił podstawę podziału
administracyjnego
tych ziem w okresie Księstwa Warszawskiego. Nie zachowano tu żadnych
pozostałości z czasów polskich, a kryterium wyznaczania granic
departamentów,
powiatów i inspekcji podatkowych stanowiła liczba dymów i
obszar terytorialny. Jak
już wspomniano, po stłumieniu insurekcji nie wprowadzono na ziemiach
polskich
wcielonych do monarchii pruskiej żadnych lokalnych odrębności.”
„Zmiany jakie dokonały się w ostatnich
latach Rzeczypospolitej, rozwój kultury okresu Oświecenia i
wzrost świadomości
narodowej, która w okresie zaborów jeszcze się pogłębiła,
nie pozwalały
Prusakom na prowadzenie podobnie brutalnej polityki germanizacyjnej,
jak w 1772
r. na ziemiach pierwszego zaboru, choć i z tej bynajmniej całkowicie
nie
zrezygnowano.
W sumie obrano jednak drogę wolniejszą,
obliczoną na dłuższy okres. Stopniowe zgermanizowanie
mieszkańców Prus
Południowych, głównie zaś szlachty, osiągnąć zamierzono przede
wszystkim przez
wciąganie młodzieży do służby wojskowej. W tym też celu założono korpus
kadetów
w Kaliszu. Korpus ten miał jednak charakter elitarny, przyjmowano doń
tylko
młodzież znaczniejszej szlachty. Uboższa szlachta miała możność
służenia w
pułkach, gdzie także była chętnie przyjmowana. Nie dopuszczano
natomiast
szlachty do stanowisk urzędniczych, które wymagały wykazania się
odpowiednim
wykształceniem.
Poprzez służbę wojskową rozwijano również
akcję germanizowania chłopów i mieszczan, których
wcielano do armii pruskiej.
Także i szkolnictwo służyło temu celowi, szczególnie wtedy, gdy
skonfiskowane
zostały dobra duchowieństwa katolickiego i władze prowincjonalne mogły
wywierać
znaczniejszy wpływ na sprawy oświaty.”
„W stosunkach wiejskich nie wprowadzono – w porównaniu z czasami polskimi – większych zmian. Nawet przepisy Powszechnego Prawa Krajowego, regulujące sprawę włościan w państwie pruskim, nie znalazły na terenie Wielkopolski zastosowania. Utrzymano nadal dotychczasowe powinności na rzecz panów, a oprócz tego zwiększono świadczenia wobec państwa, z których najbardziej uciążliwy był obowiązek dostarczenia rekruta i podwód dla wojska. Chłopi otrzymali możność pozywania swych panów przed sądy państwowe w wypadku, gdy ci ostatni żądali większych świadczeń niż ustalone lub usuwali włościan bez ważnego powodu z nadziału ziemi. Sprawy te rozstrzygały powołane do życia inkwizytoriaty. Sądy te nie miały stałych siedzib, ale zbierały się w określonym miejscu i czasie. Inkwizytorzy opłacani byli przez szlachtę, która mogła ich wybierać spośród urzędników rejencji i sędziów powiatowych.”
Synowie Ignacego osiągnęli w okresie Insurekcji Kościuszkowskiej wiek około 25. – 30. lat, a więc legitymowali się pełnią wieku męskiego, w którym zazwyczaj szlachta zaciągała się „w potrzebie” do służby wojskowej; w zaistniałej zaś sytuacji „nie stawienie się do szeregu” było towarzyskim i życiowym dyshonorem. Niestety kwerenda biblioteczna nie pozwala na stwierdzenie udziału któregokolwiek z nich w tym pierwszym narodowym zrywie niepodległościowym. Losy tego pokolenia znane są niestety jedynie we fragmentach, a i to w czasach późniejszych. Należy również podkreślić, że po sprzedaży ojcowskiego majątku w Nieszawie, o czym oczywiście będzie szczegółowo mowa w indywidualnych ich charakterystykach, należeli może nie tyle do ”brukowców”, ale pozbawieni – przez kolejne podziały spadków – majętności ziemskich, dysponowali jedynie niedużymi kapitałami, wchodząc w skład dużej masy szlacheckiej „gołoty”. Byli też pierwszym pokoleniem, które – używając obiegowego im współcześnie określenia - „zaczęło chodzić po dzierżawach”.
Polityka zaborcy, po upadku powstania uległa znacznemu zaostrzeniu, a wprowadzone w stosun-ku do Polaków specjalne przepisy restrykcyjne, wyprzedzały aż o 1,5 wieku, znane i udoskonalone w XX. wieku przez panujące w Polsce kolejne rządy totalitarne, zarówno w czasie zbrodniczej okupacji hitlerowskiej, jak i później w okresie dominacji sowieckiej. Rodzący się w ostatnich latach XVIII. wieku system ograniczania swobód osobistych poprzez znaczne utrudnianie odwiedzin krewnych zamieszkałych w innych państwach Europy, organizacja stałej inwigilacji Polaków przez dobrze zorganizowany system policyjny, stanowiły przedsmak późniejszej polityki świadomego prusackiego wynaradawia Polaków każdą dostępną metodą. Zaborca nie potrafił jednak wstrzymać rodzących się w odpowiedzi na jego politykę, ruchów wolnościowych, tym bardziej, że na zachodzie Europy rozwijała się rewolucyjna Francja. Okres ten opisany został przez Jana Wąsickiego w jego książce wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie w 1958., pt. „Powstanie 1806 roku w Wielkopolsce”, z której pochodzą poniższe cytaty:
„W trakcie organizowania się wychodźstwa
polskiego i narodzin Deputacji paryskiej, w kraju, głównie w
Galicji,
prowadzona była akcja spiskowa. Jedyne środowisko, jakie nie rozpadło
się po klęsce
w roku 1794 było środowisko lwowskie.”
„Także i w Warszawie mimo aresztowań
istnieli jeszcze nadal uczestnicy dawnego spisku z roku 1794. Spiskowcy
lwowscy
nawiązali kontakt z przedstawicielami radykalnego skrzydła na emigracji
i w
styczniu 1796 roku podpisali w Krakowie akt konfederacji, zapewniający
o
gotowości walki na rozkaz Republiki Francuskiej, uznając zarazem
Deputację
paryską za swoją reprezentację oficjalną. Lwowski
spisek wysunął się jako
centralny na czoło i jako taki utrzymywał łączność z innymi ośrodkami
spiskowymi w kraju. Akcja spiskowa szerzyła się również na
terenie
Wielkopolski. Organizatorem związków spiskowych był tu pułkownik
Erazm
Mycielski. Powstały one w Kaliskiem i Poznańskiem.”
„Naturalnie tego rodzaju działalność pod
zaborem pruskim nie mogła ujść uwagi władz prowincjonalnych.”
„Bardziej dokładne wiadomości o działalności
spiskowej oraz o nastrojach panujących w Wielkopolsce przekazywał
królowi pruskiemu
śląski minister Karol Hoym, który sprawował władzę nad obszarami
polskimi,
zajętymi przez Prusy w drugim i i trzecim zaborze. Pisał on między
innymi, że
„„duch rewolucyjny Polaków, który w roku 1794 jeszcze
wybuchł, rozbiorem
ostatecznym Polski, zupełnie jeszcze nie był przytłumiony …””
,„Mimo że minister zapewniał o całkowitym
już spokoju, panującym w chwili przekazywania raportu do Berlina, to
jednak w
podległej mu prowincji nie omieszkano opublikować w tej sprawie
specjalnego
patentu królewskiego z datą 9 sierpnia 1798 roku. Patent miał na
celu
ostrzeżenie i zagrożenie surowymi karami tym wszystkim, którzy
braliby udział w
akcji spiskowej, skierowanej przeciwko pruskiemu panowaniu na ziemiach
polskich, i zatytułowany był: „„Względem utrzymania spokojności i
porządku w
nowo objętych prowincjach.”
„Przypomina więc patent o grożących karach,
jakie czekają tych, którzy przyczyniają się do „„wzruszenia
zewnętrznego i
wewnętrznego pokoju lub wprowadzenia porządku i ułożenia krajowego
zmierzający””. Przypominano raz jeszcze, iż „„każde sprzyjanie i
wspieranie
takowych złośliwych zamiarów, a nawet samo zamilczenie i
zatajenie tychże,
najsurowszymi karami na ciele i życiu, na dobrach i majątku, na czci
obywatelskiej i wolności karane bywają.””
Jednocześnie wyliczone zostały w patencie te
wszystkie obowiązki jakie spoczywają na poszczególnych klasach
mieszkańców
Wielkopolski, a które zapobiec miały jakimkolwiek próbom
spisków czy
wystąpieniom przeciwko władzom pruskim. I tak posiadacze dóbr
odpowiadali
osobiście „„za poddanych swoich, którzy albo sami buntowali się,
albo do buntu
gdzie indziej wybuchłego przystali.”” Nie zwalniała szlachty od
odpowiedzialności za swych poddanych chłopów nawet ta
okoliczność, że sami w
dobrach swych nie zamieszkiwali, ale wydzierżawili je lub powierzyli w
zarząd
nad nimi swym administratorom i rządcom. Motywowano to tym, iż każdy
właściciel
dóbr osobom, „„którym administrację dóbr i praw
swoich powierza, największą
mieć baczność i za przestępstwa tych swoich zastępców, nad
którymi należytego
nie miał dozoru, odpowiadać powinien””.
„Tak więc pruskie władze prowincjonalne,
posiadając doświadczenie z okresu insurekcji, gdzie w powstaniu wzięła
udział
znaczna liczba chłopów i szlachty, starały się nie dopuścić, aby
podobna
sytuacja mogła się wytworzyć i teraz. Dążeniem ich było przeciwstawić
szlachtę
chłopom i pod groźbą surowych kar zapobiec ewentualnej agitacji
wśród ludności
wiejskiej, skierowanej przeciwko Prusakom. Zdawali oni sobie dobrze
sprawę, że
główna działalność spiskowa przebiegała poza granicami zaboru
pruskiego. Z tych
więc względów, dla zmniejszenia jej wpływów na prowincje
polskie państwa
Hohenzollernów, patent nakazywał ażeby szlachta, przebywająca
poza granicami
prowincji, w przeciągu dwóch miesięcy od jego ogłoszenia
powróciła do swych
dóbr. Za niestawienie się w terminie do 1 grudnia 1796 roku
groziła kara
konfiskaty majątku.”
„Surowo zakazywano wyjazdów za granicę bez
wiedzy i zezwolenia władz pruskich. Kto chciał wyjechać musiał
dokładnie podać
cel wyjazdu, miejsce, do którego chciał się udać, i określić
czas pobytu. Kto
pominął powyższe przepisy i bez zezwolenia władz udał się poza granice
państwa
pruskiego, traktowany był jak zbieg.
Szczególnie ostre przepisy odnosiły się do
nieposejsjonatów. Władze pruskie bowiem obawiały się najbardziej
tej
niespokojnej i zawsze gotowej do wystąpień ubogiej szlachty,
która za czasów Rzeczypospolitej
stanowiła główny trzon oddziałów kawalerii. Wzięła ona
też szeroki udział w
insurekcji kościuszkowskiej. Obecnie po upadku Rzplitej, straciła
podstawy
egzystencji. Z tych więc względów odnosiła się wrogo do
Prusaków. Patent
usiłował zapobiec jakimkolwiek widocznym przejawom niezadowolenia, ale
jednocześnie też pokrywano to frazesami, że „„Najjaśniejszy Król
koniecznie
żąda tę także klasę swych wasalów dokładnie poznać, ażeby w
zachodzących na
potem przypadkach bliższe, ojcowskie o nich mieć staranie.””
Po tym dobrotliwym wstępie nakazano, ażeby
szlachta nieposesjonaci w przeciągu sześciu tygodni zameldowała się u
landrata
i okazała zaświadczenie władzy miejscowej lub osiadłej szlachty o swym
dotychczasowym zachowaniu. Chodziło tu więc o stwierdzenie udziału tej
części
szlachty w insurekcji kościuszkowskiej. Równocześnie
nieposesjonaci oświadczyć
mieli, czy chcą pozostać w granicach państwa pruskiego, czy też
przenieść się
pod inne panowanie. Starali się więc Prusacy, ażeby ten „„niespokojny
element””
albo poddać ścisłej kontroli władz prowincjonalnych, albo też w miarę
możności
usunąć z granic państwa.”
„W konwencji zawartej
w styczniu 1797 roku w
Petersburgu przez Rosję, Austrię i Prusy wykreślone zostało z mapy
Europy imię
Rzeczypospolitej Polskiej.” [podkreślenie
moje]
„Stwierdzić trzeba, że polityka pruska na
ziemiach polskich po trzecim rozbiorze spotkała się z dużym
niezadowoleniem wszystkich
klas społeczeństwa. Szlachta polska nie mogła się pogodzić z utratą
niepodległości państwowej, utratą godności i zaszczytów, władzy
i urzędów. Od
Prusaków odstręczała ich obcość wyznaniowa i narodowa.
Biedniejsza szlachta
straciła warunki egzystencji, jakie dawał jej ustrój
szlacheckiej
Rzeczypospolitej. Wprawdzie Prusacy pragnęli stworzyć jej pewne
warunki,
zapewniające utrzymanie, jednakże obracało się to wszystko w sferze
niezrealizowanych projektów. Pewna część szlachty miała możność
wstępowania do
wojska, ale nie było w tym kierunku szerszego zainteresowania.”
Należy zdać sobie sprawę – żyjąc współcześnie w ramach Unii Europejskiej – z dotkliwości ówczesnych restrykcyjnych zarządzeń pruskich. Odnosiły się one przecież do pokoleń szlachty wycho-wywanej od wieków w konwencji fundamentalnych praw „złotej wolności”, a pomijając anachro-niczny i anarchiczny charakter tego systemu, zarządzenia te naruszały podstawowe uprawnienia przy-wilejów prywatności, utrzymywania związków rodzinnych z krewnymi posiadającymi w rejonach przygranicznych majątki niejednokrotnie położone, co prawda po sąsiedzku, ale już na terenie innych monarchii - nie wspominając o związkach kulturowych z centrami akademickimi i kulturotwórczymi centralnej i wschodniej Rzeczypospolitej. W tych rozważaniach nie można pominąć również aspektu żarliwości wyznaniowej objawiającej się bardzo często w pielgrzymowaniu do miejsc ogólnopolskiego kultu oraz o swobodzie wyboru miejsca edukacji. Natomiast dla warstwy „brukowców”, zarządzenia królewskie stanowiły namiastkę stanu wyjątkowego, w którym dozór policyjny ma gwarantować spokój społeczny.
Nie można dziś stwierdzić czy do owego czasu rodzina zamieszkała na terenie Wielkopolski utrzymywała związki ze swymi starszymi krewnymi należącymi do VI. pokolenia - wówczas już z konieczności od przeszło 20. lat poddanymi króla pruskiego, ale można założyć, że świadomość więzów rodzinnych z nimi niewątpliwie istniała, a wprowadzony system prawny, jeżeli tych związków nie uniemożliwiał, to niewątpliwie je znacznie utrudniał. Wobec braku przekazów rodzinnych oraz innych postronnych świadectw niestety nie wiemy, jaką postawę wobec opisanych wydarzeń politycznych przyjęli nasi przodkowie. Istnieją wątłe przesłanki, że jeden z nich – Ignacy mógł brać aktywny udział w działalności antypruskiej w wyniku, czego, po upadku Księstwa Warszawskiego, nauczony doświadczeniem, aby uniknąć niechybnych restrykcji przeniósł się do jednego z dwóch pozostałych zaborów, ale są to wyłącznie domniemania. Tymczasem jednak „zawierucha” europejska uosobiona przez Napoleona nieuchronnie zbliżała się do Wielkopolski.
„Władze pruskie zdawały sobie dobrze sprawę
z nastrojów ludności polskiej, zamieszkującej ziemie drugiego i
trzeciego
zaboru. Obawy ich były tym bardziej uzasadnione, że działalność
emigracji
budziła żywy oddźwięk i zainteresowanie. Dochodziły tu wieści o
utworzeniu
legionów polskich we Włoszech. Na terenie Wielkopolski działali
ich
emisariusze, zbierając pieniądze na rzecz legionów.”
„Młodzież szlachecka różnymi drogami
opuszczała ziemie zaborów udając się do Włoch. Władze
prowincjonalne starały
się powstrzymać te wyjazdy, wydając obwieszczenia grożące karami
więzienia i
konfiskaty majątku tym, którzy bez zezwolenia władz opuszczą
granice państwa
pruskiego. Zakazy te jednak niewiele skutkowały. O legionach i ich
czynach było
na ziemiach polskich zaboru pruskiego coraz głośniej.”
„Dnia 14 października 1806 roku armia pruska
została rozgromiona przez cesarza Napoleona w bitwie pod Jeną. Tego
samego dnia
korpus generała Davout w bitwie pod Auerstedt dopełnił losu wojsk
pruskich.
Klęska armii pruskiej była całkowita.
Kapitulowały szczątki armii, poddawały się
fortece. Dnia 25 października 1806 roku generał Davout wkroczył do
Berlina. W
dwa dni później wjeżdżał w triumfie do stolicy Prus zwycięski
Napoleon.” „Wieczorem
3 listopada 1806 roku przednie straże wojsk francuskich stanęły w
Poznaniu.”
Dalszy przebieg wydarzeń w sposób bardziej syntetyczny przedstawiają „Dzieje Wielkopolski”:
„Król
pruski musiał szukać schronienia we wschodnich częściach swego państwa.
Cesarz
Francuzów postanowił pozyskać sobie Polaków zamieszkałych
w granicach państwa
Hohenzollernów i zachęcić ich do wywołania powstania
antypruskiego, aby tym
łatwiej zmusić przeciwnika do kapitulacji.”
„W dniu 3 listopada 1806 roku gen Dąbrowski
wydał proklamację mówiącą o rychłym wkrocze-niu Francuzów
w granice Polski i
wzywającą do powstania. Odezwa ta nie zapowiadała ostatecznego
odbudowania
egzystencji politycznej państwa polskiego, ale uzależniała to od
wysiłku zbrojnego
Polaków.”
„Zadaniem Dąbrowskiego i Wybickiego było
pobudzenie do działania całej Wielkopolski. Do tego bowiem czasu ich
działalność koncentrowała się na Poznaniu i departamencie poznańskim.”
„Proklamacje podpisane przez Dąbrowskiego i
Wybickiego krążyły wśród ludności Wielkopolski już wcześniej,
wzbudzając
zrozumiałe poruszenie.”
„W krótkim czasie Wielkopolska wyzwoliła się
spod jarzma pruskiego zaborcy. Ustanowiono tymczasowe władze,
zachowując
częściowo dawne urzędy lokalne, głównie podatkowe, pocztę oraz
pewną część
urzędników. Podyktowane to było ważnym zadaniem, nałożonym na
mieszkańców Wielkopolski
tj. natychmiastową organizacją wojsk regularnych.”
Dokładnie miesiąc po swym tryumfalnym wjeździe do Berlina Napoleon Bonaparte wjeżdżał do stolicy Wielkopolski. Pisze o tym, wydany w 1995. roku przewodnik turystyczny „Wielkopolska”:
„W Bytyniu odbyło się 27.11.1806. pierwsze
powitanie Napoleona w drodze do Poznania. Jechał karetą, którą
powoził mameluk
w białym turbanie.”
Wracając do „Dziejów Wielkopolski”:
„Po przyjeździe do Poznania cesarz Napoleon
zażądał stawienia się do walki całej szlachty, bo – jak oświadczył –
nie chce,
aby sama tylko tłuszcza […] chłopska składała [się na] szeregi armii.
Za namową
Wybickiego cesarz zdecydował się też zwołać pospolite ruszenie. Dnia 2
grudnia
1806 r. ogłoszono „„uniwersał na pospolitą obronę”” podpisany przez
wojewodę
gnieźnieńskiego, a skierowany do obywateli województw
wielkopolskich”
„Po wyzwoleniu ziem polskich z zaboru
pruskiego i już w trakcie organizacji wojska polskiego i pierwszych
jego walk,
dekretem cesarza Napoleona z 1 stycznia 1807 r. powołano do życia
Komisję
Rządzącą – tymczasowy rząd, który miał sprawować władzę do
chwili ustalenia
losu Polski przez ostateczny pokój. W dekrecie tym w art. 7
wyraźnie
podkreślono, że utrzymany zostaje dotychczasowy – a więc pruski –
podział
administracyjny, na departamenty i powiaty.”
„W lipcu 1807 r. na mocy traktatu
tylżyckiego określone zostały granice nowego tworu politycznego –
Księstwa
Warszawskiego.”
„Stosownie do traktatu tylżyckiego Napoleon
w dniu 22 maja 1807 r. po wysłuchaniu przedłożeń Komisji Rządowej,
która dążyła
do przywrócenia w Księstwie ustroju uchwalonego na Sejmie
Czteroletnim, nadał
mu konstytucję.”
„Ustrój Księstwa określony konstytucją,
charakteryzował
się silną władzą monarszą, opartą na klauzuli posiadających, tj.
szlachcie
folwarcznej i rozwijającej się burżuazji. Konstytucja znosiła co prawda
podział
stanowy, nadając wolność chłopom i gwarantując wszystkim równość
wobec prawa i
sądu, jednak szlachta miała zagwarantowane pierwszeństwo i przewagę w
sejmie. W
miastach uprzywilejowano politycznie posesjonatów i inteligencję
miejską, która
dopuszczona została do sejmu i do urzędów.”
„Rolnictwo, stanowiące główną gałąź
produkcji krajowej, a nie posiadające wobec niedoroz-woju własnego
przemysłu
wystarczającego rynku zbytu na miejscu, znalazło się w sytuacji
krytycznej.
Ceny hurtowe produktów rolnych ciągle spadały (chociaż
równocześnie odczuwało
się drożyznę artykułów żywnościowych), a szerokie masy ludności
miast i wsi
często przymierały głodem. W latach klęsk i nieurodzajów musiano
ustanawiać
specjalne taksy na artykuły pierwszej potrzeby, a nawet wprowadzać
zakaz
eksportu i czynić starania o ułatwienie importu produktów
rolniczych.”
„Następowała jednak dalsza intensyfikacja
rolnictwa i rozbudowa przemysłu przetwórczego oraz rozwój
hodowli (głównie
owiec). Z Wielkopolski nadal płynęło zboże do Prus, i to np. z
departamentu
poznańskiego – tradycyjną drogą: przez Poznań, Wschowę, Zduny,
Babimost, Skwierzynę
i Kargowę, a więc równomiernie wzdłuż całej linii granicznej. Z
departamentu
kaliskiego wywożono je głównie na Śląsk, przy czym ilość jego
była w porównaniu
z wywozem z poznańskiego mała. Należy jednak podkreślić, że z
departamentu
poznańskiego wywożono zboże konsumpcyjne, a z kaliskiego siewne.
Oprócz tego
dużo zboża szło na aprowizowanie wojska.”
„W celu poprawy ujemnego bilansu handlowego
i ożywienia własnego przemysłu, władze Księstwa, podobnie jak
wspomniana
wcześniej Komisja Rządząca, dążyły do podniesienia gospodarczego miast,
w
szczególności zaś rozwoju sukiennictwa.”
„Ożywienie produkcji sukienniczej wiązało
się nie tylko z zapotrzebowaniem na sukno, ale również ze
znacznym rozwojem
hodowli owiec. Widoczne to jest w departamencie poznańskim, w
którym pogłowie
owiec w 1811 r. wynosiło około 38% całego pogłowia owiec w Księstwie (1
016 180
sztuk). Na drugim miejscu stał departament kaliski, a dalej – bydgoski.”
„W Wielkopolsce w latach 1809 – 1810 na
eksport szło 80% całej produkcji sukienniczej, tj. około 69 900
postawów.”
„Ożywienie produkcji i handlu oraz eksport
wyrobów sukienniczych z Wielkopolski zahamowany został w 1811
r., kiedy to
zamknięto granicę [Rosji] dla importu
z Księstwa.”
„Wysiłki władz Księstwa, zmierzające do
ożywienia gospodarczego kraju, spowodowane były m.in. stosunkowo
wysokimi
kosztami utrzymania wojska i wysiłkiem zbrojnym. Wielkopolska była też
w r.
1809 terenem, na którym czyniono przygotowania do odparcia
wojska
austriackich.”
„Wkroczenie wojsk austriackich w granice
Księstwa Warszawskiego zmusiło Radę Stanu do powołania pospolitego
ruszenia we
wsiach i Gwardii Narodowej w miastach. W poszczególnych
departamentach
mianowani zostali pełnomocnicy rządowi i organizatorzy wojskowi. W
Poznaniu na
takiego pełnomocnika wyznaczony został Józef Wybicki, a na
organizatora sił
zbrojnych – dawny generał brygady Amilkar Kosiński.
Tworzenie wojska postępowało naprzód z
dużymi trudnościami, brak było uzbrojenia, a przede wszystkim
oficerów, którzy
mieli objąć komendę nad formującymi się oddziałami jazdy i piechoty.
Musiano
więc liczyć na wsparcie wojsk regularnych; obawiano się bowiem, że nowo
powstałe oddziały nie będą w stanie oprzeć się wyćwiczonym wojskom
austriackim,
które po bitwie pod Raszynem i wycofaniu się wojsk polskich pod
wodzą księcia
Józefa Poniatowskiego wysłały swe oddziały do Wielkopolski – w
kierunku na
Łowicz i Kłodawę.
Huzarzy austriaccy szybko
przerzucali się z
miejsca na miejsce, nie natrafiając początkowo na opór
Wielkopolan. Do
pierwszego starcia patroli, zakończonego zwycięsko dla Polaków,
doszło w dniu 3
maja 1809 r. Regularny oddział 3 pułku ułanów, pod
dowództwem doświadczonego
partyzanta z okresu insurekcji kościuszkowskiej, mjr. Bielamowskiego,
rozbił
pod Słupcą podjazd huzarów ze szwadronu Gatteburga, który
opanowawszy Łęczycę
szedł w zwycięskim pochodzie na Poznań.”
„Jeden z oddziałów austriackich zbliżył się
do Gniezna, a następnie podszedł pod sam Poznań.”
„Wkrótce też sytuacja na
froncie uległa
zmianie na korzyść Polski. Naczelną komendę nad polskimi siłami
zbrojnymi,
zebranymi na lewym brzegu Wisły, objął Jan Henryk Dąbrowski. W skład
jego armii
wchodziło wielkopolskie pospolite ruszenie oraz regularne oddziały
ściągnięte z
Torunia i Chełmna. Po krótkim czasie, dnia 14 maja, opuścił
Poznań sformowany
tu korpus wojska i podjął marsz pościgowy za wycofującymi się z granic
Księstwa
wojskami austriackimi. Oddziały uformowane w Wielkopolsce maszerowały
pod
Warszawę i Kraków, oswabadzając po drodze całe połacie Księstwa.
Przez cały
czas trwania kampanii finansowane i zaopatrywane były one przez
Wielkopolan.
W
kampanii 1809 roku Wielkopolska odegrała więc dużą rolę.”
„Wkrótce nadszedł jednak pamiętny rok 1812,
a po nim odwrót wojsk francuskich i polskich, również
przez Wielkopolskę. W
styczniu 1813 r. do Poznania zjechali marszałkowie Murat, Berthier, a
następnie
książę Eugeniusz Beauharnais. Stacjonowały tu też znaczne siły
wojskowe, które
zakwaterować i wyżywić musieli mieszkańcy Wielkopolski.”
„Dnia 12 lutego 1813 r. awangarda rosyjska
pod dowództwem gen. Woroncowa zajęła Poznań.”
„Po wieloletnich zmaganiach państw
zaborczych z potęgą Napoleona i po ich ostatecznym zwycięstwie nad
Francją,
kongres wiedeński ustalił nowy porządek w Europie. W wyniku podziału
ziem
polskich i zlikwidowaniu Księstwa Warszawskiego, Prusy uzyskały w
całości dwa
dawne jego departamenty: bydgoski i poznański oraz skrawki kaliskiego,
które
łącznie pod nazwą Wielkiego Księstwa Poznańskiego stanowić miały
integralną
część monarchii pruskiej.”
„W nowym ukształtowaniu terytorialnym Prus
Wielkie Księstwo Poznańskie stanowiło dogodny pomost między
północno –
wschodnimi i południowymi prowincjami Prus i w ten sposób
nabrało znaczenia
strategicznego. Oznaczało to dla rządu pruskiego konieczność skupienia
uwagi na
pełnej integracji Księstwa z macierzystymi prowincjami monarchii.”
„Wybór metod i środków działania zależny był
od wielu czynników, kształtujących kierunki pruskiej polityki
wobec stale
aktualnej sprawy polskiej, w sensie międzynarodowym. W tym względzie
zawsze
ważną rolę odgrywały: sytuacja międzynarodowa, współpraca między
rządami
zaborczymi, zewnętrzna sytuacja w Prusach i innych krajach niemieckich
oraz
postawa Polaków w prowincji nadwarciańskiej. Nie bez znaczenia
był także stan
prawny według traktatu wiedeńskiego z 1815 r., zobowiązujący Prusy do
zapewnienia ludności polskiej warunków swobodnego rozwoju życia
narodowego w
dziedzinie kultury i gospodarki. Podobne zobowiązania przyjęły Rosja i
Austria.
W ten sposób naród polski, podzielony kordonami
zaborczymi, miał prawo do wspólnoty
gospodarczej i jedności kulturalnej.”
Zważywszy na przełomowe w dziejach XIX.-wiecznej Europy znaczenie Kongresu Wiedeń-skiego, który burząc porządek napoleoński akceptował grabieżcze zdobycze zwycięskich mocarstw i stanowił nowy ład europejski na następne stulecie, właściwe będzie uznanie roku 1815. za kolejną cezurę rozgraniczającą pokolenia naszych przodków. Po tej dacie, bowiem zarówno życie przedstawicieli VII. pokolenia, jak i dorastającego VIII. upływało w rzeczywistości kształtowanej przez rządy zaborcze, a dla tego ostatniego stanowiło jedyną znaną współczesność. Tym bardziej wydaje się ta granica słusznie wytyczona, że z całkowitą pewnością wiadomo nam wyłącznie o jednym przedstawicielu VII. pokolenia – bezpośrednim naszym przodku – Teodorze Franciszku Ksawerym, któremu los pozwolił dożyć aż do połowy XIX. wieku.
IGNACY
KOD: VII.1.
émiędzy
09.1763. a 05.1767. - † - ?
-
Na podstawie zebranych materiałów można w zasadzie powiedzieć jedynie, że w ramach tego pokolenia żył przedstawiciel rodziny używający imienia „Ignacy”, będący synem Ignacego z poprzedniej generacji i Justyny z Kąsinowskich.
Z ogółem dziewięciorga dzieci jego rodziców, w tym pięciu synów odnotowanych w księdze urodzeń parafii w Białężynie (12. km na wschód od Obornik), do której należała Nieszawa (ok. 1,5 km na pn. od Białężyna), żaden nie nosi pierwszego imienia „Ignacy”. Należy jednak dopuścić możliwość, że urodził się poza stałą siedzibą rodziców i sporządzony na tę okazję akt chrztu zamieszczony jest w księdze metrykalnej parafii na terenie, której ten poród miał faktycznie miejsce, a w takim razie byłby dziesiątym dzieckiem, a szóstym synem Ignacego i Justyny, z braku jednak jakiegokolwiek dokumentu ten fakt potwierdzającego - nie został oddzielnie ujęty w wykresie rodowodu.
Zważywszy dalej, że ślub Ignacego i Justyny z Kąsinowskich miał miejsce na przełomie lat 1754/5, a najstarsze udokumentowane ich dziecko, syn Stefan Florian (omówiony dalej) został ochrz- czony 04.01.1758. roku, istnieje możliwość przyjścia na świat Ignacego w latach 1755/6 względnie w I. kwartale 1757.
Kwerenda w tej kwestii, oprócz Białężyna, musiałaby objąć w pierwszym rzędzie wszystkie te parafie na terenie, których zamieszkiwali krewni obojga rodziców. Wiadomo, że matka Ignacego-ojca, Ludwika Barbara z Rydzyńskich gospodarzyła wówczas w niezbyt daleko położonym Raczkowie, w którym niestety księga metrykalna nie obejmowała tak wczesnego okresu, bowiem daty krańcowe zaznaczone na jej grzbiecie świadczą o dokonywaniu zapisów dopiero od roku 1758 (obecnie po zagubieniu przez archiwistów pierwszych kartek, wpisy rozpoczynają się od roku 1761.). Natomiast wchodzących w rachubę krewnych Justyny (jej matka z drugą, młodszą córką zamieszkiwała prawdopodobnie wraz z młodymi w Nieszawie), których w ostatniej fazie ciąży mogła ewentualnie odwiedzić oraz miejsca ich stałego pobytu, należałoby ustalić odrębnie. Pomijając czasochłonny i żmudny nakład pracy niezbędny w tego typu ustaleniach, z pragmatycznego rozumowania wynika znikoma skuteczność takiej dodatkowej kwerendy. Nie wydaje się, bowiem możliwe, aby świeżo poślubiona małżonka, brzemienna z pierwszym dzieckiem, w końcowej fazie ciąży, opuszczała swych najbliższych, celem odbycia odwiedzin rodzinnych na terenie innej odległej parafii.
W tym kontekście istotnym aspektem, który należy przede wszystkim uwzględnić, są zasady opisanych w „Genealogii” prof. W. Dworzaczka o ówcześnie kontynuowanym wśród szlachty – tradycyjnym od wieków - zwyczaju całkowitej dowolności w używania jednego imienia spośród z reguły trzech otrzymywanych na chrzcie. Nie obowiązywała wówczas – stosowana nam współcześnie zasada - ustalania niezmiennej kolejności imion z wyznaczeniem pierwszego używanego, na co dzień. W opisach innych pokoleń – szczególnie w rozdziale „Kłopotliwi Ostenowie” – prezentowane są osoby, których identyfikacja nie budzi zastrzeżeń, a które zostały w kilku, cytowanych aktach grodzkich, odnotowane każdorazowo pod innym z trzech posiadanych imion.
Z tego względu niezbędne jest rozważenie zachowanych w zbiorach Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu na mikrofilmie nr 2261 zapisów ksiąg metrykalnych parafii w Białężynie – wśród, których znajdują się wiadomości o narodzinach innych synów omawianej pary, a mianowicie:
(Z uwagi na niewyraźny tekst oryginału i trudności z jego odczytaniem, poniższe tłumaczenie zawiera niekompletną treść zapisu)
„Zaczyna się szczęśliwy rok 1758, Nieszawa
26 października w czasie mojej nieobecności,
brat Kazimierz Żołtyński z zakonu braci mniejszych, ochrzcił dziecko,
które
otrzymało imiona: Wojciech Seweryn Ignacy, będące synem Ignacego z
Sakinow i
Justyny akatoliczki z Kąsinowskich Ostenowej. Rodzice chrzestni:
Wielmożny Pan
Łukasz Golański regent grodzki i Wielmożna Pani Ludwika z Rydzyńskich
Ostenowa.”
oraz:
„3. marca 1766. roku w Nieszawie
Ja, wyżej wymieniony [ksiądz] ochrzciłem
dziecko z legalnego związku
Wielmożnego Ignacego Ostena, dziedzica i właściciela dóbr
wiejskich Nieszawa i
jego żony Wielmożnej Justyny akatoliczki, nadając mu imiona Jana
Ignacego
Kazimierza. Rodzicami chrzestnymi byli Wielmożny Pan Bogusław Karpiński
i
dobrze urodzona panna Anna Kąsinowska.”
Jest wielce prawdopodobne – na granicy pewności, że jednym z wyżej wymienionych jest właśnie omawiany Ignacy, przy czym z kolejności braci wyszczególnionych w późniejszym akcie sprzedaży majątku ojcowskiego, przytoczony jest on na drugim miejscu po Teodorze, co w dużym stopniu, lecz oczywiście nie determinująco - świadczy, o kolejności starszeństwa braci. W takim zaś razie istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, że Ignacy jest tożsamy z przytoczonym wyżej Janem Ignacym Kazimierzem ochrzczonym w dniu 03.03.1766, jako że starszy Teodor przyszedł na świat w 1762. roku. O ile taka identyfikacja nie jest trafna, to – pamiętając o starszeństwie, należy przyjąć zgodnie z zasadami genealogicznymi, że urodził się w latach ograniczonych datami: rok 1763 (11.12.1762. chrzest najstarszego Teodora) – połowa roku 1767 (22.03.1768 chrzest najmłodszego Longina). Przy czym rzecz jasna wymieniony Jan Ignacy Kazimierz musiał zejść z tego świata przed osiągnięciem dojrzałości. Warto też zwrócić uwagę, że matką chrzestną dziecka była siostra Justyny – Anna (Joanna), będąca w 1766. roku panną, którą zresztą pozostała jeszcze w 1768. roku, w którym tę samą rolę pełniła przy urodzeniu najmłodszego Longina.
Wychowywał się Ignacy z pewnością w Nieszawie, która położona około 9 km od Obornik, w pobliżu Rogoźna i Szamotuł oraz 34 km od Poznania pozwalała na wczesne obycie się zarówno z ówczesnymi znaczącymi, ale jednak prowincjonalnymi ośrodkami targowymi, jak i stolicą Wielkopolski.
Nie dotarło do naszych czasów nic, ani o jego edukacji, ani o jego kolejach życia. Jedyne wiadomości, którymi o Ignacym dysponujemy zawarte są w „Tekach Dworzaczka”. Pierwsza z nich znajdująca się w Archiwum Państwowym w Poznaniu w aktach grodzkich Poznania o sygnaturze Gr. 636, na odwrocie karty 473 dotyczy:
„Ignacy Osten syn Ignacego dziedzica
Nieszawy i Justyny z Kąsinowskich, brat rodzony zmarłej Józefaty
Osten, której
zmarła Ludwika z Rydzyńskich wdowa po Janie Ostenie, dziedziczka
Raczkowa w
powiecie gnieźnieńskim jako nepotce [wnuczce] swej w
1774 roku dała zapis (f. 473v).”
Józefata, wyróżniana przez babcię, zmarła nagle 24.02.1782. w Wysocku Wielkim w trakcie odwiedzin u swego wujostwa - Eleonory i Stanisława Miniszewskich, u których już wówczas na stałe przebywała również Ludwika Barbara z Rydzyńskich. Najprawdopodobniej zapis, o którym w notatce prof. Dworzaczka mowa, został przez babkę scedowany na Ignacego, który po śmierci tej ostatniej w styczniu 1789., w roku następnym go odebrał.
I następna przechowywana również w aktach grodzkich Poznania o sygn. Gr. 637:
„Teodor, Ignacy i Longin, bracia rodzeni de
Sakin Ostenowie, synowie zmarłego Ignacego Ostena i Justyny z
Kąsinowskich z I [jednej
strony] i Adam Zygmunt Żychliński syn
zmarłego Bogusława Żychlińskiego i zmarłej Petronell z Kąsinowskich [zawarli]
kontrakt sprzedaży dóbr Nieszawa z folwarkiem
Michałowo i Holendry w powiecie poznańskim w dniu 25.06.1791 r. za
120 000złp. (f. 37v).”
Jak już wyżej powiedziano, kolejność imion w kontrakcie sprzedaży dóbr ojcowskich, zachowuje prawdopodobnie zasady ich starszeństwa; byłoby to zgodne z obowiązującymi pisarzy grodzkich regułami sporządzania aktów urzędowych i zachowania właściwej hierarchii przy wymienianiu uczestników umowy. Pośrednim potwierdzeniem takiej interpretacji jest dodatkowy akt sporządzony w roku następnym, czyli 1792., również znajdujący się w A.P. P-ń, w aktach grodzkich Poznania o sygn. Gr. 638 o następującej treści:
„Longin wygardon [?] de Sakin Osten syn
zmarłego Ignacego Ostena
i Justyny z Kąsinowskich, wedle kontraktu spisanego 25.06.1791. r.
między:
braćmi rodzonymi Teodorem oraz Ignacym i zeznającym … doszedłszy
do wieku, dobra Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendrami
w powiecie poznańskim [odziedziczone] po
ojcu sprzedaje …”
Świadczy on jednoznacznie o fakcie, że w chwili zawierania pierwotnego kontraktu, Longin - najmłodszy z braci nie osiągnął jeszcze 24. lat uprawniających w I. Rzeczypospolitej do obrotu ziemią, w związku, z czym „po dojściu do wieku” musiał potwierdzić uprzednio spisaną umowę. Dokument ten jest o tyle istotny, że powtórnie potwierdza hierarchię starszeństwa braci, a tym samym dowodzi, że Ignacy musiał się urodzić po roku 1762., co pośrednio poświadcza również jego identyfikację z uprzednio wymienionym Janem Ignacym Kazimierzem.
Sprzedaż Nieszawy nastąpiła prawie w przeddzień drugiego rozbioru Polski i nie wiadomo jak wobec zmiany ustroju państwowego wyszli na tej transakcji sprzedający. Zaczęte w 1730. roku - po śmierci antenata polskiej linii Jana Wiganda - podziały spadkowe, po 61 latach - w trzecim pokoleniu doprowadziły do sytuacji, w której Ignacy z braćmi przeszli z warstwy szlacheckiej posesjonatów do nie posiadającej ziemi „gołoty”. Niewątpliwie sprzedaż majątku pozwoliła na usamodzielnienie się każdego z nich, lecz wobec czasów, które wkrótce nadeszły jest wątpliwe, aby uzyskane pieniądze mogły stanowić kapitał wystarczający na zabezpieczenie bytu ich rodzinom w nadchodzących latach.
Jedynym z braci, którego egzystencja nie pozostawiła w zaborze pruskim prawie żadnych stwier-dzonych śladów dokumentacyjnych jest Ignacy. Może to świadczyć - choć jako nadzwyczaj wątła przesłanka – o jego udziale w ruchach wolnościowych opisanych we wstępie opracowania, w następstwie, czego czuł się zmuszony do opuszczenia granic tego zaboru. Wszelkie jednak możliwe hipotezy o jego losach, są wyłącznie teoretycznymi przypuszczeniami - bez dotychczasowego ich udokumentowania.
Jednym jedynym potwierdzonym kontaktem Ignacego ze starszym bratem Teodorem, było jego uczestnictwo w ceremonii chrztu córki Teodora i Konstancji, Małgorzaty, która odbyła się w dniu 12. lipca 1805. w Pacholewie. Występował na niej w charakterze ojca chrzestnego, a jego obecność zaświadcza, że w 1805. roku poruszał się na terenie zaboru pruskiego bez trudności.
Zbliżony charakter, jako niepotwierdzone aktem metrykalnym - mają niestety również informacje o jego małżeństwie. Otóż w wyniku szerokiej kwerendy wśród żyjącej jeszcze rodziny, jej powinowatych oraz znajomych, do akt osobistych Ignacego trafiło w wyniku korespondencji Macieja Wilde (Australia) z Aleksandrem Waldeck’iem (Kanada), krótkie opracowanie historii rodziny Wilde, spisane w 1962. w Melbourne przez Janusza Wilde. Ze względu na jego wartość dokumentacyjną, operowanie przez autora staroświecką polszczyzną, urok oraz koloryt opowieści o siedzibie ziemiańskiej, szczególnie we fragmentach dotyczących powstania styczniowego, a także znaczenie tego opracowania dla historii późniejszego X. pokolenia, przytaczam je w całości:
Ożenił się Jan Ferdynand Wilde dnia
24 lutego 1857 roku z Marją Matyldą
córką Karola Wilhelma Gruetzmacher’a, dziedzica Bieganowa na
Kujawach i tegoż
żony Anny Augusty z domu Puhan, rodem z Miechowic. Do rodziny
Gruetzmacher
należały naówczas dobra Bieganowskie, oraz w tejże gminie dobra
Czołówek z
folwarkiem. Te ostatnie zostały przekazane synowi Antoniemu Gr., zaś
dobra
Bieganowskie z powodu wyposażenia licznych córek zamierzał Karol
Wilch. Gr.
sprzedać. Jan Ferdynand Wilde, niechcąc aby takowe dobra przeszły w
obce
posiadanie, nabył je na siebie, spłacając resztę sukcesorów i
wierzycieli,
stając się osobiście wyłącznym dziedzicem tychże dóbr Bieganowa
z folwarkiem
Kisielewo. Niemniej jednak nadal przeważnie w Sobótce
zamieszkiwał, którym to
dobrom, jako rozleglejszym i bardziej intratnym, więcej uwagi
poświęcał.
W powstaniu 1863 roku brał Jan
Ferdynand W. czynny udział jako łącznik powiatów Łęczyckiego i
Radziejowskiego.
Z tego powodu był przez oddział kozaków aresztowanym, lecz
potrafił się jakoś
uwolnić. Gorzej stało się z przyjacielem Augustem Boguszem, bo ten
poległ w
tymże powstaniu. Został zabity przez kozaków pod Włocławkiem.
Nad utratą swego
najlepszego przyjaciela bardzo miał ubolewać. Pozatem zaprzyjaźniony
był z rodziną
Kozłowskich, którzy posiadali dobra niedaleko Bieganowa, lecz
już po drugiej
stronie granicy z Prusami, gdzieś nad Gopłem, blisko Kruszwicy, z
którymi po
utracie Bogusza się najbardziej zaprzyjaźnił. Z żony swej Marji,
pozostawił
krom dwóch córek, trzech synów: 1/ Józefa
Witolda, 2/ Alfreda Augusta i 3/ Jana
– Włodzimierza. Zmarł Jan-Ferdynand Wilde, w Bieganowie dnia 20 maja
1893 roku,
zaś żona Marja (-Matylda) z Gruetzmacher’ów Wildowa zmarła w
Bieganowie dnia 29.VII.1911
roku. Pochowani zostali w grobowcu rodzinnym w Radziejowie-Kuj.
Babkę moją, śp. Marję de
Gruetzmacher Wildową pamiętam bardzo dobrze. Miałem już jedenaście lat,
kiedy
zmarła. Mieszkała w Bieganowie i zawsze jeszcze pozostawała tą czułą
matką, a
Ojciec nasz też był bardzo do Niej przywiązany. Pomimo podeszłego
wieku, była
osoba dystyngowaną i uważającą, oraz umysłowo zupełnie trzeźwą. Za
młodych lat
otrzymać musiała staranne wychowanie i edukację. Władała swobodnie
obcemi
językami, tak francuskim, jak i niemieckim. W otoczeniu domowem
mówiła polskim
językiem. Ponieważ jedyny brat jej „Antoni Gr. z Czołówka”
odebrał sobie życie,
osierocając w młodym wieku, dwóch synów (Włodzimierza i
Kazimierza), oraz jedną
córkę (Helenę), zaś ich owdowiałej matce śpieszno bardzo było,
aby ponownie się
zamąż wydać, więc owym trojgiem dzieci, również się bardzo
troszczyć miała,
starając się zastąpić brakujących rodziców. To też aż do śmierci
Jej, będąc już
dorosłymi, stale jeszcze do Bieganowa przyjeżdżali, jako do swej
ukochanej cioci,
która im zawsze okazywała serca i którą za to tak bardzo
miłowali. Byli oni
ciotecznem rodzeństwem mego ś.p. Ojca, jako dzieci po siostrze i
bracie. Z nich
Kazimierz Gr., został dziedzicem Czołówka, przez sąsiadów
bardzo poważanym.
Ożenił się z Zaleską ze Świecka. Piastował urząd prezesa cukrowni
Dobre, oraz
społecznie bardzo był czynnym. Przez kilka lat senatorem
Rzeczypospolitej Polskiej
ze stronnictwa Narodowej-Demokracji. Włodzimierz zaś został inżynierem,
ostatnio piastował urząd prezesa Dyrekcji Gdańskiej Polskich Kolei
Państwowych.
Helena Gr. otrzymała spłatę, za którą kupiono folwark
„Pocieszyn” (w tymże
powiecie, następnie Nieszawskim, zwanym) i wydaną zamąż za Leopolda
Waldeck’a.
Była więc Babcia nasza, tą do której wszyscy przyjeżdżali, aby
ją odwiedzać.
Pamiętam jeszcze nawet jej siostry, a które tytułowaliśmy jako
„Ciocia-Babcia”,
i tak: Muszyńską, Boguszową, Lutomską, Reichlową, a które były
ciotkami mego
„ś.p. Ojca”.
Kiedy dzisiaj wspomnę te czasy,
to jakbym się naraz znalazł w jakimś średniowieczu. Suknie aż do ziemi,
u dołu
wykończone brzegiem pluszowym. Łańcuchy złota na szyjach, na końcu
których zegarki
złote z kopertami, misternie emalia i kamieniami inkrustowanemi.
Zegarki takie
wisiały na łańcuchach, lub też były przypinane jakąś ozdobną kokardą
złotą do
sukni. Nakręcane były kluczykami. Często uciekając z pod opieki
niemieckiej
bony, lub francuskiej madmoiselle, chroniłem się w pokoju Babci, gdzie
z uwagą
słuchałem, jak opowiadała o dawnych czasach, o mężu swoim, czyli moim
dziadku,
którego nie znałem, bo zmarł wcześniej. Lub też przyglądałem
się, jak pisała
swoje listy. Miała na biureczku postument porcelanowy, wyobrażający
„siedzącą
parę w strojach francuskich”, ona w peruce białej, on zaś we fraku
kolorowym i
pończochach. Kiedy wierzch tego postumentu się podnosiło, to w środku
znajdowały się dawne przyrządy do pisania, a mianowicie kałamarz z
inkaustem i
drugie naczynie tejże wielkości z dziurkami na wierzchu, a zawierający
zupełnie
drobny a suchy piasek, którym posypywało się pismo, celem
wysuszenia. Do
pisania używała gęsich piór, więc ktoś ze służby musiał o to
dbać, żeby pewna
ilość takich piór i to specjalnie zatemperowanych, zawsze w
postumencie się
znajdowała. Była dla mnie bardzo wyrozumiałą i dobrą. Często bywało, że
kiedy
już leżałem w łóżku, lecz jeszcze nie spałem, zjawiała się w
dziecinnym pokoju
i usiadłszy przy moim łóżku, pozostawała dopóki nie
usnąłem. Często opowiadała
o powstaniu (1861-63). Wielu z jej bliskich i znajomych byli
zaangażowani i
brali w taki czy inny sposób czynny udział. Wymieniała ich
nazwiska. Brat Jej
Antoni Gr., skompromitowany w tej akcji, sam sobie z tej racji życie
odebrać
miał, (lecz podobno w małżeństwie też nie był zanadto szczęśliwym).
Szwagrowie,
Bogusz, Muszyński, Lutomski, Kolbe i i. wszyscy brali, mniej lub więcej
udział,
a niektórzy przypłacili nawet swem życiem. Chłopi w tym
powstaniu, często
zdradzali i trzymali z kozakami przeciwko swym panom.
Opowiadała o swym mężu, który
często jeżdżąc końmi z Bieganowa do Sobótki i odwrotnie, jako
łącznik między
konspiratorami w Ziemi Łęczyckiej, a takimi na Kujawach usługi oddawał.
Kiedyś
w ten sposób jadąc z pewna misją zauważył w oddali oddział
kozaków. Miał przy
sobie jakieś kompromitujące papiery, których chcąc się
gwałtownie pozbyć, a nie
wiedząc jak, wsunął stangretowi do zwieszającego kapiszona (zwanego
podobno
wówczas „Bóg zapłać”). Stangreci naówczas byli
ubierani w liberję z takimi
właśnie z tyłu wiszącymi kapturami. To miało go uratować, bo kozacy
zatrzymali
i dokładnie zrewidowali pojazd, jak i ubranie dziadka, dopytując się, z
kąd,
dokąd i po co jedzie, lecz nie obmacali stangreta, nie uważając go jako
chłopa,
za podejrzanego. Takich i innych scen, wiele opowiadać mogła godzinami,
a ja
słuchałem.
Ród Gruetzmacherów, aczkolwiek
stosunkowo od nie dawna w Polsce osiadły, lecz był w trzecim pokoleniu
już
zupełnie spolszczony. Matka Marji Wildowej (z domu Gruetzmacher) była
Augusta z
domu Puhan, córka Fryderyka P. z Miechowic. Ród
Puhanów pochodzić miał z
hugenotów francuskich. Nazwisko miało także w przeszłości być
inaczej pisane.
Piastując różne urzęda w Prusiech, stali się z czasem bardzo
zamożni. Mieli
duże posiadłości pod Gdańskiem.
Fryderyk Puhan (też Frederic
Pouhan, pisany) był wielkim dygnitarzem w administracji Departamentu
Bydgoskiego, jak i w samej Bydgoszczy. Pozostali nadal protestantami w
linji
męskiej i osiadłymi na ziemiach pruskich.
Siostra Augusty z domu Puhan, Gruetzmacherowej, także z tychże Miechowic zamąż wydaną została za Ostena, którego brat, ożeniony był z hr. Dąmbską z Lubrańca (vide: kalendarz gotajski.) [Podkreślenia moje]
Potomkowie tejże
siostry także się spolszczyli. Uszlachconych przez Króla
pruskiego było trzech
braci Osten (v. Ost), bez nadania herbu. Rodem być mieli z Nowej
Marchii
(Neumark). Z nich dwóch powyżej wymienionych „trzeci miał w
Poznaniu na
urzędach pozostawać, gdzie potomkowie tegoż nadal kwiknęli. Z nich
ostatnio w
Polsce (1918-39), pisząc się „Osten – Sacken”, Teodor ożeniony z
Krystyną Daszkowska
z Piołunowa (pow. Nieszawskiego), w sądownictwie dosłużył się
stanowiska
prezesa Sądu Okręgowego w Gnieźnie. Żonę swą, jako pannę poznał w domu
naszych
rodziców, którzy wówczas (1922 r.) w swej willi w
Toruniu mieszkali. Brat
stryjeczny tegoż, Wiktor Osten (-Sacken) ożenił się z Marychną
Daszkowską z
Kwilna (tegoż powiatu Nieszawskiego) i następnie wszedł w posiadanie
folwarku
Kłonówek (graniczący z Kwilnem).
Z tego małżeństwa byli zrodzeni
dwaj synowie (Andrzej i Ryszard), rówieśnicy i koledzy zabaw
mych synów. Tak
Piołunowo, jak i Kwilno oraz Kłonówek, położone były w
bezpośrednim sąsiedztwie
Latkowa na Kujawach.
Wniosłem do
kroniki w Melbourne 1962 roku
Janusz
Wilde”
Z trzech braci, którzy osiągnęli wiek dojrzały i wymienieni zostali w akcie sprzedaży, ojcowskie-go majątku w Nieszawie, tylko Ignacy (Jan Ignacy Kazimierz) - może wchodzić w rachubę jako ten, który poślubił Puhanówę, siostrę Augusty Grützmacher. Małżeństwa i osoby żon obu pozostałych braci są solidnie udokumentowane i nie budzą najmniejszych wątpliwości, przy czym dla porządku należy dodać, że to właśnie starszy Teodor poślubił Konstancję Dąmbską z Lubrańca.
Można mieć jedynie nadzieję, że informacja o małżeństwie z Puhan’ówną nie jest równie bałamutna, jak wiadomości genealogiczno-heraldyczne o szlachectwie rodziny „Osten-Sacken”, jej herbie i noszonym nazwisku. Zważywszy jednak, że Augusta była prababką autora wspomnień, a matką jego ulubionej babki, z którą jak sam pisze spędzał wiele czasu wysłuchując opowieści z jej życia, nie wydaje się, aby informacja ta mogła być nieprawdziwa, tym bardziej, że dla babki autora, Puhan’ówna zamężna Osten-Sacken była siostrą jej matki, a więc najbliższą ciotką, którą musiała dobrze znać, wielokrotnie ją widywać, a można przypuszczać, że znała również osobiście jej męża – Ignacego.
O ile, więc związek ten rzeczywiście miał miejsce, to rozważając przypuszczalną datę jego zawarcia, należy podkreślić dużą różnicę wieku między małżonkami. Otóż wiadomo z innego załączonego dokumentu do opracowanej historii rodziny Wilde, że Augusta – prababka autora opracowania – urodziła się dopiero w 1801. roku., w takim razie jej siostra musiała być od niej dużo starsza, bowiem Ignacy w 1800. roku miał z pewnością ponad 33 lata. Przyjmując zaś, że w dniu ślubu różnica między małżonkami wynosiła około 20. lat oraz, że Ignacy nie przekroczył wówczas wieku 40. lat, można domniemywać rok urodzenia jego żony – panny Puhan (Pouhan) z Miechowic na lata około 1785. roku.
Według „Wykazu urzędowych nazw miejscowości w Polsce” (strona 436) w gminie Brześć Kujawski istnieją trzy miejscowości o nazwach:
- Miechowice
- Miechowice Duże
- Miechowice Małe.
Natomiast w tomie VI., wydanym w 1885. w Warszawie „SŁOWNIKA GEOGRAFICZNEGO KRÓLESTWA POLSKIEGO”, na stronie 318, miejscowość ta opisana jest następująco:
„Michowice albo Miechowice,
wieś,
folwark i kolonia, powiat włocławski, gmina Falborz, parafia Brześć.
Jest tu
szkoła początkowa. W 1827 r. Miechowice wieś rządowa, 14 dymów,
123 mieszkańców;
kolonia Miechowice 3 dymy, 17 mieszkańców. Folwark Miechowice
rol.. 455 mórg.
Wieś Miechowice os. 18, z gr. mr. 474; kol. Miechowice os. 15, z gr.
mr. 136.”
Jest niewątpliwe, że wszystkie wysunięte powyżej domniemania, mogłyby zostać z pewnością potwierdzone lub odrzucone w oparciu o dokumenty – nawet szczątkowe - znajdujące się z pewnością w jakimś nieznanym archiwum państwowym lub kościelnym na terenie, na którym Ignacy, sam lub z rodziną w pierwszej połowie XIX. wieku zamieszkiwał. Jednak obszar, który należałoby zbadać, obejmujący dwa byłe zabory (pruski i rosyjski), bez jakichkolwiek wskazówek lokalizacyjnych, zmuszałby do bezplanowej – inaczej mówiąc dzikiej - kwerendy, której uwieńczenie sukcesem byłoby niezmiernie wątpliwe, szczególnie biorąc pod uwagę stan zachowania akt w byłym zaborze rosyjskim.
Przy końcu omawiania postaci Ignacego, należy przytoczyć informacje poświęcone jego osobie w kronice rodzinnej. Mimo, że był on dla naszego kronikarza Kazimierza bratem jego dziadka, czyli stosunkowo nieodległym wiekowo bardzo bliskim pokoleniowo członkiem rodziny, to poświęcił mu on znikomą ilość miejsca, pisząc jedynie:
„Brat dziada Ignacy służył wojskowo i miał
stopień stabs-kapitana, pozostawił syna Zefiryna.”
Mała wiarygodność tej kroniki czyni wszystkie zawarte w niej wiadomości wątpliwymi, a w każ-dym bądź razie wymagającymi skrupulatnego sprawdzenia. Oczywiście o ile jest to możliwe. W odniesieniu do stopnia stabs-kapitana, wiadomo z artykułu W. Tokarza zamieszczonego w czasopiśmie wojskowym „Bellona” w 1924. roku, że rangę stabs oficera w poszczególnych rodzajach broni, zaproponowała Komisja Wojskowa w 1789. roku, a król Stanisław August Poniatowski ten projekt zaakceptował i zarządził wprowadzenie tego stopnia w polskim wojsku.
Kapitanowie sztabowi stali w hierarchii oficerów kompanijnych niżej od kapitanów dowodzących kompaniami i byli oficerami zastępującymi szefa, pułkownika lub podpułkownika w dowodzeniu ich kompaniami.
Z kolei na podstawie tabeli zamieszczonej na str. 848 Wielkiej Encyklopedii Powszechnej Ilustrowanej, tom III – IV, wydanej w Warszawie w 1904. wiadomo, że ranga sztabskapitana w piechocie, a sztbsrotmistrza w kawalerii istniała, za wyjątkiem opisanego epizodu w wojskach I. Rzeczypospolitej, wyłącznie w armii carskiej Rosji, w której z kolei jest bardzo wątpliwe, aby służył Ignacy.
W każdym bądź razie można jednoznacznie stwierdzić, że jego dane nie figurują w żadnym wykazie oficerów zamieszczonych w niżej wymienionych pozycjach:
1. Mariusz Machynia, Czesław Srzednicki -„Wojsko Koronne PIECHOTA. Oficerowie Wojska Koronnego 1777 – 1794. Spisy” (Księgarnia Akademicka, Kraków 1998). Figuruje natomiast w tych spisach dymisjonowany Teodor, co zostało opisane w jego życiorysie.
2. W całej obszernej literaturze związanej z legionami J.H. Dąrowskiego i zawartymi w niej indeksami nazwisk, nie jest wymieniony żaden „Osten”.
3.
Nie
figuruje również żaden „Osten” w nadzwyczaj
rzetelnej dwutomowej pracy Bronisława Gembarzewskiego pt. „Wojsko Polskie – Księstwo
Warszawskie. 1807 – 1814.”, do której załączona jest „Lista
Imienna Oficerów Wojska Księstwa Warszawskiego. 1809 – 1814
Roku.”
4.
Analogicznie sytuacja przedstawia się w II. tomie tego samego autora
pt. „Wojsko
Polskie 1815 – 1830” gdzie również dołączona jest „Lista Imienna Oficerów Wojska
Polskiego 1817 – 1830.”
5. Potwierdzeniem danych B. Gembarzewskiego jest „Rocznik Woyskowy Królestwa Polskiego” sprawdzony za lata 1817 – 1828, w którym również brak nazwiska „Osten”.
Można przypuszczać, że jest to niestety kolejna – określając delikatnie – niedokładność kroniki rodzinnej.
STEFAN FLORIAN
KOD:
VII.2.
éprzed
04.01.1758. - † - ?
-
Stefana Floriana znamy wyłącznie z zapisu w „Liber baptisatorum” ksiąg metrykalnych parafii w Białężynie, do której należała Nieszawa. Jeżeli jego chrzest odbył się w dniu 04. stycznia 1758. roku, to musiał się urodzić rzecz jasna wcześniej. Według zasad genealogicznych podanych przez prof. W. Dworzaczka w jego książce pt. „Genealogia”, w rodzinach szlacheckich chrzest odbywał się najdalej w miesiąc po urodzeniu, ale zazwyczaj miało to miejsce po tygodniu tak, więc można przyjąć, że Stefan Florian urodził się w ostatnich dniach 1757. roku. Jego rodzicami chrzestnymi byli Eleonora i Stanisław Miniszewscy, czyli siostra jego ojca z mężem.
Jest pierwszym uwidocznionym w księgach kościelnych dzieckiem Ignacego i Justyny, co oczywiście nie oznacza, że nim rzeczywiście był. Na ten temat profesor pisze:
„Ogromna liczba dzieci marła w
niemowlęctwie. Nie zawsze księgi metrykalne informują nas o tych
zgonach. Libri
mortuorum bowiem sięgają często
świeższej daty niż baptisatorum.”
Gdyby Stefan Florian dożył wieku chłopięcego lub młodzieńczego, jego akt zgonu niechybnie znajdowałby się w księdze zmarłych Białężyna, jeżeli natomiast go brak, to można przypuszczać, że zmarł w wieku niemowlęcym i został pochowany poza cmentarzem w Białężynie, a ksiądz celebrujący ceremonię pogrzebową niemowlęcia, zapomniał względnie uważał za zbędne - wobec nagminnej śmiertelności niemowląt - dokonać odnośnego wpisu w księdze zmarłych parafii.
LONGIN KAZIMIERZ
KOD:
VII. 3.
éprzed
22.03.1768. - †
02.09.1809.
Jak przy omawianiu postaci Ignacego wywiedziono, najmłodszy syn Ignacego i Justyny z Kąsinowskich, Longin Kazimierz urodził się w Nieszawie, prawdopodobnie około połowy marca 1768. roku, bowiem jego chrzest miał miejsce 22. tego miesiąca, w takcie, którego nadano mu imiona - Kazimierz Longin. Jego rodzicami chrzestnymi byli: z pewnością zaprzyjaźniony sąsiad – „wielmożny Ignacy Gumowski” i będąca jeszcze ciągle panną, siostra jego matki Anna (Joanna) Kąsinowska. Identyfikacja Longina Kazimierza z zapisanym pod tą datą w księdze urodzeń Nieszawy dzieckiem - ochrzczonym jako Kazimierz Longin jest niewątpliwa, bowiem przestawienie imion stanowiło w owych czasach nagminną praktykę, o czym już była mowa w historii jego brata Ignacego. Akt jego chrztu przechowywany w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, w aktach parafii katolickiej w Białężynie na mikrofilmie 2261, ma - z uwagi na małą czytelność - przypuszczalnie następującą treść:
„1768 Annus Nieszawa
Ego qui supra Baptisawi infantem
Dini Nominis Casimirum Longinum Patris Magnific Ignatii Osten Matris
Magnifica
Justina coligum legitimi. Patricii
fuerant Magnificus Ignatus
Gumowski et Magnifica Joanna Kąsinowska Virgo. Die 22
Martii.”
po przetłumaczeniu :
„Roku 1768 w Nieszawie
w dniu 22 marca, ja wyżej
wymieniony (ksiądz) ochrzciłem dziecko płci męskiej, któremu
nadano imiona
Kazimierz Longin, pochodzące z legalnego związku Wielmożnego Pana
Ignacego
Ostena i matki Wielmożnej Justyny. Rodzicami chrzestnymi byli
Wielmożny Ignacy
Gumowski i Wielmożna Panna Joanna Kąsinowska."
Nie posiadamy – podobnie jak w przypadku pozostałego rodzeństwa – żadnych danych pozwalających określić przebieg dzieciństwa, młodości oraz wykształcenia Longina. Dwie notatki zawarte w „Tekach Dworzaczka”, a mianowicie:
-
pierwsza,
datowana na 1788. rok i zawarta w aktach grodzkich Poznania {A,P,
P-ń, stara sygn. Poznań Gr. 1365, f. 512v} o treści: „Longin w imieniu ojca Ignacego Ostena,
dziedzica dóbr Nieszawa [plenipotentem].”
- i druga, datowana na 1790. i przechowywana w tym samym archiwum, w aktach oznaczonych wg prof. 164 (Rel. C. Posnan. T. 632) o treści:
„Wyrok polubowny w sprawie działów między
spadkobiercami zmarłego Krzysztofa Lipskiego, wydany 1790. 15/III przez
sąd
polubowny województwa poznańskiego. Między Petronelą z
Bilińskich Rynarzewską
wdową i matką, Józefem, Franciszkiem Ksawerym, Weroniką,
Nepomucena, Rozalią i
Konstancją - pannami, braćmi i siostrami rodzonymi Lipskimi, zmarłego
Krzysztofa Lipskiego z Petronelą z Bielińskich w pierwszym jej
małżeństwie
spłodzonymi synami i córkami, a Franciszkiem Moszczenskim
podkomorzym
J.Kr.Mci. komisarzem wojskowo-cywilnym i Józefem Gorczyczewskim
regensem
ziemskim gnieźnieńskim występującym przez Longina Ostena. Sprawa
dotyczy
rozdziału należności zapisanej na dobrach Złotniki na rzecz
zmarłego
Krzysztofa Lipskiego, a odstąpionej przez dożywotniczkę wdowę Petronelę
z
Bielińskich obecnie 2 voto małżonkę Antoniego Rynarzewskiego na
wyżej wymienionych
jej synów i córki z pierwszego małżeństwa. Sumę tę 1.625
złp. obciążającą dobra
Złotniki, których dziedzicem był Józef Gorczyczewski, a
obecnym jest Franciszek
Moszczeński, sąd dzieli w ten sposób że trzy ćwierci otrzymają
głowy męskie,
Józef i Franciszek Ksawery Lipscy, 1/4 cztery córki
zmarłego Lipskiego
(k.550)."
mogą sugerować jego prawnicze predyspozycje oraz obycie procesowe, ale nie dają żadnych podstaw do wyciągania wniosków o jego prawniczym wykształceniu. Biorąc pod uwagę jego młody wiek można raczej przypuszczać, że były to wystąpienia wchodzącego w życie szlacheckiego syna, mające na celu uzyskanie niezbędnej praktyki w życiu publicznym.
Z pewnością jednak, jak każde wówczas szlacheckie dziecko wychowywane w majątku ziemskim, uczestniczył u boku ojca w codziennym życiu gospodarczym, i to właśnie ta praktyka uzupełniona zapewne o zwyczajowe wykształcenie w dostępnej lub preferowanej przez rodziców szkole, stanowiła całą jego edukację, jako kapitał na dorosłe życie.
W
tymże 1790.
roku w dniu 25. lipca, zmarł jego ojciec, Ignacy. Niewykluczone, że
była to
śmierć niespodziewana, jako że Ignacy dopiero przekroczył 57 lat i
nawet na swoje
czasy nie należał do mężczyzn w podeszłym wieku. Koniec lipca, był
okresem
najgorętszych prac polowych i należy domniemywać, że bracia w tym
czasie nie
mieli czasu na podejmowanie jakichkolwiek brzemiennych w skutki decyzji
dotyczących
przyszłości, mimo przypuszczalnej determinacji w kwestii sprzedaży
Nieszawy i
podziału uzyskanych pieniędzy. Realizacja tego zamierzenia była zresztą
utrudniona,
jako, że Longin miał wówczas dopiero 22 lata, wobec wymaganych
przez
obowiązujące prawo przy obrocie ziemią - 24., co oczywiście
komplikowało całe
przedsięwzięcie. Dopiero w dniu 25.06.
Należy przypuszczać, że zawarta wówczas z Adamem Zygmuntem Żychlińskim umowa została w tymże roku sfinalizowana, Nieszawa fizycznie mu przekazana, a rozliczenie gotówkowe według ustaleń dokonane. Jednakże, aby dopełnić wymaganych prawem formalności Longin przypuszczalnie zobowiązał się „po dojściu do lat” uzupełnić zawarty kontrakt, za co niewątpliwie bracia poręczyli. Uzupełnienie to zostało dokonane w roku następnym, a „Teki Dworzaczka” zawierają na ten temat następującą notatkę:
„Longin Wygardon de Sakin Osten syn zmarłego
Ignacego Ostena i Justyny z Kąsinowskich, wedle kontraktu miedzy:
Teodorem,
Ignacym i zeznającym, braćmi rodzonymi Ob. [?] z I [jednej
strony], a
Adamem Zygmuntem Żychlińskim z II [drugiej
strony] spisanego 25.06.1791 r., doszedłszy do wieku,
dobra Nieszawa z
folwarkami Michałowo i Holendrami w powiecie poznańskim [odziedziczone] po ojcu sprzedaje: Aleksandrowi,
Bogusławowi i Piotrowi, braciom rodzonym Żychlińskim, synom zmarłego
Adama
Zygmunta Żychlińskiego i Krystyny z Glezimierskich, za 120.000 złp. (f.
929).”
{A.P. P-ń, sygn. Poznań Gr.
Ten aneks do zasadniczej umowa z 1792. roku, o ile został prawidłowo odczytany, a użyte przez pisarza skróty właściwie rozwinięte, przedstawia się następująco:
„Rezygnacya Dóbr
Nieszawy Z Folwarkiem Michałowo Zwanym Z Hollendrami.
Przed Sądem Ziemskim Powiatu Poznań y
Międzyrzecz osobiście stanąwszy Wielmożny Longin Wygardon de Sakin
Osten.
Niegdy Wielmożnego Ignacego Ostena z Jejmością Justiną z Kąsinowskich
Syn
spłodzony samno dobrowolnie yrozmyślnie zeznał Iż on stosując się Sam
do
Kontraktu Wieczystej Sprzedaży o Dobra Nieszawa z Przyległościami
Między
Wielmożnymi Teodorem i Ignacym Tudziesz sobą Zeznaiącym Ostenami iako
Bracią
rodzonemi z iedney, a Niegdy Wielmożnym Adamem Zygmuntem Dwóch
Imion Żychlińskim
z drugiej strony [Tu w-?] Poznaniu
dnia 250 Mca Czerwca R= Przeszłego yXięgami Grodzkiemi
Poznania dnia
Tegoż roborowanego iako y [Submissyi-?]
pod Tymże Dniem przez siebie uczynoney Przyszedłszy już do Wieku z
Prawa
Zupełnego Zadosyć czyniąc Tejże (Submissyi) Rzeczone Dobra Nieszawa z
Folwarkiem Michałowo zwanym Hollendrami wWdztwie y Powiecie Poznań
leżące czyli
część z Dóbr Tych Prawem Natury po Niegdy Wielmożnym Oycu
względnie Wielmożnych
Teodora y Ignacego Braci Rodzonych Ostenów na siebie spadłą ze
Wszystkiemi
Dezertami pod Jakiemkolwiek Nazwiskiem do Dóbr Tych zdawna
Należącemi Budynkami
Dworskiemi ywszystkiemi Polami Rolami Łąkami Lasami Chrostami Zaroślami
Rzekami
Strugami Wodociekami Jeziorami Stawami Sadzawkami Inwentarzem Wiejskim
oprócz Inwentarza
Dworskiego yPtastwa Poddanemi Oboyey Płci Tam na Gruncie Dóbr
Tych Zostaiącemi
samo Też y gdzieszkolwiek Tułaiącemi z wolnych Onych Odzyskaniem
oprócz
Pracowitych Marcina Jakuba Braci Rodzonych Zawzinskich z Żonami
yDziećmi którzy
od Terazieyszy Rezygnacyi wyłączają się Młynami Wodnemi yWietrznymi Ich
Dochodami
oraz z wolnym Prezentowaniem Proboszczów zgoła zCałkowitym
Dóbr Tych Użytkiem
Jak daleko ySzeroko Jak Te Dobra Zdawna w Swoim Ograniczeniu zostawać
powinny
Nic sobie ani Następcom Swoim Prawa Własności niezostawniaiąc ani pod
Jakiemkolwiek Pozorem niewyłączaiąc Wielmożnym Aleksandrowi Starszemu
Bogusławowi yPiotrowi Młodszym Braciom między sobą Rodzonym Żychlińskim
Niegdy
Wielmożnego Adama Zygmunta dwóch Imion Żychlińskiego z Wielmożną
Krystyną z
Glezimierskich spłodzonym Synom y Ich Następcom a To za sumę sto
dwadzieścia
Tysięcy Zł. Pol. łącząc już Porękawiczne [?]
kontraktem Powyższym ustanowiona Za cały Szacunek Dóbr, a w
Summie
złącznej Czterdzieści y Jeden Tysięcy Zł. Pol. na zniesienie
Długów Kontraktem
wyszczególnionych na Gruncie Niegdy Wielmożnemu Żychlińskiemu do
zniesienia
Zostawioney a w Resztniącej Summie Siedemdziesiąt yDziewięć Tysięcy Zł.
Pol. do
Zupełnego Szacunku Przynależnej do Rąk Zeznaiącego i Wielmoznych Braci
już
wyliczonej y urzędownie w R= Przeszłym zakwitowanej oprócz
Podatku Offiary [...?...] Grosza y Innych Resztey
który iak z Tych
Dóbr opłacą się Wielmożni Żychlińscy mimo Szacunku znosić winni
będą daie
dawnie odprzedaie ustępnie y na Wieczność Rezygnuie [...?...] w Te Dobra dawniey już dopuszczoney Teraz
dopuszcza Dokumenta Wszystkie do Dóbr Tych scigaiące się oddać
zarzeka Ewikcyą [?] Ogulną od Wszelkich
Przeszkód Wielmożny
Zeznawaiący wraz z Swemi Następcami Wielmożnym Żychlińskim ręczy y za
nią się
na Dobrach swych wszystkich Tudziesz Summach mianych y mieć mogących
zgoła na
Całkowitym Maiątku Zapisuie a To pod ostrością Praw Kraiowych w
Przypadku
Sprzeciwienia są Sąd własnego Powiatu do Odpowiedzi naznacza Mocą Tego
dobrowolnego
zeznania które własną Podpisał Ręką
Longin Osten
na Rezygnacyę Dóbr Trzeci Części Nieszawa
podług Submissyi [?] w Roku przeszłym
uczyniony na [...?...] Zychlińskich.”
Przypuszczalnie sprzedający i nabywcy byli kuzynami, jako że babką braci Żychlińskich była Petronela Kąsinowska, niewątpliwie krewna matki braci Osten. Sprzedany majątek okazał się jednak obciążony zapisami dokonanymi przez zmarłego ojca, o czym bliżej będzie mowa w życiorysie Teodora. Zważywszy, że nie ma żadnych informacji na temat żyjącej w owym czasie ich siostry lub sióstr, co nawiasem mówiąc byłoby niechybnie odnotowane w kontrakcie sprzedażnym z zawarowaniem dla nich odpowiednich kwot posagowych, cała suma przypadła Teodorowi, Ignacemu i Longinowi. Wypadło, więc po ok. 26.000 złp. na każdego, o ile oczywiście dokonali równego podziału. W owym czasie nie była to już na tyle liczącą się suma, aby móc za nią kupić samodzielną posiadłość, względnie powierzyć ją finansiście z myślą o życiu z procentów od kapitału, zaś mając na uwadze dokonany w tym samym roku II. rozbiór Polski, należy sądzić, że lepszym wyjściem byłoby jednak zatrzymanie Nieszawy. Na marginesie historii jej sprzedaży należy powiedzieć, że jeden z braci nabywców Żychlińskich - Aleksander, według książki pt. „Das Jar 1793 – Urkunden und Aktenstücke zur Geschichte der Organisation Südpreussens“ wydanej w Poznaniu w 1895., w trakcie organizacji pruskiej administracji królewskiej po drugim rozbiorze, został mianowany landratem okręgu Powidz, czyli według współczesnej nam nomenklatury został starostą - kolaborantem władz zaborczych.
Odchodząc na chwilę od zasadniczego tematu rekonstruowanej historii życia Longina, należy się chwilę zastanowić nad imionami użytymi przez prof. W. Dworzaczka: „Longin Wygardon”. Rzeczywiście takimi imionami podpisał się Longin na dokumencie pierwszej umowy sprzedaży Nieszawy w 1791. {P-ń, Gr. 637, karta 37a}, ale na poprzedniej stronie w tekście łacińskim tej umowy widnieją podpisy: „Ignacy wygardon z Sakinów Osten” oraz „Longin wygardon z Sakinów Osten”. W obydwu wypadkach słowo „wygardon” pisane jest małą literą, co świadczy, że wyraz ten nie jest imieniem własnym, a raczej przyimkiem użytym świadomie przez obu braci. Poszukiwania w słownikach języka polskiego, od najstarszych, poprzez kościelne do słowników gwar, nie przyniosły wyjaśnienia znaczenia tego wyrazu. Wobec faktu, że kwalifikowany znawca pisowni używanej przy sporządzaniu akt grodzkich w XVIII. wieku, jakim był prof. W. Dworzaczek uznał ten wyraz za imię własne, prowadzi do wniosku, że może chodzić wyłącznie o lokalne, używane w krótkim okresie czasu wyrażenie gwarowe. Być może jest to sparafrazowany w ten sposób łaciński przymiotnik „vigeo, ere, ui”, który według „Słownika łacińsko-polskiego” M. Plezi oznacza w pierwszej kolejności: „być żywotnym, krzepkim, w pełni sił, kwitnąć młodością”, a którego celowe użycie przez braci miało podkreślić ich aktualną kondycję fizyczną.
Transakcja
sprzedaży Nieszawy usamodzielniła całą trójkę braci, pozwalając
każdemu na
pójście własną życiową drogą. Bezspornie wiadomo, że starszy
Teodor wziął ślub
już w styczniu 1792. roku, a niewiele później uczynił to
również i Longin
Kazimierz. Nie mamy niestety zapisu z tej jego uroczystości, bowiem
nadzwyczaj
skrupulatna analiza posiadanych informacji nie pozwala na jednoznaczne
ustalenie rodziców, a tym samym siedziby rodzinnej i parafii -
żony Longina.
Jednak wspomniana data roczna wynika ze znanego nam dokumentu ślubu
jego
najstarszej córki Aleksandry, w którym wymieniony wiek
panny młodej pozwala wyznaczyć
datę jej urodzenia w 1793. rok, z czego jednoznacznie wynika, że Longin
wstąpił
w związki małżeńskie przypuszczalnie również w
Ten sam dokument określając również miejsce urodzenia Aleksandry w Węgorzewie, wskazuje jednocześnie nazwę pierwszego majątku dzierżawionego przez Longina po ślubie.
Wybranką była Wirydiana Loga. O rodzinie Logów w literaturze genealogicznej istnieją nieliczne wiadomości, a i te, które są dostępne wykazują sprzeczności, myląc zazwyczaj dwa rody: Logów i Loków. Uwaga ta dotyczy zarówno mało wiarygodnego „HERBARZA SZLACHTY POLSKIEJ” Seweryna Uruskiego, który w tomie IX. wydanym w 1912. wręcz pisze: „Loga vel Loka h. Rogala”, jak również załączonego opracowania historii rodziny, napisanej przez Janusza Wilde, a uzyskanej analogicznie do wchodzącej w skład akt osobistych „Ignacego”, zarysu historii rodziny Wilde.
Najbardziej rzetelny i tym samym ceniony faktograficznie - „HERBARZ POLSKI”, Adama Bonieckiego zalicza Logów do herbu „KOPACZ” z odmianą, która polega na wizerunku nad koroną wieńczącą herb, pełnej sylwetki czarnego sępa, zwróconego dziobem w lewo.
Boniecki wywodzi Logów od Jerzego, który w 1517 roku żył w Wielkopolsce i zakupił połowę miejscowości Grochowo oraz czwartą część Czarmyśla.
Uwzględniając – w oparciu o znane i dalej cytowane dokumenty - wszelkie możliwe uwarunkowania pozwalające na wydedukowanie przybliżonego wieku Wirydiany, należy przypuszczać, że wychodząc w 1793. za Longina Kazimierza, miała około 20 – 23. lat, co wskazywałoby na rok jej urodzenia w granicach lat 1770 – 1773. Potwierdza to pośrednio – pamiętając o ówczesnej swobodzie urzędników w określaniu wieku petentów - późniejszy akt stanu cywilnego urodzenia jej córki, Antoniny Sofronii w dniu 10.06.1809., w którym podany został wiek matki na 37 lat, co wskazując na 1772. rok. W takim razie rodziców Wirydiany należy prawdopodobnie szukać wśród zestawionych przez Bonieckiego następujących przedstawicielach tej rodziny:
(Cytat z książki: „HERBARZ
POLSKI”, Część I, „Wiadomości
Historyczno-Genealogiczne o Rodach Szlacheckich”, ułożyli Adam
Boniecki i Artur Reiski, Tom XV, Warszawa 1912.)
„Fryderyk
z Grochowa, dziedzic wójtostwa w Lubionce, które wykupił
1724 r. od
Małachow-skiego (MP), porucznik kawalerji koronnej, zmarł 1749 r.,
pozostawiwszy, z Anny von Zander, synów: Krzysztofa, zmarłego
1785 r., którego
z Heleny Karśnickiej, syn Józef, Wawrzyńca, burgrabiego
grodzkiego wałeckiego
1780-1782 roku, dziedzica Raczkowa, bezdzietnego z Franciszką
Jaraczewską,
zmarłego 1793 r. i Jana, dziedzica Lubionki, którą sprzedał 1778
r., ożenionego
1-o v. z Henrjettą v. Grumprecht, 2-o v. z Konstancją Rozbicką,
zmarłego 1790
r., po którym synowie: Jan Wojciech, ożeniony z Joanną Rozbicką;
Adam Tomasz,
ożeniony z Joanną Dubiejewską; Ludwik August, oficer dragonów
pruskich 1807 r.
i Fryderyk Stefan.
Ekard
z Grochowa, trzeci syn Krzysztofa, z Ludwiki Doroty Wedelskiej, miał
synów: Bogusława,
zmarłego 1779 r., którego, z Elżbiety z Lewald-Mejerów,
syn Ludwik i Jana
Krzysztofa.
Jan
Krzysztof, ur. 1702 r. w Rogoźnie, dziedzic Bukowca, z żoną
Emerencjanną
Lewald-Mejerówną, kwitował 1736 r. rodziców w Wałczu
(Oblat Gr. Warszaw. 1793
r.), zeznał 1787 r. zapis na rzecz tejże żony, umarł 1788 r. w
Trojanowie,
zostawiwszy liczne potomstwo. Wdowa po nim, pokwitowana 1790 roku przez
synów:
Józefa i Wawrzyńca, a 1793 r. przez Jakóba i Wiktora (DW.
109 f. 1102), umarła
1794 r. Z córek ich: Anna Ludwika, ur. 1736 r. zamężna
Marczyńska, zmarła 1807
r.; Konstancja, ur. 1749 r., żona Mikołaja Trepki, umarła 1805 r.;
Rozalia, ur.
1756 r. i Franciszka Krystyna, ur. 1766 r. Synowie :
1.
Józef Michał ur.
1738 r. w Rogoźnie, zeznał
1768 r. zapis na rzecz żony, Franciszki Jaraczewskiej, córki
Franciszka;
przeprowadził wywód swego szlachectwa na sejmiku w Gnieźnie 1774
r., wyjednał
potwierdzenie wywodu na sejmie 1775 r. (V.L. VIII f. 171), dziedzic
Kobyla,
Chmielewa i Boczków, umarł 1793 r., pozostawiając synów:
Filipa, ur. 1770 r.,
kapitana 9-go pułku piechoty, dymisjonowanego 1808 r., według tradycji
rodzinnej poległego w wojnach napoleońskich; Pawła, ur. 1773 r.,
dziedzica
Boczków, w sieradzkim, porucznika 4-go pułku strzelców
konnych, dymisjonowanego
1808 r., zmarłego 1820 r. i Ignacego, ur. 1778 r., którego, z
Antoniny
Zaborowskiej, syn Karol, ur. 1812 r., zmarły 1897 roku, zaślubił 1842
r. w
Częstochowie Marcjannę Malinowską, z której córki:
Jadwiga Walicka i Wanda,
zamieszkałe w Piotrkowie 1911 r.
2.
Ludwik Maciej ur. 1744 r. w
Rogoźnie,
kanonik gnieźnieński katedralny i św. Jerzego na zamku, umarł 1825 r. w
Gnieźnie.
3.
Jakób ur. 1747 r. w
Rogoźnie, mecenas w
Warszawie 1778 – 1792 r., komornik ziemski warszawski 1793. r.,
notariusz
departamentu warszawskiego, umarł 1810 pozostawiając, z Barbary
Łowickiej,
córki Juliannę, zmarłą 1862 r. i Krystynę, zmarłą 1873 r.
4.
Wawrzyniec Bogumił, ur.
1751 r., zmarł w
Gnieźnie u brata kanonika, pozostawił jednego syna i trzy córki;
Jedną z nich,
zdaje się była Beata Fijałkowska, matka arcybiskupa warszawskiego, a
wnukiem po
synie był pewno ks. Wojciech, proboszcz w Głuchowie pod Łowiczem.
5.
Jan Krzysztof, ur. 1760 r.
w Rogoźnie,
dziedzic Gruźlik, w kwidzyńskim, z Weroniki Bieleckiej, miał
córkę Wikrorję
Józefowi Moszczeńską i syna Wojciecha ur. 1780 r., zmarłego 1855
r. …
6.
Wiktor Fryderyk ur. 1763 r.
w Rogoźnie,
burgrabia grodzki warszawski 1786 r., intendent szpitalów
warszawskich i
praskich 1793 r., dzielnie walczył pod Kościuszką, którego miał
wielkie
zaufanie, dziedzic dóbr Bogusz, w kwidzyńskim, zaślubił 1787 r.
Joannę Bogumiłę
Kolońską, córkę Walentego Momota Kolońskiego, kapitana wojsk
koronnych i Estery
Jeżewskiej, zmarł 1842 roku w Bydgoszczy (DW. 103 f. 128; 105 f. 187;
109 f.
1102; 11o f. 918). …
……………
… Antoni Jan Chrzciciel, syn
Ignacego, wylegitymował się ze szlachectwa w królestwie w
połowie XIX-go wieku,
ale z h. Rogala, który należy się Lokom, a nie Logom.
……………
- Istnieje w Prusach gałąź
Logów h. Kopacz,
wywodząca się od Jakuba i Kaspra na Lubiące, synów Teodoryka,
żyjących w końcu
XVII-go i początkach XVIII-go wieku, ale zupełnie zniemczona.”
Wielkopolska gałąź rodziny Logów była według cytowanego zestawienia reprezentowana na tyle licznie, że trudno typować miejscowość, z której pochodziła Wirydiana, niemniej można przypuszczać, że domy rodzinne obojga młodych położone były wystarczająco blisko, aby ich częste kontakty już w roku śmierci ojca Longina były na etapie planowania małżeństwa. Wydaje się również, że nie będzie błędem wskazanie lokalizacji domu rodzinnego Wirydiany w okolicach Skok, dokąd z Nieszawy można było dojechać końmi w ciągu kilku godzin.
W powiecie gnieźnieńskim zamieszkiwali stosunkowo liczni Logowie i tak: w czerwcu 1780. roku w księgach metrykalnych Raczkowa (A.A. w Gnieźnie, A.P. Raczkowo, zespół 129, sygn. 1} odnotowany jest, jako ojciec chrzestny jego dziedzic, Laurenty (Wawrzyniec) Loga, który jednak, według Bonieckiego był bezdzietny, ale który jest o tyle istotny w historii rodziny Osten, że to on właśnie ukończył budowę kościoła w Raczkowie, rozpoczętą przez babkę Longina, Ludwikę Barbarę z Rydzyńskich, z fundacji Stanisława Miniszewskiego jej zięcia {„LIBER BENEFICIORUM” Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Gniezno 1880, tom 1., str. 74}. Wawrzyniec kupił Raczków zgodnie z kontraktem spisanym w Turostowie od pośrednika Antoniego Świnarskiego, który niespełna miesiąc przedtem nabył tę majętność od Ludwiki Barbary w 1779. roku, nawiasem mówiąc nieźle na tej transakcji zarabiając.
Z kolei 20. grudnia 1780. w tej samej księdze zanotowany jest chrzest pary bliźniąt, dzieci „Jana i jego legalnej żony z Rozbickich Logów” , w trakcie którego rodzicami chrzestnymi byli „Jan i Karolina Logowie, brat i jego żona”. Dalej, w 1796. w Potrzanowie {A.A. P-ń, Skoki, mikrofilm nr 473} odnotowany jest chrzest w trakcie, którego matką chrzestna była „ … szlachetna panna Weronika Loga z Potrzanowa”.
Z pewnością byli to krewni Wirydiany, niestety jednak na podstawie dotychczasowych kwerend nie odszukano żadnych przesłanek pozwalających na znalezienie więzów pokrewieństwa którejkolwiek z tych osób, z nią. Herbarze opracowywane niejednokrotnie w oparciu o wykazy sporządzone przez zainteresowaną rodzinę, rzadko ujmowały wszystkie córki, a jeżeli je odnotowywały, to zazwyczaj tylko te, których zamążpójście stwarzało koligacje cenione przez rodzinę.
Niewykluczone, że związek ze zubożałem Longinem, już tylko dzierżawcą czyichś majątków nie należał do na tyle zaszczytnych, aby go ujmować w zestawieniach rodzinnych.
Jak wyżej wspomniano, pierwszym z dzierżawionych przez małżonków Longina i Wirydianę majątków było Węgorzowo (ok. 12. km na pn. od Pobiedzisk), w którym urodziło się ich pierwsze dziecko, córka Aleksandra Stanisława. Z całą pewnością przebywali tam nadal w 1795. gdyż w aktach parafialnych Sławna {A.P. Gniezno, A.P. Sławno, sygn. 63-5} znajduje się adnotacja z marca tego roku, o chrzcie mającym miejsce w Węgorzewie w trakcie, którego rodzicami chrzestnymi byli:
„ … Wielmożny
Józef Rokossowski i Szlachetna z Logów Ostenowa, żona
Szlachetnego Longina
Osten, dzierżawcy dóbr Węgorzewo.”
Powyższe informacje świadczą chyba jednoznacznie, że Longin Kazimierz nie brał udziału w żadnych wystąpieniach zbrojnych opisanych we wstępie, a mających miejsce na terenie Wielkopolski; prowincjonalne miejsce zamieszkania trzymało go z dala od burz dziejowych epoki napoleońskiej, a powiększająca się rodzina wymagała skupienia wysiłków nad zapewnieniem jej godziwego utrzymania.
Węgorzowo
opuścili przypuszczalnie w 1796., a na pewno w 1997.
roku. Z tego, bowiem roku pochodzi akt zgonu ich sześciomiesięcznego
syna
Nestora, zmarłego 20. lipca w Roszkowie {A.A.
P-ń, parafia Skoki, mkf. nr 475}.
Zwyczajowo umowy kupna-sprzedaży oraz dzierżawy zawierane były po
okresie
zbiorów, czyli w późnej jesieni, stąd przypuszczenie o
objęciu nowej dzierżawy
przez Longina pod koniec 1796. roku, co poświadczałaby właśnie śmierć
Nestora w
przeddzień lub w trakcie żniw. Niezależny od wsi włościańskiej majątek
Roszków,
albo Roszkowo według „Słownika Geograficznego
Królestwa Polskiego)
leżał
„W dniu
17.06.1802 świadkami byli Szlachetni: Ignacy Daleszyński dziedzic
Kociszewa
oraz Longin i Wirydiana z Logów Ostenowie, posesorzy Roszkowa”
{A.A.
P-ń, akta par. Lechlin}
Nie wiadomo, do którego roku Longin wraz z rodzina gospodarzyli w Roszkowie, bowiem następne miejsce ich pobytu – Potrzanowo (ok. 2 km na zachód od Skok), potwierdzone jest dopiero z okazji urodzin ich kolejnej córki, Antoniny Sofronii w dniu 10. czerwca 1809. roku {A.P. P-ń, par kat. Skoki, sygn. 1, str. 91}, z czego można ewentualnie wnioskować – analogicznie jak poprzednio - o dzierżawieniu tego majątku już od późnej jesieni 1808. Według „Słownika Geograficznego” w skład dóbr Potrzanowo wchodziły: wieś, dominium i okrąg dominium. Dominium zamieszkiwało 105 mieszkańców, zaś okręg łącznie z Borowcem i Włókami zajmował obszar 1193 ha i zamieszkany był przez 251. mieszkańców. Ustęp poświęcony wsi Potrzanowo zawiera w „Słowniku” następującą uwagę:
Potrzanowo
słynęło z zamieszkującej tu przez kilka pokoleń rodziny złodziejskiej
Gapów.
Powiadają o niej, że rządziła się zasadą, by rabować kościoły i ludzi
bogatych,
lecz nie szkodzić ubogim.”
Można mieć jedynie nadzieję, że Gapowie będący mieszkańcami wsi, która w stosunku do folwarku była autonomiczna, ułożyli kontakty z rodziną Longina, nienależącą przecież w żadnej mierze do bogaczy, na zasadzie obustronnej neutralności, co rzecz jasna w pełni Longinowi odpowiadało.
Jak
wyżej powiedziano, w dniu 10. czerwca Longin osobiście
zgłosił urzędnikowi stanu cywilnego fakt narodzin córki. Gdyby w
tym czasie był
na tyle obłożnie chory, że jego sprawność fizyczna uległaby znacznemu
ograniczeniu, zgłoszenie to zostałoby dokonane przez osobę trzecią np.
sąsiada.
Należy z powyższego uznać jego samopoczucie w czerwcu za nieodbiegające
od
normy. Tymczasem jednak w dniu 02.września tego samego roku zmarł. Akt
jego
zgonu znajduje się w Archiwum Państwowym w
Poznaniu w tomie:
parafia kat. Skoki, sygn. 1 i brzmi:
„Roku Tysiącznego Osiemsetnego Dziewiontego
Dnia Czwartego Miesionca Września Przed Nami Urzędnikiem Stanu
Cywilnego
Antoniem Dyttrichem Sprawniącym Obowiązki Gminy Skoki w Departamencie
Poznańskim Powiecie Wongrowieckiem Stawił się Szlach. Wielmożny Pan
Teodor Ostyn
Lat Maiący Czterdzieści y siedem za Mieszkały we Wsi Boruszynie drogi
Świadek
Wielmożny Xawery Golecki Lat maiący Czterdzieści Osiem Zamieszkały
w Skokach
pod Numerem Dwudziestem pierwszem. Oświadczyli nam iż Dnia Drugiego
Miesionca
Września roku bieżącego ogodzinie Siódmy Zrana Umarł Wiel. P.
Longin Ostyn Lat
Maiący Czterdzieści We Wsi Potrzanowie pod Numerem pierwszym Poczem
Oświadczaiący podpisali Znami Akt ninieyszy poprzeczytaniu Onegoż
Antoni
Dyttrich Urzędnik
Cywilny
(-)
T. Osten
(-) X. Gołeczki”
Należy przypuszczać, że nawiedziła go choroba mająca prawdopodobnie intensywnie wyniszczający przebieg i ekstremalny charakter, z czego musieli sobie zdawać sprawę jego najbliżsi, ale jednak nie na tyle gwałtowny, żeby nie zdążyć zawiadomić starszego brata Teodora Franciszka, zamieszkałego w owym czasie w odległym o około 50 km Boruszynie (ok. 12 km na południe od Czarnkowa). Wymagało to rzecz jasna niezbędnego czasu do wysłanie umyślnego konnego posłańca do Boruszyna i dojazd Teodora do Potrzanowo. Z cytowanego aktu zgonu można się domyślać, że Teodor był prawdopodobnie świadkiem śmierci brata, a więc zdążył na czas dojechać i w urzędowo ustalonym terminie zgłosić ten fakt w urzędzie.
Umierając, Longin Kazimierz pozostawił wdowę Wirydianę z trzema córkami: Aleksandrą Stanisławą, Florentyną i Antoniną Sofronią urodzoną przed niespełna trzema miesiącami oraz synem Romanem. O losach owdowiałej Wirydiany i osieroconych dzieci bezpośrednio po zgonie Longina, nie mamy żadnych wiadomości. Z nielicznych posiadanych dokumentów wynika, że przenieśli się oni w bliżej nieznanym terminie do Chociszewa, który to majątek wydzierżawił najprawdopodobniej na przełomie lat 1810/11 starszy brat zmarłego, Teodor Franciszek Ksawery. Obu braci musiały łączyć silne więzy rodzinne. O ile, bowiem nie ma żadnego dowodu na kontakty Longina i jego bliskich ze średnim bratem Ignacym, o tyle Teodor uczestniczy we wszystkich ważniejszych zdarzeniach rodziny Longina. I chyba nie jest sprawą przypadku, że Wirydiana wraz z dziećmi przenosi się właśnie do Chociszewa, w którym zresztą 20. października 1814. roku, w wieku powyżej 40. lat, umiera.
Jej akt zgonu, spisany w języku łacińskim, znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, akta para. Lechlin, mkf. nr 179 i po przetłumaczeniu brzmi:
„Dnia 20 października 1814. roku w
Chociszewie zmarła Wielmożna Wirydiana z Logów Ostenowa, wdowa,
lat 27
opatrzona wszystkimi sakramentami i pochowana została na cmentarzu
parafialnym
w Skokach.”
Rzecz jasna podany wiek zmarłej - 27. lat stanowi kolejne świadectwo ówczesnej niefrasobliwości w podawaniu rzeczywistej ilości lat zmarłych, w rzeczywistości bowiem przekroczyła w roku śmierci 40 rok życia.
Z małżeństwa Longina Kazimierza z Wirydianą z Logów, znane są dzięki posiadanym dokumentom następujące ich dzieci należące do VIII. pokolenia:
1. Aleksandra Stanisława urodzona przypuszczalnie w 1793. w Węgorzewie, wyszła 04.09.1819. za Kajetana Cypriana Szczepkowskiego, zmarła w nieznanym roku w nieznanej miejscowości.
2. Nestor, urodzony na przełomie lat 1796/7, lub w pierwszych dniach 1797. roku, zmarł w wieku 24. tygodni w dniu 20.07.1797. w Roszkowie i tam został z pewnością pochowany.
3. Roman urodzony około 1798/9 zapewne w Roszkowie, zmarł prawdopodobnie w latach 1832/34. Nie ma żadnych wiadomości o tym, aby wstąpił w związki małżeńskie i pozostawił jakiegokolwiek potomka. Zmarł przypuszczalnie w Heidelbergu i tam też został pochowany.
4. Florentyna, urodzona około 1806. roku w nieznanej miejscowości, wyszła 30.07.1837. za Ludwika Tykelmann’a, zmarła 25.05.1882. we Wrocławiu i tam została pochowana.
5. Antonina Sofronii, urodzona 08.06.1809. w Potrzanowie, wyszła w nieznanym roku za Jana Zarembę Jaraczewskiego, zmarła 26.10.1896. w Poznaniu.
TEODOR
FRANCISZEK KSAWERY
KOD:
VII.4.
éprzed
11.12.1762 - †
02.06.1850.
Najstarszym synem Ignacego i Justyny z Kąsinowskich był Teodor Franciszek Ksawery, urodzony przed dniem chrztu, którego przyspieszona ceremonia odbyła się w dniu 11. grudnia 1762., bowiem - jak wynika z wpisu do LIBER BAPTISATORUM {Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu, akta parafii Białężyn, sygn. mkf. 2261} ochrzczono go „z wody”, co stosowano – podobnie jak i współcześnie - w wyjątkowych wypadkach, kiedy to nowonarodzony wydawał się odbierającym poród na tyle słaby, że bano się o jego zdolność do życia, w związku, z czym w trosce „o jego zbawienie” chrzczono go „z nagłej potrzeby, wodą”. Takie niezwyczajne chrzty po pewnym czasie, gdy okazywało się, że dziecko rozwija się normalnie, powtarzano przy zachowaniu tradycyjnej ceremonii. Właśnie po narodzinach Teodora taki przypadek miał miejsce, a sporządzony na tę okoliczność wpis do księgi chrztów, brzmi:
„1767 rok Nieszawa
Ja wyżej wymieniony [ksiądz] ochrzciłem w
dniu 11. grudnia 1762. roku
Teodora Franciszka Ksawerego, syna Wielmożnego Ignacego Ostena
posiadacza
majątku Nieszawa i Justyny z Kąsinowskich, w obecności rodziców
chrzestnych
Wielmożnego Franciszka Ostena Podkomorzego dóbr Radownica i
Wielmożnej Panny
Katarzyny Mleczkówny.
W
dniu 10. maja 1767. roku w
obecności
Szlachetnego Michała Michalskiego
i Wielmożnej Panny Joanny Sinowskiej uzupełniono [powtórzono] ceremonię chrztu dziecka, które poprzednio
zapadło na nagłą chorobę.”
Warto zwrócić uwagę na osoby rodziców chrzestnych byli nimi, bowiem: przyszły i ostatni dziedzic majętności Radawnica, wówczas 16. letni Franciszek Wigand Egidiusz oraz Katarzyna Mleczkówną, kuzynka Ignacego (jej matka była siostrą Kazimierza Wiesiołowskiego, męża Klary Doroty z pokolenia V.). Nie należeli oni do najbliższych sąsiadów i można przypuszczać, że rodzice Teodora chcąc specjalnie uczcić narodziny oczekiwanego syna, zaprosili najgodniejszych reprezentantów rodziny. Ich obecność świadczy równocześnie, że przebieg mającej się tradycyjnie odbyć uroczystości uległ nieplanowanemu i nagłemu zakłóceniu; przypuszczalnie poród oraz następujący po nim krótki okres – niezbędny do zaproszenia i dojazdu rodziców chrzestnych – niemowlę zniosło w dobrej formie, zaś kryzys miał miejsce, gdy zaproszeni goście przebywali już na miejscu. Dziecko musiało nagle zaniemóc i w obawie, że jego choroba zakończy się tragicznie, pospiesznie ochrzczono je „z wody” na miejscu w Nieszawie, a nie jak było w zwyczaju w kościele parafialnym w Białężynie.
Ceremonię chrztu powtórzono po przeszło czterech latach, co z kolei również nasuwa przypuszczenia, że choroba miała charakter przewlekły i losy dziecka ważyły się dłuższy czas. Nawiasem mówiąc opisane perypetie zdrowotne nie miały na szczęście poważnych następstw i pozwoliły Teodorowi osiągnąć imponujący w owych czasach wiek - 88. lat.
Analizując dalej zapis o chrzcie Teodora warto wrócić do sprawy wątpliwego tytułu podkomorzego, którym w tym zapisie został obdarzony Franciszek z Radawnicy (KOD: V.3.). Otóż jest całkowicie nieprawdopodobne, aby mógł on uzyskać tę godność w wieku 16. lat. Tym bardziej, że działo się to w trakcie wojny siedmioletniej i przedwcześnie postarzały, schorowany oraz zagrożony detronizacją z tronu polskiego, August III. miał wiele innych pilniejszych i poważniejszych zajęć. W związku z tym, argumentacja użyta w historii osoby Franciszka, a polegająca na próbie wytłumaczenia istniejących błędnych zapisów, nieporozumieniem związanym z megalomańską tytułomanią, przy której „podkomorzyca” (syna podkomorzego, którym w rzeczywistości był) zamieniano na „podkomorzego”, wydaje się najbardziej przekonująca.
Dzieciństwo Teodor rzecz jasna spędził w Nieszawie, natomiast o jego edukacji nic nie wiadomo, można jedynie przypuszczać, że o ile jego ojciec prawidłowo wykorzystywał – trwającą wówczas - koniunkturę na rynku produktów rolniczych, to był w stanie sfinansować jego pobyt w jednej ze szkół w Poznaniu, które niewątpliwie prezentowały w okolicy najwyższy poziom. Musiał też tam uzyskać wykształcenie pozwalające na zaciągnięcie się do wojska koronnego w randze podoficera, bowiem wbrew twierdzeniom kronikarza rodzinnego, jakoby nie miał nic wspólnego z wojskiem, jego dane widnieją w wykazie dymisjonowanych wojskowych, zawartym w książce wydanej w 1998. przez Księgarnię Akademicką w Krakowie – Wydawnictwo Naukowe pt. :
PIECHOTA
Mariusz Machynia
Czesław Srzednicki
OFICEROWIE RZECZYPOSPOLITEJ
OBOJGA NARODÓW
1777
– 1794
Spisy”
w, której na stronie 57. omówiony jest:
Regiment Pieszy im.
Królowej nr. 1 posiadał długą tradycję. Organizacyjnie bowiem
nie zmienił się
od Sejmu Niemego w 1717 r. (1000 porcji), kiedy „uchwalono” trwający
przez
blisko 60 lat etat wojska, na przestrzeni był nieznacznie zmieniony.
Regiment
nosił zawsze imię aktualnej królowej. W interesujących nas
czasach, aby zadośćuczynić
tradycji, z braku królewskiej małżonki, za patronkę wybrano
królową Jadwigę.
Wśród pieszych regimentów koronnych hierarchicznie
ustępował tylko Gwardii
Pieszej Koronnej, wyprzedzając wszystkie pozostałe, a w 1789 r.
oficjalnie
uzyskał nr. 1 i zachował go do końca.
W latach 1763 – 1782
r. szefem regimentu pozostawał gen. mjr Stanisław Goltz, będący zarazem
(od
1776 r.) dowódcą Dywizji Wielkopolskiej. Następnym szefem był
Samuel Ożarowski,
którego w 1790 r. zmienił Augustyn Gorzeński, którego z
kolei zastąpił w 1793
r. Antoni Pułaski, jeden z czołowych działaczy konfederacji
targowickiej. Stanowisko
to piastował zaledwie przez kilka miesięcy do wybuchu powstania
Kościuszkowskiego.”
Zaś na stronie 83. podano:
[Objaśnienia
skrótów: D - dymisja
KK
-
Księgi Kanclerskie Metryki Koronnej w AGAD]
W
okresie służby Teodora, dowódcą regimentu był
Samuel Ożarowski, którego nota biograficzna w „Spisie
Alfabetycznym” oficerów Regimentu im. Królowej,
przedstawia
się następująco:
„Ożarowski
Samuel. W latach 1750 – 1752 ukończył Korpus Kadetów w Berlinie.
Chor. – 23 VI
1751, kpt. – 1754, mjr. – 1764, ppłk. – 1768 w Reg. Drag. szefostwa
Wielopolskiego. Płk. – 1775 w Reg. Pieszym szefostwa Raczyńskiego. W
Reg. od 13
V 1782. Szef Reg. – P 13 V 1782. D. z r. gen. mjra – 24 II 1790.
H. Rawicz; ochrzczony 13
IX 1733 w Tursku Wielkim; s. Bogusława i Heleny z Orzechowskich; 1. ż.
Anna
[?], 2. ż. Marcjanna z Grabowskich (11 IX 1791).”
Niestety wykaz nie zawiera przebiegu służby i przydziału Teodora. Dymisjonowany w listopadzie 1783. musiał wstąpić do służby kilka lat przed tą datą, a więc przypuszczalnie w wieku około 18 lat, na przełomie lat 70./80. XVIII. wieku. Niewykluczone, że więcej danych o jego osobie znaleźć by można w wyszczególnionych pozycjach archiwalnych. Pełniona służba nie była z pewnością zbyt wymagająca, a regiment, w którym służył należał do elity ówczesnego wojska, co pewnie pozwoliło mu otrzaskać się z wielkim światem stolicy, zważywszy na poczet najbardziej znaczących rodzin Rzeczypospolitej, których synowie służyli w jego regimencie, albo w innych stacjonujących w Warszawie oddziałach. Pamiętniki z epoki przynoszą obraz ówczesnej służby wojskowej, raczej jako okazję do wesołego życia, aniżeli poddanie się surowym i wymagającym regulaminom wojskowym. W każdym bądź razie nie można tej służby porównywać w żaden sposób z reżimem armii pruskiej.
Na stopień chorążego otrzymywano awans ze stopnia feldfebla (sierżanta), jak to wynika z następującego zdania cytowanej książki:
„Dnia 10
sierpnia 1786 r. Filip Raczyński, rekomendując przed Komarzewskim
feldfebla Antoniego
Wiśniewskiego na chorąstwo po śmierci chor. Klemensa Mrozińskiego,
pisał
wprost, że jest on „„poważnie skoligacony w województwie
poznańskim i ważne to
będzie na sejmikach.””
i dalej:
„Teoretycznie wakat [w
regimencie] powinna zajmować osoba
najstarsza służbą w ramach danego stopnia, jednak praktyka była bardzo
różna i
decydował układ często bardzo daleki od regulaminowego. Zresztą nie
zawsze
żołnierz, który miał prawo awansu, mógł zapłacić wymaganą
sumę, czasem
zapożyczał się u znajomych i rodziny; czasem właśnie rodzina fundowała
mu
awans, traktując go jako pewną inwestycję; czasem, głównie od
końca lat 80.
mógł liczyć na pomoc kasy regimentowej.
Można przypuszczać, że Teodor do wojska wstąpił na życzenie ojca, w ramach kontynuacji rodzinnej tradycji wychowywania wojskowego kolejnych pokoleń męskich członków rodziny, ale nie czuł się w tej roli najlepiej i przy pierwszej nadarzającej się okazji, opuścił z ulgą służbę, dopilnowując jednak zwrotu poniesionych kosztów. Przebieg dymisji autorzy książki opisują następująco:
„Podobnie sprawa
wyglądała z dymisjami. Najpierw przygotowywano kontrakt dotyczący
spłaty rangi,
potem szef wysyłał fortrag [wniosek] do
króla, tam przygotowywano dokument i wtedy oficer mógł
być dopiero abszytowany,
czyli uwolniony od służby. W 1776 r. król zobowiązał się do
zasięgania opinii
Departamentu Wojskowego, czy nie ma nic do zarzucenia pragnącemu odejść
ze
służby oficerowi.
Cytowany wyżej zapis dotyczący dymisji Teodora stwierdza jednoznacznie, że udzielono mu dy-misji z rangi chorążego, a to znaczy, że awans uzyskał w trakcie służby, a nie w przeddzień swego wyjścia z wojska. Wobec nagminnej ówczesnej praktyki handlu „etatami” wojskowymi należy przypuszczać, że i Teodor nie wyłamał się z powszechnie przyjętych zwyczajów odstąpienia swego stopnia oficerskiego w regimencie, w zamian za określoną sumę pieniędzy, stanowiącą zazwyczaj ekwiwalent czteroletniej gaży przywiązanej do pełnionej funkcji.
Pozostaje jednak niewyjaśnione pytanie czy i kiedy zakupiony został jego patent chorążego? Gdyby pozostał w służbie, następny awans na podporucznika względnie porucznika mógł osiągnąć najwcześniej po dwóch latach służby, co wynikało z ordynansu królewskiego wydanego 20.12.1776., którego istotny fragment brzmiał:
„Co zaś do nadania
wyższego Stopnia w Dymissyach, zachowano mieć chcemy, aby tym tylko
Officyerom
wyższy Stopień był dany w Dymisjach, którzy niżej przepisaną
liczbę lat w
aktualnej Służbie Woyskowey Obojga Narodów przepędzą: to jest:
Chorąży
chcąc mieć Dymissyę Poruczeńską ma bydź Chorążym lat dwie.
Porucznik do Dymisji
Kapitańskiej, ma bydź Porucznikiem lat trzy.”
Dla poznania środowiska, w którym Teodor spędził kilka lat swej młodości i z którego ostatecznie wyszedł w dniu 08.11.1783. roku, warto zacytować kilka ustępów z przywołanej powyżej książki:
„Kadrę oficerską
tamtych czasów charakteryzuje kilka wyraźnych cech:
·
Wspomniany
już nepotyzm i familiarność. Każdy z regimentów był opanowany
przez określoną rodzinę,
kilka rodzin, ich krewnych i powinowatych. Na przykład w Regimencie im.
Królowej służyło czterech Fiszerów, trzech Jungów,
w 3. regimencie czterech
Czapskich, …
·
Kilka
rodzin obsadzało poszczególne regimenty. W tym czasie w
piechocie służyło np.
siedmiu Jungów, sześciu wywodzących się ze Szwecji
Dahlków, ośmiu Sułkowskich,
dziewięciu Potockich, czterech Tyszkiewiczów.
·
Hermetyczność
kadry w ramach regimentów i duża niechęć do osób z
zewnątrz, co jest o tyle zrozumiałe,
że każda osoba spoza regimentu blokowała serię awansów. …
·
Kolejną
cechą była terytorialność zaciągu oficerskiego. Większość kadry danego
regimentu rekrutowała się z okolic jego stacjonowania, tak np. w
przypadku
Regimentu im. Królewicza stacjonującego w Krakowie była to
głównie szlachta
krakowska, … z kolei w regimentach: Pieszym Łanowym i Spieszonym P.
Potockiego
– Wielkopolanie, …
·
Inną ważną
cechą było przypisanie drogi awansu oficerskiego do danego regimentu,
zaledwie
kilku było takich oficerów, którzy zmienili jednostki,
szczególnie w okresie
Sejmu Czteroletniego.
Wojsko Rzeczypospolitej
Obojga Narodów w końcu XVII wieku charakteryzowało się dużą
różnorodnością
kadry. W tym czasie odchodzili oficerowie rozpoczynający swą służbę
niejednokrotnie jeszcze w latach 20. i 30. Oficerowie, którzy
całe swoje życie
wiedli w regimentach, byli ludźmi starych obyczajów i już nie
bardzo
przystawali do nowych czasów. Zastępowani byli przez dziesiątki
młodych,
wychowanych w Korpusie Kadetów, czy też w regimentach
dowodzonych już coraz częściej
przez dobrych organizatorów i dowódców, jak choćby
gen. J. Wodzicki. Wielu
przyszło z doświadczeniem wyniesionym ze służb w innych armiach
europejskich.
Był to niezwykły okres, gdy w jednej jednostce służyli obok siebie
ludzie
starzy, z czasów upadku wojska i ludzie młodzi, którzy w
przyszłości mieli stać
się bohaterami Powstania Kościuszkowskiego, Legionów i armii
Księstwa
Warszawskiego.”
Stopień chorążego na przestrzeni wieków przechodził różne koleje losu, od najzaszczytniejszego - koronnego poprzez ziemskiego, którym nawiasem był dziadek Teodora – Jan Krystian, do stopnia wojskowego będącego łącznikiem pomiędzy podoficerami i oficerami. Z cytowanej książki wynika, że w ostatnich latach Rzeczypospolitej kwalifikowany był jako najniższy stopień oficerskich, nie przeszkodziło to jednak ojcu Teodora, Ignacemu „awansować” syna do stopnia podporucznika, co wynika z następującej informacji zawartej w „Tekach Dworzaczka”, datowanej na rok dymisji Teodora, czyli 1783.:
„Ignacy Osten
mianuje plenipotentem swego syna Teodora Ostena podporucznika w
regimencie
generała Ożarowskiego (f. 368v).” {A.P.
P-ń, stara sygn. Pyzdry 162, f. 368v}
Kwerenda nie zdołała objąć wskazanego dokumentu, ale wydaję się, że sprawa nie należała do ważnych, jako że nie miała żadnego dalszego ciągu i prawdopodobnie jednorazowe pełnomocnictwo było wystarczające by ją zakończyć.
Dymisja Teodora zbiegła się z objęciem dowództwa regimentu przez Samuela Ożarowskiego, który zmienił gen. mjr Stanisława Goltz’a. Rzecz jasna nie wiadomo, czy miało to jakikolwiek wpływ na decyzje Teodora, warto jednak przypomnieć, że żoną jego ojca chrzestnego - Franciszka z Radawnicy, była Joanna z domu von der Goltz, a że w owych czasach liczyło się nawet bardzo dalekie powinowactwo, niewykluczone, że generał uznawał młodego chorążego za rodzinę, co rzecz jasna ułatwiało temu ostatniemu, służbę wojskową. Najprawdopodobniej jednak jego odejście ze służby – wobec nieletniości jego braci - podyktowane było wezwaniami rodziców i związaną z tym koniecznością po-wrotu do domu. Możliwe, że ojciec Teodora, liczący w owym czasie 51. lat zaczął niedomagać i trudy prowadzenia majątku chciał złożyć na barki syna.
W każdym bądź razie od roku dymisji, do chwili sprzedaży Nieszawy w 1791., brak jakichkolwiek wiadomości o losach Teodora. Przypuszczalnie pod okiem ojca uczył się zarządzania majątkiem ziemskim i wchodził w dorosłe życie wypełnione odpowiedzialnością i codziennymi obowiązkami.
Jak wiadomo Ignacy zmarł w Nieszawie w dniu 25. lipca 1790. Pozostawił: wdowę Justynę z Kąsinowskich oraz – oprócz prawie 28. letniego Teodora – dwóch młodszych synów, prawdopodobnie 24. letniego Ignacego i 22. letniego Longina Kazimierza. Można się domyślać, że już wówczas zapadła decyzja o sprzedaży Nieszawy i podziale uzyskanej należności pomiędzy braci. Na razie jednak wiek najmłodszego uniemożliwiał sprzedaż Nieszawy (do obrotu ziemią w I. Rzeczypospolitej uprawniał dopiero wiek 24. lat), toteż w gospodarstwie nieszawskim niewiele się pewnie po śmierci Ignacego zmieniło. Zapewne w dalszym ciągu zarządzał nim Teodor, zajmując dwór z matką, natomiast sprawą otwartą jest obecność na miejscu obu braci. Nie ma na ten temat żadnych wiadomości, co najwyżej można się domyślać, że Ignacy prowadził już wówczas samodzielne życie w bliżej nieznanym miejscu.
Dopiero,
więc 25. czerwca 1791. trójka braci zawarła kontrakt
z Adamem Zygmuntem Żychlińskim - nawiasem mówiąc synem
Petronelli z
Kąsinowskich, a więc zapewne ich powinowatym ze strony matki – na
sprzedaż dóbr
Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendry za kwotę 120.000 złp.
Kontrakt ten oblatowany
został w aktach grodzkich Poznania, które przechowywane są w Archiwum
Państwowym w Poznaniu pod sygnaturą: Poznań Gr.
„Teodor, Ignacy i
Longin, bracia rodzeni de Sakin Ostenowie, synowie Ignacego Ostena i
Justyny z
Kąsinowskich z I [jednej strony] i
Adam Zygmunt Żychliński syn Bogusława Żychlińskiego i Petronelli z
Kąsinowskich
[zawarli] kontrakt sprzedaży dóbr
Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendry w powiecie poznańskim w dniu
25.06.1791 r. za 120.000 złp. (37v).”
Należy zaznaczyć, że na karcie 37v znajduje się tekst łaciński tej umowy, natomiast jej treść w języku polskim zamieszczona została na karcie z numeracją 37a, co może świadczyć, że dołączono ją już po skompletowaniu zbioru akt i ich ponumerowaniu; dodatkowym argumentem na taka wersję wydarzeń jest zakończenie tej umowy spisane na odrębnej karcie wszytej błędnie w zbiorze na jego początku z numerem 1c. Tekst tej umowy, przy założeniu, że została prawidłowo odczytana, a użyte skróty tłumacza poprawnie rozwinięte, ma następujące brzmienie:
„Między Wielmożnemi Ichmoście Pany Teodorem
Ignacym y Longinem Braćmi między sobą rodzonymi Ostenami niegdy
Wielmożnego
Ignacego Ostena i Wielmożną Jejmością Panią Justyną z Kąsinowskich
spłodzonemi
Synami Dóbr Wsi Nieszawy w Woiewództwie Poznańskim
Powiecie tymże leżących i
przyległościami dziedzicami ziedney a Wielmożnym Imć Panem Adamem
Zygmuntem Zychlinskim
niedgy Wielmożnych Bogusława z Petronellą zKąsinowskich spłodzonym
synem
zdrugiej Strony stawa względem kupna i Przedaży Dobr tychże kontrakt y
wniczym
wiecznemi Czasy nieodmienne Postanowienie w nastepuiącym Opisie.
Szanowni Ciż
Ichmoście Ostenowie Bracia Dobra tez Nieszawę z Folwarkiem Michałowo
zwanym
Olędrami Osiadłemi tudziesz zinnemi wszelakiemi Dezertami iakieżkolwiek
Nazwisko mającemi z dawna do Dobr tychrze mależącemi Poddanemi Płci
oboiey tak
na Gruncie dóbr tych będącemi albo też zbiegłymi gdziekolwiek
tułaiącemi się /:
oprócz Pracowitych Marcina y Jakuba Braci rodzonych Lawzinskich
z Żonami y ich
Dziećmi których Wielmożni Ostenowie dla siebie wymawiają na co
Wielmożny
Zychliński pozwala :/ Bydłem Wieyskim oprócz Inwentasza
wszelakiego Dworskiego
y Drobiazgów który Wielmożni Ostenowie ze wszystkim
wypędzić sobie oztrzegaią
[-?-] Polami Rolami Borami Lasami
Chrostami, Zaroślami, Strugami Łąkami Wodami Jeziorami Rzekami Stawami
Sadzawkami Młynami Wodnemi y Wietrznemi owo zgoła ze wszystkiemi do
tych Dóbr
Daninami Czynszami y Przyległościami nie sobie ani dla
Sukcesorów swoich prócz wyższego
wyłączenia nie zostawiaiąc ani axcypuią owszem tak iak są ograniczone y
Zwszelkiemi
Prawami Dziedzictwa „cume [?] Jure
Patronat Prezentador [?] Parochor ad
Ecclesia quasvis [?] conferendor [?]
pomienionemu Wielmożnemu Jegomości Panu
Zychlinskiemu y iego Sukcessorom daią Odarmią [?] przedaią
y czas wieczności rezygnować przyrzekaią a to za Summę Sto
Dwadzieścia Tysięcy Zł. pol. uiz [już-?] to z
Rękawicznym ... [słowo nie odczytane] Pratus
Dóbr tych ustanowionym którą Wielmożny Jegomość Pan
Zychlinski
takowym wypłacić zarzeka sposobem a
nayprzód potrącaiąc Podatek czyli Ofiarę do Skarbu Koronnego
opłacać winną
którą Wielmożny Zychlinski opłacać na siebie przyimuie Rzeczeni
zaś Wielmożni
Ichmoście Panowie Ostenowie Summy pierwszą Piętnaście Tysięcy Zł. pol.
Wielmożnej Justiny z Kąsinowskich Ostenowey Matki Wdowey Posagową drugą
Pięć
tysięcy Zł. pol. oneyże służącą zapisową trzeciej Piętnaście Tysięcy
Zł. pol.
Wielmożnej Jejmości Panny Joanny Kąsinowskiej Ciotki także Posagową
tudziesz
Pięć tysięcy Zł. pol. Wielmożnej Jejmości Pani Teodory z
Wierzchleyskich
Wielmożnego Imci Pana Łukasza Przeradzkiego Małżonki Zapisowej niemniey
do
kościoła Białożynskiego Tysiąc Zł. pol. na tychże Dobrach zapisaney
wraz z
wyższemi Sumami na pomienionych Dobrach Nieszawa rozciągaiące się na
Gruncie
tychże Dóbr zastawnią z których Dóbr też Wielmożny
Zychlinski sobie oczyścić
lub od nich Prowizyę
strona 1c
Czynsze
opłacić winien będzie a ta Sumy do spłacania skazana gdy jednę
Sumę Czterdzieści y Jeden Tysięcy Zł. pol. wynoszą przeto resztującą
Sumę
Siedmdziesiąt Dziewięć Tysięcy Zł. pol. Wielmożny Zychliński
natychmiast do Rąk
Wielmożnych Ichmościów Panów Ostenów liczy a ztey
tak zaraz wyliczoney iako y
do spłacenia podanych Summ nie tylko teraznieyszym kwituie kontraktem,
ale y
osobna na Papierze Stęptowanym Ceny przyzwoitey autentycznie
zakwitowanym
zostanie, Intromissyi do Dóbr tych Wielmożni Ostenowie
Wielmożnemu
Zychlinskiemu natychmiast dopuszczaią y na Gruncie ich dopuscic
przyrzekaią
Egzekucyą Generalną od wszystkich Impedementów ręczą y za nie
się na Maiątkach
swych zapisuią Dokumenta wszelakie do Dóbr tychrze Nieszawy
ziakiegożkolwiek
żródła zciągaiące się rzeczonemu Wielmożnemu Zychlinskiemu oddać
przyrzekaią
który to kontrakt y wszystkie wnim opisane Kondicye Strony
obiedwie ztrzymać i
ziścić pod ostrością Prawa 1768 Roku o Transakcyiach zdobrey Woli
nastąpionych
uknowaney zapisuią się y on dla tym większey Wagi y [wyraz trudny
do
odczytania, ale prawdopodobnie pisarz użył słowa – Walorów]
rękami własnemi
podpisawszy księgami authentycznemi roborować obecną [j.w.–Treść -?-] do odpowiedzenia w Sądach
własnego Woiewództwa sobie naznaczaiąc. A że
Wielmożny Imć Pan Longin Osten Brat najmłodszy nie doszedł lat
przyzwoitych do
zeznania Rezygnacyi Dóbr przez prawo opisanych więc obowiązuie
się ninieyszym
kontraktem iz skoro tylko doydzie lat przyzwoitych też Rezygnacyą
urzędownie
potwierdzi do którego potwierdzenia Wielmożni Ichmoście Panowie
Bracia starsi
Teodor y Ignacy y to na nim wystać pod Zakładem Czczą [wyraz nie
odczytany]
Dwuch [wyraz nie odczytany] przyrzekaią y
za to na całym swym Maiątku
ręczą y zapisuią [wraz nie odczytany]. Działo
się w Poznaniu dnia 25 Czerwca Roku 1791go.
4
1
Adam Zygmunt Zychlinski
Teodor Osten
2
Ignacy Osten
3
Longin Wygardon z Sakinow Osten”
Wydaje się, że fizyczne przekazanie Nieszawy nowym właścicielom nastąpiło już w jesieni 1791. roku, po przypuszczalnym zainkasowaniu całości umówionej sumy, natomiast umowa sprzedaży zawarta w roku następnym przez Longina – za rzetelność, którego poręczyli bracia - była w zakresie objęcia majętności jedynie formalnym zamknięciem procedury kupna-sprzedaży i stanowiła w pewnej mierze obejście obowiązujących zasad.
Na przekazanie Nieszawy jesienią 1791. roku wskazywałby pośrednio ślub Teodora, - o którym będzie dalej mowa - zawarty w dniu 28. stycznia 1792. Nie wprowadzałby przecież nowo poślubionej żony do rodzinnego domu tylko po to, aby się z niego na jesieni tego samego roku wynieść.
Nieszawa była prawdopodobnie ładną i stosunkowo wartościową majętnością, sądząc po zabudowaniach dworskich i folwarcznych istniejących w końcu XX. wieku (niestety opuszczonych i zaniedbanych po zbankrutowanym majątku państwowym), rzecz jasna przy założeniu ciągłości osadniczej terenu dworskiego i proporcjonalności obszaru rolnego. Nie mniej z cytowanego tekstu umowy można się domyślać użycia przez pisarza gotowego szablonu jako, że gdyby na terenie majętności rzeczywiście znajdowały się bory, lasy, rzeki i jeziora, majątek ten byłby wyceniony o wiele wyżej.
Dalej można wnioskować, że Ignacy sporządził testament, w którym wyszczególnił liczne zapisy m.in. na rzecz członków rodziny, wśród których figurowała również wdowa po nim Justyna z Kąsinowskich i jej siostra Joanna. Zatem z kwoty umownej 120.000 zł kupujący wypłacił braciom jedynie 79.000. jako, że ogólna wartość niespłaconych do dnia umowy zapisów wynosiła 41.000 zł., których spłatę przejął na siebie Adam Zygmunt Żychliński
Uzyskana przez każdego z braci kwota, przy założeniu, że dokonali równego podziału, stanowiła skromny kapitalik, za który nabycie nawet najskromniejszego majątku ziemskiego było już jednak niemożliwe. Od tego roku mogli jedynie „chodzić po dzierżawach”. Można też odnieść wrażenie, że braciom tak bardzo się spieszyło do otrzymania swoich udziałów, że nie przebierając w nabywcach sprzedali ojcowiznę pierwszemu chętnemu, który się zgłosił.
Były to ostatnie lata – teoretycznie jeszcze niepodległej Rzeczypospolitej gdyż w 1793. roku znaleźli się oni wraz z całą Wielkopolską w państwie pruskim, w innej rzeczywistości prawnej i administracyjnej. Rozsądniej byłoby wówczas, zamiast tracącej na wartości gotówki, dysponować majątkiem ziemskim, nawet gdyby dochody z niego musiały być dzielone na trzech. Dalsze ich losy pośrednio tego dowodzą.
Jak wyżej wspomniano, Teodor Franciszek Ksawery poślubił w dniu 28. stycznia 1792. roku, w kościele w Dziewokluczu (ok. 13 km na pn.-zachód od Wągrowca) należącym do parafii Żoń, Konstancję Dąmbską. Akt tego związku znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie w zespole akt parafii Żoń o sygn. 82/4, str. 106.
Treść wpisu w księdze małżeństw, zarówno z uwagi na charakter pisma autora, jak i przyjętą w owych czasach pisownię oraz stosowany mieszany alfabet jest dla niewykwalifikowanego archiwisty na tyle nieczytelna, że dla uniknięcia nieścisłości bezpieczniej jest podać wyłącznie tytuł źródła, w którym się znajduje.
O rodzinie Dąmbskich, Adam Boniecki w swym rzetelnym opracowaniu pt. „HERBARZ POLSKI”, Część I, wyd. 1901, W-wa, na stronie 157/158 pisze, co następuje:
„DĄMBSCY v.
DĄBSCY h. GODZIEMBA, jednej dzielnicy z Lubrańskimi i stąd pisali się z
Lubrańca,
którego z czasem zostali właścicielami. Dziedziczyli pierwotnie
na Kłobi Małej
i Ossowie pod Lubrańcem, a nazwisko swe wzięli od wsi Dąbie, w
powiecie
brzeskim - kujawskim, nabytej w 1444 r. przez Bernarda z Małej
Kłobi, za 800
grzywien, od Marcina Mościca z Chocenia. Dąmbscy, poczynając od
XVII-go wieku,
prawie stale używali tytułu hrabiowskiego, dawanego im w aktach
urzędowych i z
tej zasady otrzymali przyznanie tego tytułu w Prusach 1819 -
1826 a
także przez Delegacyę Senatu Królestwa w 1824 r., o czem
przekonywa Lista
imienna osób, którym przyznano tytuł hrabiowski w myśl
Dekretu Królewskiego z
1817 roku, ogłoszona w 1855 r. przez Komisję Rządową Sprawiedliwości, a
na
której znajdują się wymienieni: Kazimierz, August i Damian
Felicyan Dąmbscy,
wraz z potomstwem.”
i na str. 165
„
Jan v. Jan Ignacy, podpułkownik regimentu Potockiego, podczaszego
litewskiego,
w 1763 r. (Sig. 29 f.215), następnie pułkownik kawaleryi narodowej 1789
r.,
właściciel Leśniewic, Ruszkowa etc., podpisał elekcyę Stanisława
Augusta. Brał
czynny udział w konfederacji barskiej, którą mieniem swojem
poparł. W 1790 r.
został szambelanem Stanisława Augusta (Kancl. 95 f.165). Z Antoniny
Przysieckiej,
pozostawił ośmioro dzieci, z których:
1) Marya, za Szczepkowskim, kapitanem b. wojsk
polskich, właścicielem
Szczepkowa w płockiem.
2) Katarzyna, za Ksawerym
Mikołajem Żółtowkim z
poznańskiego właścicielem dóbr Lutomie.
3) Konstancya, za
Teodorem hr von der Osten — Sacken. [podkr.moje]
4) Kajetan, ur. 1769 r.,
towarzysz kawaleryi
narodowej, właściciel Leśniewic, Falęcina i Giżyc,
w których zamieszkiwał, zaślubił w
1810 r. Helenę Boczkowską, córkę Pawła, kapitana wojsk koronnych, zmarłą w 1819 r.
...
5) Józef, ur. 1773 r.,
zmarły 1842 r. ...
6) Nikodem, oficer b. wojsk
polskich, zginął w 1806 r.
7) Wincenty, służąc wojskowo
odbył kampanie,
Napoleońskie. W 1808 r. kawaler krzyża Virtuti Militari i podporucznik
pułku
jazdy, w 1813 r. porucznik i kawaler Legii Honorowej. ...
8) Jan, właściciel Ostrowa,
żonaty z Gozimirską ...”
Średniej fortuny szlachcic,
którym był ojciec Konstancji, chlubiący się w dodatku aż
pięcioma synami, mógł
córkę wyposażyć jedynie w skromny posag okraszony, co najwyżej
jej tytułem
hrabiowskim, a i ten wydaje się w I Rzeczypospolitej, mimo legendarnego
wywiedzenia tego tytułu przez Paprockiego i autorytetu Bonieckiego,
samozwańczym nadużyciem. Mimo wiedzy o osobach rodziców
Konstancji, istnieje
duża trudność z lokalizacją ich siedziby, a tym samym parafii, w
której się ona
urodziła. Nie wiadomo, bowiem które Leśniewice wchodzą w
rachubę. Miejscowość o
tej nazwie leży w gminie Gostynin w byłym województwie płockim i
tak również
nazywa się część wsi Tuszkowy w gminie Sośno niedaleko Wąwelna.
Logiczne byłoby
uznać właśnie tę drugą wieś za właściwą, jako że Wąwelno należało
przecież do
Stanisława Goetzendorf - Grabowskiego, męża Doroty Osten – Sacken z
Radawnicy,
ciotki Teodora, a siostry jego ojca chrzestnego, Franciszka. Z
pewnością nie
mogły do nas dotrzeć żadne wiadomości o ich kontaktach rodzinnych, a
sądzić
należy, że wzajemne odwiedziny – chociażby sporadycznie jednostronne –
musiały
mieć miejsce. W takim razie nie było lepszej okazji – o ile Dorota
wręcz nie
występowała w roli swatki - do poznanie się młodych w okazałym, jak
pisze
Teodor Żychliński, dworze w Wąwelnie. Rodzinny kronikarz Kazimierz,
pisze na
jej temat, co następuje:
„Ożenił się nasz dziadek z
Konstancją hr. Dąmbską ur.
w Leśniewicach d. 9.7.1772 r. umarła w Trzemesznie 11.6.1853 roku. Ślub
brali w
Dziewokluczu 28.1.1792 r.”
Pozostając z dużą rezerwą do
danych - w tym szczególnie dat, zamieszczonych w kronice,
przeprowadzona
została kwerenda zapisów parafii Tuszkowy, której księgi
metrykalne
przechowywane są w Archiwum Archidiecezjalnym w Pelplinie, ale niestety
aktu urodzeniu
Konstancji nie znaleziono. Nie jest oczywiście wykluczone, że w grę
wchodziły
Leśniewice, położone w pobliżu Gostynina, niemniej warunkowe przyjęcia
podanej
w kronice daty nie powinno być obarczone nadmiernym błędem, rzecz jasna
do
czasu ewentualnego odszukania właściwego wpisu w Liber
Babtisatorum. W takim razie byłaby Konstancja o 10 lat
młodsza od Teodora i w dniu ślubu nie miała ukończonych jeszcze 20.
lat. Podobne
wątpliwości dotyczą miejsca ślubu młodej pary – Dziewoklucza.
Miejscowość ta nie
jest wymieniona w opracowaniu Bonieckiego, jako posiadana czy
dzierżawiona
przez ojca Konstancji, a przecież można by przypuszczać, że jej ślub
odbył się
albo w domu rodzinnym, albo w najbliższym tego domu kościele. Nie ma
niestety
również opisu Dziewoklucza w „Słowniku
Geograficznym Królestwa Polskiego”. Na skutek braku tej
wiadomości trudno
zlokalizować miejsce zamieszkania rodziców Konstancji i
próbować chociażby
wydedukować późniejsze kontakty młodych małżonków z jej
rodzicami.
Okres następujący po ich
ślubie stanowi niestety wielką niewiadomą. Nieznane jest miejsce ich
pobytu w
okresie lat 1792 – 1800, rodzaj zajęcia Teodora, a przede wszystkim
zastanawiający jest brak świadectw o narodzinach potomków tej
pary. Jest
przecież rzeczą naturalną, a przynajmniej w owych czasach z całą
pewnością było,
że udane małżeństwo legitymowało się w roku następującym po zaślubinach
narodzinami dziecka. Istnieje oczywiście możliwość, że małżonkowie
przenieśli
się z terenu Wielkopolski na obszar innego zaboru, na którym nie
przeprowadzono
kwerendy, ale w takim razie wszystkie dzieci wówczas urodzone
musiały umrzeć w
niemowlęctwie, bowiem w przeciwnym razie nieuchronnie doszłyby do nas
wiadomości na temat ich egzystencji.
W związku z powyższym wielce
prawdopodobna jest wersja o braku ich potomstwa w tamtym okresie.
Rozpatrując
możliwe przyczyny tego stanu rzeczy należy uwzględnić okresową
niepłodność
Konstancji, względnie kilkuletnią nieobecność w domu Teodora. Czasy,
które
nastąpiły po II. rozbiorze - opisane zresztą we wstępie – stwarzały po
temu
sprzyjającą okazję i mogą sugerować jego udział w Insurekcji
Kościuszkowskiej,
a po jej rozgromieniu przez koalicję zaborców, opuszczenie na
pewien okres Wielkopolski,
nie ma jednak żadnych dowodów na potwierdzenie takiego
przypuszczenia. W tym
stanie rzeczy rozsądne będzie zaniechanie wysuwania kolejnych hipotez i
poprzestanie na stwierdzeniu, że ich losy w okresie prawie
dziesięciolecia
następującego po ślubie stanowią na razie dla nas niewiadomą,
której
wyjaśnienie mogą ewentualnie przynieść dalsze dociekania archiwalne. W
obecnym
stanie wiedzy na temat ich życia, podstawową wskazówką,
którą należy się
kierować są dane o narodzinach kolejnych dzieci tej pary, które
zostaną
oczywiście omówione w historii pokolenia VIII., lecz tutaj
niezbędne są do
ilustracji losów rodziców.
Najbliższą – po omówionej
przerwie, informację o Teodorze przynosi opracowanie prof. W.
Dworzaczka, który
w swej „Monografii rodzin wielkopolskich” (rękopis
w Bibliotece w Kórniku)
w części „Osten, Osten-Sacken”, pisze:
„Posesor Pacholewo w powiecie
poznańskim w latach 1801
– 1806, Chociszewa w powiecie poznańskim w latach 1806 – 1808,
nadleśniczy w
Brodzie Garncarskim w r. 1810.”
Wieś Pacholewo, którą Teodor
w wymienionych latach dzierżawił (pojęcie „posesora”, jako odpowiednika
dzierżawcy z rozszerzonymi uprawnieniami, zostało wyjaśnione w
omówieniu poprzednich
pokoleń) położona jest w bezpośrednim sąsiedztwie Nieszawy, odległa od
niej
około jednego kilometra w kierunku zachodnim. SŁOWNIK
GEOGRAFICZNY KRÓLESTWA
POLSKIEGO w tomie VII.
wydanym w 1886. podaje:
„Pacholewo, wieś i dominium w
pow. Oborniki, par.
Białężyn, przy schyłku XVIII w. należało do szambelana Bojanowskiego i
następnie do gen. Jana Lipskiego, dziedziców dóbr
Boguniewskich. 15 dymów i 175
mieszk. we wsi. Dominium 12 dymów i 218 mieszk. Obszar 530 ha,
mleczarnia, tucz
bydła, chów owiec i koni, …”
Dzierżawa obejmowała rzecz
jasna dominium, przez które to określenie należy rozumieć –
zazwyczaj - wielką
własność ziemską. Opis Słownika dotyczy
zaś stanu majątku w roku jego wydania, niemniej obszar upraw i
główne trendy
produkcji rolnej przed 80. laty nie mogły się różnić
diametralnie od powyższego
opisu.
Tam też urodziły się
pierwsze znane nam dzieci Teodora i Konstancji. Jako pierwsza przyszła
na świat
Wirydiana Helena urodzona 22. czerwca 1801. i ochrzczona „z
wody” dwa dni później „w
dworze Pacholewo” z powodu „słabej
kondycji” {A.A. P-ń, akta par. Białężyn,
mkf. 2261}. Jej matką chrzestną była Krystyna Żychliński z
Nieszawy, z
całą pewnością żona lub córka nowego jej właściciela, z
którymi jak widać
Teodor i Konstancja utrzymywali zażyłe stosunki. Nawiasem mówiąc
jej chrzest
został powtórzony w dniu 06. grudnia tego samego roku, ale tym
razem z udziałem
Antoniny Radońskiej i brata Teodora, Longina. Obecność Antoniny
świadczy o sile
i kultywowaniu związków rodzinnych nawet z dość odległymi
krewnymi jako, że
należąca do VI. pokolenia Karolina zamężna Radońska była jedynie dość
daleką
kuzynką, ojca Teodora. Ochrzczona wówczas Wirydiana Helena
przeżyła niestety
jedynie niecałe 14 miesięcy i zmarła w roku następnym w dniu
31.07.1802.; pochowana
została w kościele w Uchorowie, niedalekiej wsi sąsiadującej od
południa z Pacholewem.
W niecały rok po Wirydianie
urodziła się w tym samym dworze w dniu 08. maja 1802. kolejna
córka – Justyna
Stanisława, przyszła Jensch’owa, dużo później zamieszkała z
rodziną w Poznaniu
i tam też zmarła w dniu 15.12.1879.
W latach 1803. i 1804. nie
odnaleziono wpisów o narodzinach w Pacholewie jakichkolwiek
dzieci, natomiast w
dniu 12. lipca 1805. w wymienionej księdze metrykalnej Białężyna
znajduje się
pod numerem 228, następujący zapis:
„Pacholewo, dnia 12.07.1805
Ja,
wyżej
wymieniony ksiądz ochrzciłem z trudem urodzone dziecko jedynie
źródlaną wodą,
ze względu na jego słabą kondycję i obawę o jego zdolność do życia,
nadając mu
imię Małgorzata. Rodzice Wielmożni i Szlachetni Teodor i Konstancja
Ostenowie.
Rodzice chrzestni Wielmożna Krystyna Żychliński i Szlachetny Ignacy
Osten.”
Niemowlę prawdopodobnie tego
samego dnia lub nazajutrz zmarło gdyż w przeciwnym wypadku, tak jak to
miało
miejsce w przypadku Wirydiany, chrzest byłby powtórzony w
kościele, a zgon wpisany
do księgi zmarłych, z tego też względu nie zostało to dziecko ujęte w
wykresie
rodowodu. Zauważyć również warto, że wpis ten jest
równocześnie jedynym
dokumentem potwierdzającym kontakt Ignacego ze starszym bratem.
Seria przychodzących na
świat córek trwała nadal, bowiem 01. czerwca 1806. urodziła się
w Pacholewie
Helena Aniela, ochrzczona z pewnością w kościele parafialnym w
Białężynie w
dniu 15.06.1806.; Helena do końca życia pozostała panną i
prawdopodobnie po
śmierci rodziców tj. po 1853. roku przeniosła się do Poznania i
tam mieszkała
wraz z innymi siostrami.
Zgodnie z adnotacją prof. W.
Dworzaczka, 1806. był ostatnim rokiem dzierżawy Pacholewo. Przyczyn
rezygnacji
nie znamy, można się jednak domyślać, że zmiana nastąpiła tradycyjnie w
okresie
jesiennym, po zakończeniu zbiorów i niezbędnych prac polowych.
Następnym
majątkiem dzierżawionym przez Teodora było Chociszewo położone około 5.
km na
północ od Skok. O tym majątku drugi tom Słownika
wydany w 1880. podaje:
„Chociszewo pow. Wągrowiec;
dominium 1394 mórg rol..,
9 dymów, 115 mieszk. Poczta Skoki.”
Nakład pracy konieczny do
obsługi tego majątku, mimo jego większego obszaru od Pacholewa, (przy
założeniu, że Słownik operuje morgami
obowiązującymi w Królestwie Polskim, obszar upraw w Chociszewie
po przeliczeniu
odpowiadałby powierzchni ok.
Tutaj rodzi się i jest
chrzczona w dniu 30. czerwca 1807. roku następna córka, Antonina
Felicjana,
przyszła Ungrową, która dożyła słusznego wieku 91. lat i zmarła
w Gnieźnie w
1898. roku.
W jej wypadku prof. W.
Dworzaczek popełnił w swym opracowaniu jeden z nielicznych
błędów, podając mylną
datę jej urodzenia w 1806. roku, błąd ten wynikł prawdopodobnie
zarówno z jego
pośpiechu w odczytywaniu zapisów ksiąg metrykalnych, jak i nie
wyodrębnienia
przez księży tego właś- nie roku w kolumnach księgi. Ksiądz dokonujący
wpisu
pomylił również miejscowość jej urodzenia, bowiem zamiast
„Chociszewo” napisał „Kościszewo”, można to złożyć na
karb
jego roztargnienia i niepełnej znajomości okolicznych miejscowości, ale
być
może w owym czasie była to nazwa równoprawnie używana z pierwszą.
Przypuszczalnie jesienią tego
samego, względnie następnego 1808. roku, Teodor obejmuje stanowisko
nadleśniczego w Brodzie Garncarskim należącym do parafii Boruszyn (ok.
17 km na
południe od Czarnkowa). Mówi o tym monografia prof. W.
Dworzaczka, co prawda
opatrzona datą 1810. roku, ale wcześniej dokumentuje to akt narodzin w
dniu
08.06.1809. Antoniny Sofronii, córki jego brata Longina, przy
rejestracji,
której był świadkiem w urzędzie. Akt ten, spisany już w języku
polskim przez
urzędnika świeżo utworzonego w okresie Księstwa Warszawskiego Urzędu
Stanu Cywilnego,
przechowywany jest w Archiwum Państwowym w
Poznaniu, w tomie:
parafia kat. Skoki, sygn. 1, strona 91 i w części dotyczącej
Teodora,
brzmi (przy zachowaniu oryginalnej pisowni) następująco:
… „ Iże życzeniem nadać Jest
Imię Imiona Antonia
Somphronia y Powyższego Oświadczenia ukazania Dziecięcia Przytomności
Szlachetnego Teodora Ostena Maiący lat Pięćdziesiąt Zamieszkały We Wsi
Boruszynie pod Numerem pierwszem …”
Nieznane są powody
porzucenia przez Teodora wykonywanego dotychczas zawodu stricte
rolniczego na
rzecz gospodarki i nadzoru nad lasami i trudno je nawet wydedukować.
Naczelną
przesłanką musiała być niewątpliwie kusząca oferta finansowa
pozwalająca na
poprawę sytuacji materialnej rodziny.
O gospodarce leśnej była
mowa we wstępie do historii pokolenia V., w cytatach Jana Bystronia.
Wiadomo z
nich, że w I. Rzeczypospolitej w praktyce ona nie istniała, zaś
eksploatację
zasobów leśnych określić można jako rabunkową. Lasy uważano za
wspólne dobro i
niezależnie od ich formy własności, ludność wiejska czerpała z nich
wedle swych
potrzeb. Dobitną ilustracją - choć czasowo późniejszą - wynikłą
z takiego
podejścia wsi do własności dworskiej jest konflikt opisany przez
Stanisława
Reymonta w „Chłopach”. Z całą pewnością w analogiczny sposób
traktowane były
lasy królewskie, gminne i o każdej innej formie własności.
Wiadomo również z
przedmowy do historii niniejszego pokolenia, że zarząd nad lasami
utworzony
został przez władze pruskie w zasadzie dopiero po II. rozbiorze, czyli
ich
organizacja w pierwszym dziesięcioleciu XIX. wieku była nadzwyczaj
świeżej
daty, co rzecz jasna nie przebiegało bezproblemowo – szczególnie
na szczeblu
zarządu nimi i musiało się wiązać z licznymi zadrażnieniami i
konfliktami.
We wrześniu tego samego
1809. roku. Teodor - wezwany przypuszczalnie z wystarczającym
wyprzedzeniem do
Potrzanowa (między Boruszynem, a Potrzanowem w linii prostej odległość
wynosi
około 30 km, a więc siecią dróg z pewnością przekraczała 50)
jest
prawdopodobnie świadkiem śmierci w dniu 02.09.1809. swego młodszego
brata
Longina i zgłasza ją w Urzędzie Stanu Cywilnego w Skokach w dniu 04.
tego
miesiąca, podpisując metrykę zgonu {A.P. P-ń,
sygn. par. kat. Skoki 1}.
Przy omawianiu postaci Longina Kazimierza była mowa o szczególnej więzi łączącej Teodora z młodszym bratem. Z tych nielicznych dokumentów, które w wyniku kwerendy zgromadzone zostały w aktach osobistych i zaświadczają o fragmentach życia obu braci wynika, że we wszystkich ważnych momentach egzystencji rodziny Longina, Teodor był obecny. Nie wiadomo jednak, jak potoczyły się po śmierci Longina losy owdowiałej Wirydiany z czworgiem dzieci, z których jedynie Aleksandra w wieku 16 lat, mogła być matce pomocą w trudnych czasach, które dla nich nadeszły. Wątpliwe, aby Teodor zabrał ich w komplecie ze sobą do Boruszyna, w każdym bądź razie nie ma na to żadnego dowodu, raczej należy przypuszczać, że pozostali w Potrzanowie.
Natomiast w bliżej nieokreślonym czasie po śmierci Longina, ale przypuszczalnie jeszcze w tym samym 1809. roku, Teodor przeprowadził się do Brodu Garncarskiego, co poświadcza zapis o urodzeniu w dniu 29. czerwca 1810. jego kolejnej córki, Walerii Emiliany właśnie w tej miejscowości {A.A. P-ń, Boruszyno, mkf. nr. 2655, str. 119, poz. 21}.
W tym też akcie Teodor tytułowany jest: „Rectoris Iglianum”, co prof. Dworzaczek tłumaczy, jako „nadleśniczy”. Waleria – co można traktować jako osobliwy zbieg okoliczności – wyszła dużo później za Hipolita Trąmpczyńskiego, pierwszego polskiego leśnika wykształconego na zagranicznych uczelniach, którego uważa się za prekursora racjonalnej gospodarki leśnej na terenach polskich. Jego losy oraz zmarłej młodo Walerii zostały omówione w historii pokolenia VIII.
„SŁOWNIK
GEOGRAFICZNY KRÓLESTWA
POLSKIEGO” w tomie I.,
wydanym w
1880. r w Warszawie, na stronie 331 podaje:
„Boruszyna czyli Boruszyn,
1) wieś, pow. obornicki; 131
dymów; 1036 mieszkańców; … kościół parafialny
należy do dekanatu obornickiego,
księga beneficjów wspomina o nim r. 1510; na nowo wybudowany r.
1605 przez Jana
Rzepeckiego. Na początku wieku bieżącego stanął raz jeszcze nowy
kościół;
dawniejszy grożący upadkiem rozebrano. Pomników z przeszłości
nie posiada.”
Tenże słownik podaje również
w następnym haśle ciekawą informację, która przypuszczalnie
dotyczy i uzupełnia
wiedzę o zakresie działania Teodora w charakterze nadleśniczego, a
mianowicie:
„Boruszynko, niem.
Heidchen, królewskie nadleśnictwo, pow. obornicki; 9
miejscowości: 1) Boruszynko;
2) leśnictwo Bębnikąt (Trommelort); 3) Boruszyna I (Mülchen); 4)
Boruszyn II
(Tepperfurth); 5) Długibród (Langenfurth); 6) Kowanówko
(Saubucht); 7) Lipka
(Linden); 8) Nowe Olędry (Eichquast); 9) Tarnówko (Birkenfurth);
10 dymów; 69
mieszk., 58 ew., 11 kat.; 11 analf.”
Z rozległości terytorialnej
wymienionego nadleśnictwa można wyciągnąć wniosek, że obowiązki
nadleśniczego
polegały głównie na właściwym zorganizowaniu dozoru nad
powierzonymi mu lasami
oraz uchronieniu ich przed nagminnym kradzieżami i rabunkowymi
dewastacjami, z
czego niejako wynika automatycznie stawianie na drugim miejscu
zagadnień
związanych stricte z gospodarką leśną.
Istnieje oczywiście możliwość, że od pojawienia się w Boruszynie, Teodor był tak, jak poprzednio zarządcą majątku ziemskiego; świadczyć o tym może ewentualnie pierwszy numer domu, pod którym tam mieszkał i co skrupulatnie wpisał urzędnik stanu cywilnego w akcie urodzin Antoniny Sofronii i powtórzył w akcie zgonu Longina, gdyż taki właśnie numer otrzymywał w każdej miejscowości wiejskiej budynek dworu, natomiast w Brodzie Garncarskim zamieszkał dopiero w jesieni 1810., czyli po zakończeniu wszelkich niezbędnych prac polowych w dotychczas zarządzanym majątku. Jeżeli tak się rzeczywiście sprawy miały, to Teodor nie zrobił kariery w gospodarce leśnej, bowiem w 1811. roku jest na powrót w Chociszewie, o czym świadczą narodziny tam następnej jego córki, Prowidencji. Gwoli solidności dokumentacyjnej trzeba zaznaczyć, że miejscowość jej urodzenia znana jest niejako wtórnie, bowiem jedynie z aktu zgonu {A.P. P-ń, USC Poznań-miasto, sygn. 188, str. 312}, mając jednak na uwadze fakt, że zgłoszenia o jej śmierci w Urzędzie Stanu Cywilnego dokonała osobiście jej starsza siostra Antonina, można uważać je za miarodajne.
W
tymże czasie
według kroniki rodzinnej, urodził się w dniu 03. października 1816.
roku jedyny
i pewnie z tęsknotą wyczekiwany syn Teodora i Konstancji, Longin
Franciszek.
Istnieją jednocześnie – trzeba przyznać, że pośrednie – przesłanki pozwalające sądzić, że Teodor po powrocie do Chociszewa zaopiekował się osieroconą rodziną brata, która się tam przeprowadziła z Potrzanowa. Pierwszą z nich stanowi wiadomość o zgonie w dniu 20. października 1814. roku właśnie w Chociszewie, Wirydiany, wdowy po Longinie, o której ostatnia wiadomość pochodziła przecież z Potrzanowa; akt jej zgonu znajduje się w aktach parafii Lechlin na mikrofilmie nr 179 przechowywanym w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu.
Wybiegając nieco w czasie, należy również przywołać fakt zaślubin w dniu 04. września 1819. również w Chociszewie, Aleksandry córki Longina i Wirydiany, na którym świadkiem był „Teodor Osten z Chociszewa” {A.P. P-ń, par. kat. Lechlin, sygn. 1, str. 21(1215), poz. 4}. Oba te fakty pozwalają na dość solidne wnioskowanie o zamieszkiwaniu w Chociszewie, Wirydiany wraz z dziećmi, a po jej śmierci, samych dzieci i sprawowanej nad nimi opiece przez Teodora.
Istnieją jednak w powtórnej bytności Teodora w Chociszewie pewne niejasności, trudne do zinterpretowania, jak chociażby następująca notatka z „Tek Dworzaczka”:
„W dniu 17.12.1818. w Chociszewie odbył się
chrzest urodzonego w dniu 08.12.1818. Jana Józefa, syna M. [wspaniałego]
Kazimierza Dutkiewicza i M. [wspaniałej]
Magdaleny z Ziółkowskich, posesorów
Chociszewa. Rodzicami chrzestnymi byli Teodor de Osten i Konstancja
Szczypkowska, jego żona, wszyscy z Chociszewa.” {A.A. P-ń,
sygn.: Akta Parafii Lechlin, mikrofilm nr 179}
W pierwszej kolejności rzuca się w oczy Kazimierz Dutkiewicz z żoną, wymienieni jako posesorzy Chociszewa, bowiem od razu staje problem charakteru pobytu w tej miejscowości Teodora? Istnieją dwie możliwości: jedna, że Teodor, jako fachowiec był zarządcą (ekonomem) dóbr dzierżawionych przez K. Dutkiewicza i druga, że w Chociszewie jedynie mieszkał, zaś dzierżawił jakieś inne okoliczne dobra. Natomiast alternatywa współistnienia w Chociszewie dwóch równoległych dzierżawców dominium, wydaje się bardzo wątpliwa. Niewykluczone jednak, że K. Dutkiewicz był po prostu właścicielem Chociszewa, a autor wpisu użył pojęcia „posesor”, zgodnie z jego dawnym znaczeniem.
Notatka ta przynosi jednak drugą informację wymagającą bezsprzecznie omówienia. Jest nią rzecz jasna kwestia jego rzekomej żony Szczypkowskiej. W tej sprawie przeprowadzono szczegółową kwerendę w wyniku, której ustalono, co następuje:
· W Archiwum Państwowym w Poznaniu, które posiada obligatoryjnie wykonywane przez proboszczów - w tamtym okresie - duplikaty ksiąg metrykalnych, w zespole: Lechlin, parafia rzymsko-katolicka, Liber Baptisatorum, mikrofilm 0-12511–0-15513, poz. 62 figuruje zapis z dnia 17.12.1818. o chrzcie Jana Józefa, syna Kazimierza Dutkiewicza i Magdaleny z Ziółkowskich, posesorów Chociszewa, w czasie, którego rodzicami chrzestnymi byli Teodor de Osten i jego żona Konstancja. Zapis ten jest zwarty i nie wymieniając nazwiska rodowego chrzestnej, nie nasuwa żadnej wątpliwości, co do tożsamości chrzestnej.
· W Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, posiadającym oryginały tych akt, w zespole: akta parafii Lechlin, mikrofilm 179, na karcie 56. widnieje ten sam zapis z tym, że dokonujący wpisu w ostatnim zdaniu o treści:
Patrici fuere Generosi Domini Theodorus de Osten et Constantia de … uxor ejus, emm: de Chociszewo”
między słowami „… Constantia de”, a „uxor” pozostawił pierwotnie wolne miejsce na wpisanie nazwiska rodowego chrzestnej, którego widocznie zapomniał zanotować. W przerwę tę zupełnie innym charakterem pisma wstawiono nazwisko Szczypkowska, przy czym rozmiar pozostawionego wolnego miejsca był zbyt wąski na poprawny wpis tego dość długiego nazwiska w związku, z czym zostało ono wpisane ukosem.
Jedynym logicznym wytłumaczeniem rozbieżności w powyższym zapisie jest błędne uzupełnienie pierwotnego wpisu przez weryfikującego księgę metrykalną już po sporządzeniu jej duplikatu. Profesor Dworzaczek nie miał ani czasu, ani też potrzeby korelowania akt kościelnych z duplikatami grodzkimi, a opierał się oczywiście na zapisach pierwotnych, w których figurowało błędne nazwisko panieńskie żony Teodora.
Nie chowano by Konstancji z Dąmbskich na cmentarzu w Trzemesznie przy mężu, o czym pisze jej wnuk - kronikarz Kazimierz, a pogrzeb ten miał miejsce przecież za jego życia, gdyby rozwód między nimi był faktem i istniała druga żona „Szczypkowska”.
W następnym 1819. roku, w dniu 04. września, najstarsza córka Longina i Wirydiany, Aleksandra Stanisława wychodziła za mąż za Kajetana Cypriana Szczepkowskiego {A.P. P-ń, par. kat. Lechlin, Liber Copulatorum 1819, sygn. 1, str. 21 (1215), poz. 4 Chociszewo). I ta uroczystość miała miejsce w Chociszewie, co byłoby niezrozumiałe, gdyby miejscem zamieszkania panny młodej nie była właśnie ta miejscowość. Świadkami byli znowu Kazimierz Dutkiewicz i Teodor Osten – Sacken, oboje z Chociszewa. Fakt ten stanowi kolejny argument przemawiający za tym, że przynajmniej do tego roku opiekę nad osieroconymi dziećmi brata, sprawował Teodor.
Wymienione dokumenty świadczą też jednoznacznie, że Teodor wraz z rodziną zamieszkiwali po opuszczeniu Brodu Garncarskiego w Chociszewie, niestety nie wiadomo jednak przez jak długi jeszcze okres. Bowiem, następny znany dokument dotyczy udziału Teodora w charakterze ojca chrzestnego pochodzi dopiero z roku 1836.
Tego
roku, w dniu 26. maja: „Gnosus Dominus
Theodorus Osten – Sacken de oppidum Trzemeszno …” wraz z Izabelą
Grabowską
z Grylewa trzymali do chrztu Stanisława, syna Heliodora
Skórzewskiego pana na
Pruchnowie, Żoniu i Dziewokluczu {A.A.
Gniezno, akta par. Żoń, jedn. Baptisatorum
1759-1851, sygn. 82-1, strona 401}.
Chrzest ten jest jednym z nielicznych dowodów na utrzymywanie – chyba nawet zażyłych - stosunków z daleką już wówczas powinowatą rodziną Goetzendorf-Grabowskich, którą reprezentowała na chrzcie Izabela, późniejsza hr. Tyszkiewiczowa, córka hr. Józefa spadkobiercy Radawnicy.
Z powyższych wywodów wynika, że lata 1819 i 1836 stanowią graniczne daty, pomiędzy którymi Teodor opuścił Chociszewo i przeniósł się do Trzemeszna. Wydaje się, że uczynił to w drugiej połowie lat 20., jednak wszelkie próby uściślenia tego terminu będą z braku jakiegokolwiek dokumentu pozbawione podstaw. O ile sprawował opiekę nad sierotami po bracie, to po wyjściu za mąż najstarszej Aleksandry, w kolejnym 1820. roku pozostali jeszcze następujący nieletni: ok. 14. letnia Florentyna i 11. letnia Antonina Sofronia. Syn Longina Kazimierza, Roman urodzony ok. 1798/9 przebywał już wówczas w Kaliszu, gdzie uczęszczał do gimnazjum, a później studiował w Berlinie, przy czym są pewne dane, aby domyślać się finansowania jego edukacji przez Józefa Grabowskiego z Radawnicy. Wiadomo również, że Florentyna wyszła za mąż w lipcu 1836. w Skokach, a w świadectwie ślubu określona jest, jako pochodząca z Rakojad, miejscowości położonej na peryferiach Skok. W dokumencie tym Teodor już nie występuje, a nazwiska świadków wskazują, że byli osobami postronnymi.
Niewykluczone, że obiema siostrami zaopiekowała się rodzina Logów, których liczni przedstawiciele zamieszkiwali w powiecie gnieźnieńskim, ale najprawdopodobniej Florentyna w Skokach po prostu zarabiała na utrzymanie pracą o charakterze, której nie mamy niestety żadnych danych, ale realne możliwości wskazują na pełnienie przez nią obowiązków opiekunki do dzieci lub „panny do towarzystwa”, innymi słowy opiekunki zamożnej „starszej pani”.
Można się też domyślać, że Teodor legitymujący się w roku ślubu Florentyny, wiekiem 74. lat nie miał ochoty, albo też wówczas nie był zdrowotnie zdolny do znoszenia trudów i niewygód podróży zaprzęgiem konnym na trasie Trzemeszno – Skoki (ok. 80 km). Musiał jednak później zachować dobrą formę fizyczną, gdyż po kolejnych 10. latach, w maju 1846.wziął udział w Grylewie w chrzcie córki Edwarda Grabowskiego. Z tą samą Izabelą – tym razem Tyszkiewiczową, z którą wcześniej w 1836. roku stanowili parę rodziców chrzestnych, trzymali obecnie do chrztu imienniczkę matki chrzestnej: Izabelę Marię Zofię {A.A.Gniezno, akta par. Grylewo, sygn. 168/4}. Ojciec chrzestny „Nobilis Theodorius v.d. Osten – Sacken” w rubryce „Status et conditio” określony jest mieszkańcem Trzemeszna [Commorans In Trzemeszna].
Z całą pewnością w całej jego długiej drodze życiowej towarzyszyła mu żona Konstancja; można być też pewnym, że wspólnie zamieszkiwali w Trzemesznie otoczeni opieką przez córki: Walerię, która w dniu 27.04.1840. wyszła w domu rodzicielskim za mąż za Hipolita Trąmpczyńskiego, ale do 1843, czyli ukończenia studiów przez męża, przebywała w Trzemesznie, Prowidencję, która przez swój nieopatrzny romans uwieńczony dzieckiem, pozostała do końca życia panną i prawdopodobnie do śmierci ojca zamieszkiwała wraz z rodzicami oraz przypuszczalnie również Helenę Anielę. Ich losy, jak również pozostałego potomstwa Teodora i Konstancji zostały oczywiście omówione w historii pokolenia VIII.
Nieznane są rzeczywiste przyczyny przeniesienia się Teodora do Trzemeszna, jak również roczna data tych przenosin. Nie wiadomo, czym się Teodor w tym miasteczku zajmował. Nie można wykluczyć, że zgromadziwszy w ciągu swego pracowitego życia niewielki kapitał postanowił resztę pozostałego mu czasu spędzić w miejscowości, która mimo swego podrzędnego znaczenia, ofiarowała większy komfort egzystencji, aniżeli skromny wiejski dwór. Tym bardziej, że na przestrzeni tych lat otaczający go świat i rzeczywistość Wielkopolski uległa dość zasadniczym zmianom. „Dzieje Wielkopolski” piszą o tym następująco:
„Po zakończeniu wojen napoleońskich rozwój
demograficzny Wielkiego Księstwa Poznańskiego, rozpatrywany w
wieloletnich
okresach czasu, charakteryzował się wzrostem liczby ludności.
Zanikły powoli dotychczasowe hamulce tego
rozwoju w postaci niedostatku żywności, epidemii i wojen, kształtowały
się
natomiast nowe warunki społeczno – ekonomiczne, w których
nadwyżki produkcji
rolniczej, powstanie nowych gałęzi wytwórczości pozarolniczej,
rozwój wymiany i
komunikacji zwiększały pojemność ludnościową ziem wielkopolskich.
Ogólna liczba
ludności wzrosła z 781 tyś. w 1816 r. do 1584 tyś. w r. 1871 czyli o
203%.
Towarzyszące temu wzrostowi procesy urbanizacji spowodowały
zróżnicowanie
dynamiki rozwojowej ludności w miastach i na wsi. Ludność miejska ze
197 tyś. w
r. 1810 wzrosła w tym czasie do 426 tyś. tj. o 216 %.”
„Mała dynamika rozwoju przemysłu w
Wielkopolsce i to w dużej mierze spożywczego, nie sprzyjała
intensywniejszym
procesom urbanizacyjnym. Na 139 miast w Wielkim Księstwie Poznańskim w
r. 1867
aż 105 zamieszkiwało poniżej 3 tyś. osób, a więc niewiele
różniły się one pod
względem struktury gospodarczej. Większość ich mieszkańców
trudniła się bowiem
rolnictwem.”
Jak
uprzednio powiedziano Teodor, mimo niezbyt szczęśliwych zdrowotnych
początków
swego życia, dożył imponującego wieku - nawet jak na czasy nam
współczesne -
88. lat oraz 6. miesięcy i zmarł w dniu 02. czerwca 1850. roku w
Trzemesznie. Został
pochowany na miejscowym cmentarzu. Akt jego zgonu znajduje się w Archiwum
Archidiecezjalnym w Gnieźnie w tomie Trzemeszno,
urodzenia i zgony
1844 – 1852 o sygnaturze 8, str. 389, pozycja 78.
Jest wielce prawdopodobne, że po jego śmierci Konstancja przeniosła się do Gniezna, gdzie w owym czasie mieszkał jej jedyny syn, Longin Franciszek z rodziną, zaś niezamężna Prowidencja dołączyła do sióstr zamieszkałych w Poznaniu.
Pisał o Konstancji w 1892. roku, rodzinny kronikarz Kazimierz, co następuje:
Ożenił
się nasz dziadek z Konstancją hr.
Dąmbską ur. w Leśniewicach d. 9.7.1772 r. umarła w Trzemesznie d.
11.6.1853
roku. Ślub brali w Dziewokluczu 28.1.1792 r. córką p. Jana
Dąmbskiego dawniej
konfederata barskiego, później po krótkim urzędowaniu w
Bydgoszczy już
prawdopodobnie za czasów pruskich jako Thesaurarius regni
urzędnik skarbowy -
właścicielem Leśniewic w Królestwie Polskim i Antoniny z
Przysieckich z
Odolina. Dzieci mieli dziadostwo następujące: Justynę Jenschową,
Anielę,
Walerię Trąmpczyńską, Antoninę Ungrową, Prowidencję i ojca naszego
Longina
Franciszka. Babkę Konstancję jeszcze zaznałem, przypominam ją
sobie niewielką,
siwą staruszkę chodzącą z czarnym kijkiem w ręku mimo swych
osiemdziesięciu
lat z okładem, biegała żwawo za mną maleńkim chłopczykiem po
dziedzińcu. Umarła
też nagle, a raczej zasnęła bez żadnej choroby r. 1853. Podług
opowiadania Wuja
Władysława była to zacna i miła kobieta, która z lat swoich
młodocianych zachowała
wiele wspomnień i opowiadała chętnie mnóstwo podań i anegdotek z
dawnych
lepszych czasów."
A w innym miejscu:
„Dziadostwo Ostenowie pochowani w
Trzemesznie, ale groby ich zaniedbane, zapomniane, że odszukać ich nie
można.”
Wszystkiego, co można było na podstawie zgromadzonych w wyniku kwerendy dokumentów, dowiedzieć się o życiu Teodora Franciszka Ksawerego i jego żony Konstancji z Dąmbskich zostało wyżej przytoczone. Wysunięte o kolejach ich życia, na podstawie pośrednich poszlak wnioski, dopóki nie zostaną potwierdzone dokumentami, dopóty pozostaną jedynie przypuszczeniami. Nie najpochlebniejsze świadectwo o ich córkach, a przede wszystkim o jedynym synie Longinie wystawiają zapomniane i prawdopodobnie zniwelowane za ich życia, groby rodziców w Trzemesznie.
Potomstwo Teodora i Konstancji zostało omówione w trakcie próby rekonstrukcji kolei ich życia, niemniej wzorem uprzednich opracowań, należy zamieścić w zakończeniu, odrębną ich listę. Do naszych czasów dotarły udokumentowane wiadomości o niżej wymienionych osobach:
1. Wirydiana Helena, urodzona 22.05.1801. w Pacholewie, ochrzczona 24. „z wody” tego samego miesiąca, powtórnie 06. grudnia; zmarła w Pacholewie 31.07.1802., pochowana w kościele w sąsiednim Uchorowie.
2. Justyna Stanisława, urodzona 08. maja 1802. w Pacholewie, ochrzczona 23.05. tego roku tamże, wyszła w bliżej nieznanym roku w nieznanej miejscowości za Wilhelma Jensch’a, zmarła w Poznaniu w dniu 15.12.1879.
3. Małgorzata, urodzona 12. lipca 1805. w Pacholewie, ochrzczona tego samego dnia „z wody” zmarła w tym samym dniu lub wkrótce potem; aktu zgonu nie wystawiono, miejsce pochowania nieznane.
4. Helena Aniela, urodzona 01. czerwca 1806. w Pacholewie, ochrzczona 15.06.; pozostała do końca życia panną, zmarła w Poznaniu w dniu 08. stycznia 1883., pochowana w Trzemesznie, prawdopodobnie przy rodzicach.
5. Antonina Felicjana, urodzona w Chociszewie przed datą chrztu, który miał miejsce 30. czerwca 1807.; w nieznanym roku w nieustalonym miejscu wyszła za Pawła Ungera, po jego śmierci zamieszkała wraz z siostrami w Poznaniu. Przeżywszy siostry, przeprowadziła się pod koniec życia do Gniezna, aby być w pobliżu młodszego brata, którego zresztą przeżyła i tam zmarła w godnym szacunku wieku 91 lat w dniu 08. lutego 1898.
6. Waleria Emiliana, urodzona 29. czerwca 1810. w Brodzie Garncarskim, ochrzczona tamże w dniu 15. lipca; 27. kwietnia 1840. wyszła za Hipolita Trąmpczyńskiego, zmarła 14. sierpnia 1845. w Bninie i tam na cmentarzu parafialnym została pochowana.
7. Prowidencja, urodzona ok. 1811. roku w Chociszewie; w dniu 18.11.1837. urodziła nieślubną córkę Katarzynę, co uniemożliwiło jej wyjście za mąż; mieszkała z siostrami w Poznaniu gdzie zmarła w dniu 01. sierpnia 1887., tam też została pochowana.
8. Longin Franciszek, urodzony 03.10.1816. w Niecharzewie; królewsko – pruski radca sądowy, poślubił w dniu 15.11.1848. Malwinę Trelewską, a po jej śmierci w marcu 1859, w następnym roku, w nieustalonej miejscowości pojął za żonę Emilię Jachimowicz. Zmarł w Gnieźnie w dniu 11. czerwca 1891. i tam został pochowany.
HELENA KOD:
VII.5
éprzed
chrztem w dniu 08.06.1760. - † - ? -
O narodzinach i chrzcie Heleny wiadomo wyłącznie z
noty w „Tekach Dworzaczka”,
o następującej treści:
„W dniu
08.06.1760. w Raczkowie odbył się chrzest Heleny, córki GD [szlachetnego
pana] Ignacego Ostena i jego żony Justyny z Kąsinowskich,
dziedziców
Nieszawy. Rodzicami chrzestnymi byli MGD [wielmożny szlachetny
pan] Wojciech
Rydzyński – stolnik poznański i M [wielmożna] Teresa z Rogal. [Rogalińskich-?]
Rydzyńska z Podlesia Kościelnego, dziedzice.”
Potwierdzenie względnie weryfikacja powyższej wiadomości jest już niestety niemożliwa, z uwagi na brak kilku pierwszych kartek w księdze metrykalnej Raczkowa przechowywanej w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie, a noszącej na grzbiecie daty krańcowe 1758 – 1804, w wyniku, czego zaczyna się ona obecnie dopiero od wpisów dokonanych na początku 1761. roku. W czasie kwerendy prof. W. Dworzaczka, księga była prawdopodobnie jeszcze kompletna i zawierała zapisy dokonane w 1760. w związku, z czym wiadomość o istnieniu Heleny należy przyjąć obecnie na wiarę, ufając w pełni wiarygodności i rzetelności zapisów profesora.
Narodziny Heleny w Raczkowie musiały się odbyć w trakcie wizyty Justyny u teściowej, gdzie udała się przypuszczalnie, aby pod jej opieką odbyć połóg. Należy chyba wykluczyć możliwość przewożenia niemowlęcia z Nieszawy do Raczkowa wyłącznie celem odbycia tam ceremonii chrztu. Obrzęd ten – w zależności od oceny kondycji dziecka – odbywał się od kilkunastu do kilku dni po jego urodzeniu, stąd można założyć, że przyszła na świat w pierwszych dniach czerwca 1760. roku.
Gwoli przypomnienia należy powtórzyć personalia osób biorących udział w ceremonii chrztu. Raczkowo należało wówczas do Ludwiki Barbary z Rydzyńskich, matki rodzonej Ignacego, i oczywiście babki chrzczonej Heleny, której bratem był magnat na miarę Wielkopolski – Wojciech Rydzyński, niesławny na granicy śmieszności - bohater Konfederacji Barskiej, opisany w historii przedstawicieli pokolenia VI. Wraz z żoną występowali oni w charakterze rodziców chrzestnych niemowlęcia.
Dziecko musiało wkrótce po chrzcie i powrocie do domu rodzinnego w Nieszawie umrzeć. Wpisu w księdze zmarłych Białężyna nie znaleziono; prawdopodobnie śmierć kilkunastodniowych niemowląt była na tyle masowa, że zapisy o nich dokonywane były sporadycznie, niewykluczone, że w zależności od rangi rodziców.
PETRONELA MARIA ANIELA
KOD:
VII.6.
é02.08.1764.
- † - ?
-
I w
wypadku Petroneli wiadomo jedynie, że
przyszła na świat w Nieszawie w dniu 02. sierpnia 1764. roku, jako
córka
Ignacego i Justyny z Kąsinowskich. Ochrzczono ją dnia 26. tego samego
miesiąca,
a rodzicami chrzestnymi były osoby z poza rodziny. Wpis o obydwu
zdarzeniach
zamieszczony jest w Liber Baptisatorum parafii
w Białężynie, na mikrofilmie 2261 w Archiwum
Archidiecezjalnym w Poznaniu.
Nadano jej nietypowe pierwsze imię Petronela, o którym Józef Bubak w książce pt „Księga Naszych Imion” (wyd. Ossolineum 1995), na stronie 252, pisze:
„Petronela: imię żeńskie, zdrobniała
postać od imienia Petronia; w średniowiecznych źródłach polskich
poświadczone
od XIII w. jako Petronella (1412), Petronilla (1265) oraz Petrunella
(1597); w
późniejszych czasach rzadkie, już w XIX w. uchodziło za imię
staromodne, dziś
spotykane jest u pań najstarszego pokolenia i jako imię klasztorne.”
Niewykluczone, że inicjatywa w tej kwestii wyszła od księdza odprawiającego ceremonię chrztu, choć oczywiście i rodzice mogli pragnąć córki wyróżniającej się oryginalnością imienia. Niestety nie żyła długo; jak w wielu innych przypadkach nie znaleziono wpisu o jej zgonie w aktach Białężyna. Może zmarła jako dziecko w czasie odwiedzin u rodziny Justyny, w każdym bądź razie nie osiągnęła dojrzałego wieku, gdyż jej osoba nie występuje w żadnym ze znanych dokumentów zgromadzonych w wyniku wieloletniej kwerendy.
TEOFILA KOD:
VII.7.
é-
? - - † 06.02.1763
W przypadku kolejnej córki Ignacego i Justyny znana
jest wyłącznie data jej zgonu i imię Teofila. Rozpatrując przybliżony
termin
jej urodzenia można wskazać daty graniczne, a to najwcześniejszą na
pierwszy
rok po ślubie jej rodziców, który miał miejsce
krótko przed dniem 12. maja
1755. (tego dnia rozpoczynają się zapisy w księdze ślubów
Białężyna)., a
wówczas mogła się urodzić jako pierworodna w końcu 1755. roku
lub na początku
1756., a najpóźniejsza to 1763. – rok jej śmierci.
Zapis o jej zgodnie znajduje się w aktach parafii
Białężyno na
mikrofilmie 2262 w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu i ma
brzmienie:
„Annus
1763 Nieszawa
Die 6ta Februarii
Obiit infans Nne
Theophila Patris Mgfici Ignatii Osten Sepulcra in Fornice Ecclesia
Uchoroviensis” [W dniu 6. lutego 1763. roku
w Nieszawie zmarło dziecko o imieniu
Teofila, córka wielmożnego Ignacego Ostena. Pochowana w krypcie
kościoła w
Uchorowie].
Uwzględniając wcześniej opisaną, ówczesną praktykę
braku zapisów w
księgach kościelnych, zmarłych niemowląt, istnienie powyższego zapisu
oraz fakt
pochowania jej w krypcie kościelnej może świadczyć, że rzeczywiście
osiągnęła
wiek kilku lat, a w takim razie mogła być pierworodnym dzieckiem
Ignacego i
Justyny. Skromny, ale nadzwyczaj ładny i obecnie starannie
zakonserwowany kościółek
w Uchorowie, wsi sąsiadującej z Nieszawą, leży w parku dworskim tej
miejscowości, a jego zdjęcie załączone jest do akt Wirydiany Heleny
(KOD:
VIII.13), która tam również została pochowana.
WOJCIECH SEWERYN IGNACY KOD:
VII.8.
éprzed
chrztem w dniu 26.10.1758. - † - ?
-
Akt chrztu Wojciecha Seweryna został zacytowany w
historii omówionego na pierwszym miejscu w tym pokoleniu –
Ignacego, jako
alternatywna jego identyfikacja. Z przeprowadzonego rozumowania wynikło
jednak,
że do osoby Ignacego zdecydowanie lepiej przystaje urodzony 03.03.1766.
roku,
Jan Ignacy Kazimierz. Z tego też względu, należało wyodrębnić
zarówno w
wykresie, jak i historii pokolenia osobę Wojciecha, mimo, że z
pewnością zmarł
jeszcze w niemowlęctwie.
Jak wszyscy pozostali – za wyjątkiem Heleny - potomkowie
Ignacego i
Justyny urodził się w Nieszawie i został wpisany do księgi
chrztów Białężyna
znajdującej się w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu na
mikrofilmie
2261. Ochrzczono go 26. października 1758. ,co oczywiście
dowodzi, że
musiał się urodzić kilka dni wcześniej; jego matką chrzestną była
zamieszkała
wówczas w Raczkowie babka, Ludwika Barbara z Rydzyńskich Osten –
Sacken.
Jeżeli nie popełniono błędu w odczycie daty jego chrztu, to
należy
docenić możliwości prokreacyjne jego matki Justyny, która pod
koniec
poprzedniego roku urodziła również zmarłego w niemowlęctwie
syna, Stefana
Floriana, z czego wynika, że na przestrzeni niecałych 11. miesięcy
urodziła
dwóch synów.
Tak, jak w wielu poprzednio opisanych wypadkach zgonów
niemowląt i jego
śmierci nie wpisano do Liber mortuorum Białężyna,
co może świadczyć, że zmarł wkrótce
po urodzeniu.
JÓZEFATA
KOD: VII.9.
éok.
1762. - †
24.02.1782.
Wpisu o chrzcie Józefaty nie odszukano, lecz z aktu
jej zgonu wynika, że urodziła w 1762. roku. Zważywszy, że tego samego
roku, w
dniu 11. grudnia był chrzczony „z wody” jej brat Teodor, należy
przyjąć, że
przyszła na świat w pierwszych dniach tego roku. Musiała być dzieckiem
wątłym,
jako, że ją również ochrzczono „z wody”, o czym mówi
dokument wtórnego chrztu
znajdujący się w aktach parafii w Raczkowie, w Liber
Baptisatorum
1758-1804, sygn. 1, przechowywanych w Archiwum
Archidiecezjalnym
w Gnieźnie. Krótki ten zapis brzmi:
„1771
Raczkowo
Dnia 21 lipca, ja wyżej
wymieniony [ksiądz] uzupełniłem
ceremonię chrztu Józefaty Ostenówny, uprzednio
ochrzczonej z wody.”
Zapis ten świadczy, że Józefata przebywała
wówczas u babki Ludwiki
Barbary w Raczkowie, która niewątpliwie zadbała o właściwe
dopełnienie
wymaganego obrzędu. Należy również domniemywać, że to ona
spośród licznych wnuków,
była tą faworyzowaną, bowiem to jej właśnie, już w 1774. roku, a więc
kiedy
Józefata miała dopiero 12. lat, babka „dała zapis”.
Mówią o tym „Teki
Dworzaczka” przywołując akta grodzkie Poznania, przechowywane w Archiwum
Państwowym w Poznaniu, o sygn. P-ń Gr. 636, f. 473v. Innych
tego typu
zapisów Ludwiki Barbary uczynionych na rzecz wnuków nie
znamy.
Sympatia babki musiała być odwzajemniana przez wnuczkę, a jej
wizyty u Ludwiki
Barbary miały przypuszczalnie charakter
ciągły, bowiem 11. lat później, kiedy Ludwika spędzała ostatnie
lata swego
życia u córki Eleonory i zięcia Stanisława Miniszewskich w ich
majątku w
Wysocku Wielkim, Teofila również tam pojechała. W tymże, Wysocku
Wielkim
spotkała 20. letnią Teofilę nagła śmierć, a nadzwyczaj lakoniczny zapis
tego
zdarzenia w aktach parafii Wysocko Wielkie, dekanat
Ostrów Wlkp.,
mikrofilm nr 603, przechowywanych w Archiwum
Archidiecezjalnym w
Poznaniu niestety nie podaje przyczyny jej śmierci. Brzmi on
następująco:
„24
Februarii 1782 Obiit Mfca et G-a Josephata Ostenowa Virgo annorum
viginti Mfci
et Gei Ignatii et Justinia de Kąsinowskich Ostenow. Sepulcra In
Ecclesia P.P.
Reformatorum Conventus Calisien.” [24 lutego
1782 roku zmarła Wielmożna i
Urodzona Józefata Osten, panna w wieku dwudziestu lat,
córka Wielmożnego i
Urodzonego Ignacego i Justyny z Kąsinowskich Ostenów. Pochowana
w Kościele
zakonu Reformatów w Kaliszu.]
Siedem lat później w tym samym kościele,
niewykluczone, że obok
Józefaty, stanęła trumna ze zwłokami jej babki, Ludwiki Barbary
z Rydzyńskich
Osten – Sacken, zmarłej 30. stycznia 1789. roku.
UWAGI KOŃCOWE
Z dokumentów, które dotrwały do naszych
czasów, i
które zostały w niniejszym opracowaniu zaprezentowane nie
wynika, aby znamienne
wypadki polityczne przedstawione w zarysie w prologu dotknęły w jakiś
szczególny sposób Teodora Franciszka i Longina
Kazimierza.
Byli oni ostatnimi z linii polskiej, którzy zgodnie
z tradycją szlacheckiej I. Rzeczypospolitej, mieszkali na wsi i
gospodarzyli na
ziemi, z dala od centrów politycznych i należy przypuszczać, że
było to jedyne
zajęcie w ówczesnej rzeczywistości, które potrafili
wykonywać. W trójkę z
bratem Ignacym byli też ostatnimi urodzonymi - w teoretycznie
niepodległej - I.
Rzeczypospolitej. Rozbiory oprócz aspektów politycznych,
dokonały również
zasadniczego przewrotu we wszystkich dziedzinach życia ówczesnej
szlachty, w
tym przede wszystkim w charakterze jej udziału w życiu gospodarczym.
Konieczność zarabiania na codzienną egzystencję, obawa utraty swego
statusu
społecznego oraz ambicja zaliczania się do ówczesnej „klasy
średniej”,
determinowała przeniesienie się do miast i praktyczny przymus
posiadania wykształcenia,
co pozwalało na ewentualne ubieganie się o posadę urzędnika lub
pełnienie
wolnego zawodu.
Należy docenić umiejętność przewidywania wymogów
nadchodzących czasów,
przede wszystkim przez Teodora, który wysłał na Uniwersytet
Wrocławski i
finansował studia prawnicze syna Longina, bowiem w przeciwnym wypadku -
wzorem
wielu innych - dokonałaby się w następnych pokoleniach stopniowa
deklasacja
rodziny. A warto uświadomić sobie, że wszyscy żyjący przedstawiciele
polskiej
gałęzi rodziny, są bezpośrednimi potomkami ich obu.
Burzliwy
przełom wieków XVIII. i XIX, oraz okres
wojen napoleońskich sprzyjały zasymilowanym przedstawicielom rodu
żyjącym na
terenie ościennych mocarstw zaborczych w osiąganiu zasz-czytnych
tytułów
arystokratycznych. O godnościach nadanych przez króla pruskiego
była mowa w
zakończeniu historii pokolenia VI. Podobnie obdarzeni zostali
również
przedstawiciele tej części rodu, która od wieków żyła na
terenie Kurlandii, a
po wchłonięciu jej przez Rosję, przeszła na służbę carską i
wkrótce uległa
całkowitej rusyfikacji. „BALTISCHES
WAPPENBUCH” (Verlag
Patrick v. Glasenapp, Alling, 1980) podaje, że byli nimi:
·
[Karl Magnus von der
Osten genannt Sacken] Karol Magnus v.d.
Osten zwany Sacken otrzymał w 1797. tytuł hrabiowski,
·
ten
sam tytuł otrzymali w 1801. roku, Jan
Gustaw i Karol Gustaw v.d. Osten zwani Sacken [Johann Gustaw und
Karl Gustaw
v. der O. gen. S.],
·
w
1821. roku Fabian von der Osten zwany Sacken
otrzymał tytuł hrabiowski, zaś w 1832. car nadał mu tytuł książęcy,
·
i
wreszcie w 1855. Demetriusz
[Demetrius] v.d. O. gen. S. otrzymał
tytuł hrabiego.
Tak, więc obie ościenne gałęzie rodu, niemiecka
i
rosyjska uzyskały tytuły hrabiowskie i książęce, co pozwoliło im
ozdobić swoje
herby odpowiednimi koronami i mirtami.
Opracował we wrześniu –
październiku 2004. Michał Osten - Sacken
Poprzedni
rozdział |
Powrót
o poziom wyżej |
Następny
rozdział |
Powrót
do spisu treści |