Poprzedni
rozdział |
Powrót
o poziom wyżej |
Następny
rozdział |
Powrót
do spisu treści |
Aby przybliżyć egzystencję naszych przodków z linii polskiej – posiadaczy ziemskich do drugiej dekady XIX. wieku, uważam za niezbędne naszkicowanie zarysu podstawowych i siłą rzeczy wyrywkowych wiadomości na temat organizacji produkcji rolnej, genezy powstawania wsi i osadnictwa wiejskiego, kryzysu w rolnictwie w XVII i XVIII wiekach oraz rozdrabniania posiadłości ziemskich w miarę upływu pokoleń i związanych z tym kolejnych podziałów spadkowych.
Od
drugiej połowy XIII w. rozwijała się w Polsce
kolonizacja na prawie niemieckim. Był to zespół norm
zachodnioeuropejskiego
prawa feudalnego przyjmowanych przez Polskę od początków
XIII w. za pośrednictwem
Niemiec. Początkowo obowiązujące prawo napływowej ludności, posłużyło
następnie
za wzór prawno-organizacyjny przy lokacjach polskich wsi na
prawie czynszowym
oraz rozwijania w miastach organizacji samorządowej. Z prawem
niemieckim
przeszły do polski elementy stosunków lennych, np. stosunek
sołtysa czy wójta
do właściciela gruntu odpowiadał stosunkowi lennika do seniora, a
również
użytkową własność gospodarstwa chłopskiego przyrównywano do
własności lennej
niższego rzędu.
Proces lokacji połączony był zazwyczaj z wprowadzeniem niwowego układu pól i regularnej zabudowy, później także przenoszenia istniejących wsi z prawa polskiego na niemieckie. Proces lokacji nasilił się zwłaszcza w 1. połowie XIV w. Akt lokacyjny zawierał nadanie wsi prawa niemieckiego, zwalniał jej chłopów od sądownictwa i ciężarów prawa polskiego, określał prawa i obowiązki zasadźcy i chłopów, a także wysokość renty feudalnej, płatnej zwykle w naturze lub pieniądzu, natomiast zachowane elementy renty odrobkowej nie miały praktycznego znaczenia.
Na czele wsi stał sołtys, mógł nim być szlachcic, mieszczanin lub zamożny chłop. Sołtys zbierał czynsze od osadników, przewodniczył ławie sądowej (organowi samorządu wsi) oraz był zobowiązany do konnej służby wojskowej; otrzymywał na prawie lennym specjalne uposażenie (sołectwo) w formie dużego gospodarstwa (folwark sołtysi). W XIV. – XV. w. sołtysi stali się ekonomicznie na tyle silną grupą - konkurującą nawet ze średnia szlachtą, że ta ostatnia wymogła na Władysławie Jagielle prawo wykupywania sołectw (statut warecki). W XVI. – XVII. w. sołtysi większych wsi przyjmowali też tytuł wójta.
Schemat wytworzony w XIII. – XIV. w. uległ w następnych wiekach przekształceniu wskutek wzrostu zatrudnienia i podziałów gospodarstw chłopskich, a także wskutek wzrostu ludności małorolnej i bezrolnej oraz w wyniku rozwoju folwarku i zagarnięcia przez właścicieli majątków ziemskich części ziem chłopskich.
Rosnące
w XV w. możliwości zbytu produkcji
rolno-hodowlanej (rozwój miast, możliwości eksportu) skłoniły
właścicieli
ziemskich do rozszerzenia zakresu gospodarki własnej. W tym celu
obejmowano pod
uprawę większe obszary rezerwy pańskiej tj. gruntów wiejskich
nierozdzielonych pomiędzy
kmieci, zaś w XVI. i XVII. w. obszar folwarku powiększano nawet
kosztem
gruntów kmiecych włączając tzw. pustki (ziemie
niezagospodarowane),
zmniejszając rozmiary gospodarstw chłopskich, bądź przenosząc
kmieci z
lepszych na gorsze ziemie i nieużytki. Folwark jako duże
gospodarstwo rolne
lub rolno-hodowlane, którego produkty przeznaczone były
głównie na sprzedaż, a
podstawową siłę roboczą stanowili poddani odrabiający pańszczyznę
lub
najmowani do pracy, stworzył począwszy od XVI w. jednostkę osadniczą
nowego
typu. W drugiej połowie tego wieku folwark pańszczyźniany stał się
charakterystyczną
formą gospodarki wiejskiej dla przeważającej części ziem polskich
obejmując do
30 % gruntów uprawnych. Był to szczytowy okres rozwoju
folwarku związany
z eksportem zboża.
Zaznaczyły
się różnice związane z rodzajem dóbr i
ich rozmiarami. W dobrach średnio-szlacheckich dominował folwark o
30 -
50 ha, bywały też folwarki mające po 100 - 120 ha, największe nawet 150
ha i
więcej. Folwark znajdował się niemal w każdej posiadłości szlacheckiej,
w
zamożniejszych przypadał na kilka wsi, w rozległych dobrach były one
rzadziej rozrzucone,
za to z reguły większe.
Istniały
też małe folwarki plebańskie, a w wielkich
dobrach wciąż jeszcze sołtysie, w ten sposób gospodarowali w
majątkach
wiejskich również mieszczanie.
Folwark
zarządzany był bezpośrednio przez
właściciela, lub w większych dobrach przez dwornika, zatrudniał nadto
na stałe
dworkę, pasterzy, ratajów, czasem rzemieślników
(piwowarów, słodowników).
Podstawową siłę roboczą stanowili chłopi pańszczyźniani, kmiecie
zapewniali
pańszczyznę sprzężajną, zagrodnicy i komornicy pieszą. Założeniem
gospodarki
folwarcznej było prowadzenie produkcji towarowej przy minimalnych
wydatkach
pieniężnych, stąd też wynikał charakter inwestycji polegających
głównie na
wykorzystaniu zasobów naturalnych i nieopłacanej siły roboczej
(ekstensywność
metod uprawy, prymitywizm narzędzi i brak postępu technicznego). Wzrost
dochodów
uzyskiwano w XVI w. w drodze dostosowywania asortymentu produkcji
do układu
cen, rozszerzania upraw, zwiększania towarowości produkcji (procentowy
stosunek
ilości lub wartości produkcji przeznaczonej na sprzedaż, do
całkowitej ilości
lub wartości produkcji wytworzonej przez przedsiębiorstwo rolne),
przede
wszystkim zaś poprzez zwiększenie wymiarów pańszczyzny.
Przewagę miały tu
wielkie dobra, zarówno w zakresie niewielkiej zresztą
elastyczności doboru
upraw i hodowli, jak i towarowości; towarowość produkcji zbożowej
królewszczyzn
sięgała w XVI. w. nawet do 80 %, gdy w folwarkach szlacheckich -
ok. 50 %
(żyto) i 70 % (pszenica).
Zagarnianie ziemi oraz podnoszenie powinności przyczyniło się do odsunięcia kmieci od kontaktów rynkowych, co oznaczało przechwycenie zysku mieszczan ze stosunków handlowych z chłopstwem. Zaostrzyły się też warunki poddaństwa i wzrosła ingerencja właściciela w stosunki wiejskie (ograniczenie samorządu wiejskiego). Te zjawiska podniosły procentowy udział i masę produkcji towarowej folwarków, głównie zbóż, co osiągnęło punkt szczytowy zapewne w drugim dziesięcioleciu XVII. w.
W tym to właśnie okresie, dziadek Jana Wiganda - Egidiusz von der Osten staje się w wyniku spadku po swym ojcu, właścicielem Ciosańca (Hasenfier), Pniewa (Pünnow), Borucina (Burzen), Okonka (Ratzebuhr) i Łomczewa (Lümzow). Ziemie te wchodziły w skład Brandenburgii połączonej od 1613 r. unią personalną przez Hohenzollern’ów z Prusami Książęcymi. Dynastia ta, budując podstawy przyszłej potęgi Prus, wprowadziła oświecony absolutyzm oparty na rozbudowanej biurokracji administracyjnej i ostrym reżymie fiskalnym autorytarnie egzekwowanym.
Południową granicą tych dóbr była granica państwowa pomiędzy Brandenburgią, a Wielkopolską – składową częścią Królestwa Polskiego. Z historii I Rzeczypospolitej wiadomo, że nie było w niej żadnego stale obowiązującego systemu podatkowego za wyjątkiem pogłównego, zaś świadczenia ekstraordynaryjne uchwalane przez sejmy, które od 2. poł. XVII w. do końca I. RP, jeżeli wogóle dochodziły do skutku, to stanowiły je bardzo niechętnie, zaś ich egzekucja pozostawiała wiele do życzenia.
Nie wątpię, że mieszkający na pograniczu nasi przodkowie z całą pewnością umieli liczyć, a że linia graniczna była w tamtych czasach wyłącznie umowna (uzgodniona traktatowo) i nie miała nic wspólnego z współcześnie nam obowiązującymi nadzorowanymi granicami, to z całą pewnością nie stanowiła też żadnej przeszkody we wzajemnych stosunkach gospodarczych, a tym bardziej towarzys- kich. Pojęcie obywatelstwa w praktyce nie było znane, zaś nadzwyczaj luźna przynależność państwo- wa związana była wyłącznie z posiadaną ziemią, natomiast więź narodowa warstwy szlacheckiej wykształconej w skali europejskiej według tego samego wzorca, ograniczała się, co najwyżej do solidarności wewnątrzklasowej. W tych, więc raczej aspektach dopatrywałbym się genezy ostatecznej decyzji o zakupie przez Jana Wiganda w 1719 r. od Jakuba Działyńskiego dóbr radawnickich, na co wpływ mogło mieć także koronowanie się w 1701 r. za zgoda cesarza Rzeszy niemieckiej, Fryderyka I Hohenzollerna na „króla w Prusiech”.
Klucz radawnicki leżał w obrębie ziemi zwanej Krajną, której całościowa charakterystyka zawarta jest w książce o tytule „Krajna i Nakło” (patrz „Materiały” – „Krajna”).
Część pierwszą tej książki, zatytułowaną: „DZIEJE ZIEMI NAKIELSKIEJ AŻ DO PIERWSZE-GO ROZBIORU POLSKI” napisał w 1926. roku ówczesny proboszcz nakielski, ks. Ignacego Geppert; wyjątki z niej przytaczam celem scharakteryzowania środowiska geograficznego, w którym przyszło żyć Janowi Wigandowi i jego następcom.
Wyjątki z rozdziału: „KRAJNA, JEJ NAZWA, OBSZAR I WŁAŚCIWOŚCI”:
„Kraina,
Krajna zachodzi częściej u Słowian jako określenie geograficzne i
oznacza
obszar położony na rubieży państwa. Za dowód niechaj starczy
przypomnienie
takiej nazwy w Alpach oraz wszystkim Polakom dobrze znanej Ukrainy.
Lechici zwali
Krajną tę
część swoich dzierżaw, która odłączała Wielkopolan od Pomorza.
Dokumentarnie
nazwy tej użył
książę polski Przemysław II, na przywileju wydanym w Pyzdrach dnia 19
listopada
1286 roku, gdzie przytacza terytorjum zwane „Crayen”, nie oznaczając
atoli
bliżej jego granic. W raportach komturów tucholskiego i
człuchowskiego,
wysyłanych do wielkiego Mistrza Krzyżackiego, sąsiedni teren polski
bywa stale
nazywany Krajną.
Uczeni badacze
dziejów
polskich utrzymują, iż nazwa ta odnosi się do obszarów
położonych na północ od
Noteci, zamkniętych od wschodu Wisłą – od ujścia Brdy aż do Świecia –
na zachód
zaś rzeczką Chudą czyli Głdą, którą Niemcy przezwali
Küddow; północną granicę
Krajny oznaczono wschodnim dopływem Chudej, zwanym Dobrzynką, oraz
zachodnim
dopływem Brdy, noszącym nazwę Kamionka.
Lud polski nazywa
Krajną,
obszar położony na północ od Noteci, którego wschodnią
granicę stanowi Brda i
jej dopływ Kamionka, zachodnią Chuda, wpadająca do Noteci naprzeciw
Ujścia, a
północną tak zwane Kociewie czyli Koszenewje. Mieszkańców
tegoż terytorjum
nazywają Krajniakami
Profesor Callier
ustala granicę
Krajny w następujący sposób: od południa Noteć, od zachodu Chuda
czyli Głda, od
północy Dobrzynka i Kamionka, od wschodu Plitwica i Brda między
ujściami
Sępolny i Kamionki.”
„Ośrodkiem Krajny
był od dawien
dawna powiat nakielski, zwany też powiatem „Kraińskim” który to
przydomek
przyczepiono także i do innych oznaczeń topograficznych (Runowo
Kraińskie). Na
odwrót znowu nazywano obwodem względnie ziemią nakielską całą
Krajnę, to znaczy
dzisiejszy cały powiat wyrzyski i złotowski, większą część powiatu
sępolińskiego
i zachodnią połać powiatu bydgoskiego aż do Rynarzewa.”
Cytaty wyjątków z rozdziału pt. „KRAIŃSKIE RZEKI I JEZIORA”:
- „Chuda, Chdda,
Kudda, Kudowa, Gwda, Wda,
Gda, Gwida, Gnida, Głda, Falin, Walny,
Walni, Valim, Küddow, Kida, Kieda – prawy dopływ Noteci.”
-
„Krzywa Struga (Krummes Fliess)
bierze
początek w Radownicy, uchodzi do Chudej na wschód od Jastrowia,
ma długości 16
km, szerokości 11/2 metra, spadu 25 metrów, w starych
dokumentach
nosi nazwę Radecznica.”
-
„Dobrzynka, Dobiernica,
Dabernicza, Debrnicz,
Debbrinze, Dobrynka, Dobrinka – powstaje pod Mosiną na południe od
Człuchowa,
przepływa pod Frydlandem jezioro Sukowskie, a pod Lądyczkiem jezioro
Kwiecko i
wpada do Chudej. Długość biegu wynosi 35 kilometrów, przeciętna
szerokość 8
metrów.”
-
Smoła (Pechfliess) nastaje pod
Górzną na
północ-zachód od Złotowa, płynie w kierunku
południowo-zachodnim i uchodzi do
Chudej także w pobliżu Jastrowia. Długość biegu wynosi 9
kilometrów, a
przeciętna szerokość 2 metry.”
Z rozdziału: „STOSUNKI
GOSPODARCZE
NA KRAJNIE W CZASIE OD 1466 – 1772”
Kronikarz
OO. Reformatów w Pakości (Archiwum Pakoskie) pisze o zimach z
tego czasokresu,
co następuje:
„W roku 1459 były
tak srogie
mrozy, że można było przejść pieszo i konno z Danji przez lód do
Lubeki i
Stralsundu i z Inflant i Rewla do Danji i Szwecji. 1554 wymarzły
wszystkie
stawy w Prusiech. 1573 dnia 10 maja wszystkie lasy okryte jeszcze były
śniegiem
i lodem. 1643 zima tak była ciągła, że około Wielkiejnocy ptaki w
powietrzu
umarzały. 1709 około dnia 15 marca takie jeszcze były mrozy, że ślina,
nim na
ziemię upadła, w lód się zamieniała; w początku maja jeżdżono po
morzu
bałtyckiem; w Niemczech, Angji, Francji, Węgrzech umarzło wiele ludzi i
bydła;
ziemia jeszcze w maju nie rozstajała i wszystkie oziminy musiały być
poorane i
jarzyna zasiane.
1740
podróżni umarzali na wozach z końmi, inni przybywali nieżywi do
bram miast tak,
jak na sankach siedzieli. Zwierzęta w borach, szczury i myszy umarzały
po
domach skóra pękała się ludziom na twarzy, jak gdyby od
spalenia; słowem nie
można było młócić, bydła poić i do boru jechać bez
niebezpieczeństwa; wszystkie
drzewa wymarzły; przez morze bałtyckie i północne przewożono
wielkie ciężary.
Nawet żegluga na Oceanie była wstrzymana, a w Czechach wymarzły
wszystkie
stawy. Bydło trzymano na paszy w stajniach przez 30 niedziel. Srogie
zimy
panowały też w latach 1766, 1767 i 1771.”
„Jeżeli do
opisanych klęsk,
jakie zima w roku 1709 przyniosła, dodamy, że przypadły one na czas
szwedzkiego
najazdu i że wszystkiemu towarzyszyła morowa zaraza, której w
owych czasach nie
umiano zwalczać skutecznie, natenczas zrozumiemy cały ogrom nieszczęść,
jaki
zwalił się na kraj i go wyludnił na bardzo znacznych przestrzeniach.”
„Na ogół
biorąc Krajna
posiadała w latach 1466 do 1771 bardzo zamożnych ludzi, ale też
niewątpliwie
ogromnie dużo biedy. W powiecie nakielskim zamieszkała rodzina
Grudzińskich
herbu Grzymała, mogła około 1653 roku poszczycić się tem, że
prócz innych
majątków dziedziczyła na Krajnie klucze: Zlotów,
Krajenkę, Łobżenicę, Radownicę,
Falmierowo, Witosław i Samostrzel. Szczególnie dobrym
gospodarzem był Andrzej
Karol Grudziński, który posiadał 8 miast i 736 wsi. On to
zapisał do swego
gospodarczego notatnika wiersz:
Kochana
Falmierowo – kupiło mi Złotowo – a Złotowo Łobżenicę. A za Łobżenicę –
kupiłem
Radownicę!
Stany
królestwa polskiego
przelękły się do tego stopnia fortuny Grudzińskich, że zabroniły osobną
konstytucją
sejmową nabywania nowych dóbr tejże rodzinie. Pod koniec
siedemnastego stulecia
część kraińskich dóbr Grudzińskim przynależnych dostała się w
posiadanie
Działyńskich herbu Ogończyk, którzy pozatem posiadali jeszcze
dobra pakoskie,
kórnickie, wrzesińskie, bnińskie i t.d.”
Dodatkowym czynnikiem mającym niewątpliwy wpływ na atrakcyjność majątków położonych przy granicy obu państw, właśnie w pobliżu Jastrowia, był układ szlaków komunikacyjnych, o których Ryszard Walczak, recenzent - cytowanej przy omawianiu każdej wsi położonej na terenie Królestwa Polskiego - pracy P. Szafrana, pisze (cytuję):
„Co
do połączenia Krajny przez Złotów
w Jastrowiu z tak nazywaną przez źródła „Drogą Pruską” z
Brandenburgii do
Gdańska, to bynajmniej nie jest pewne, że miało ono znaczenie już w
wieku XVI.
Droga ta prowadziła początkowo nie przez Jastrowie, które jako
wieś powstała
dopiero w roku 1560, lecz około 5-6 km na zachód od tej
miejscowości i w Okonku
łączyła się z dwoma odgałęzieniami tzw. Drogi Marchionów
(północnym i
południowym). Stąd prowadził dalej jeden szlak do Lędyczka, Chojnic i
Gdańska.
Wieś Jastrowie zbudowano przy lokalnym odgałęzieniu tej drogi
prowadzącym też
do Lędyczka. Przemiana wsi w miasto na początku XVII w. spowodowała
prawdopodobnie przesunięcie „Drogi Pruskiej” na wschód. Innymi
słowy miasto
przyciągnęło drogę.
Na
mapie Schröttera istnieje
natomiast szlak, który autor pominął w opisie i nie
naniósł na swoją mapę jego
krajeńskiego odcinka. Była to stara droga solna z Kołobrzegu przez
Białogard,
Parsęcko, Szczecinek, Lędyczek, Złotów i dalej do Nakła. Na
przełomie XVI i
XVII w. nabrało przejściowo znaczenia jej odgałęzienie idące przez
Okonek i
bród na Gwdzie w nowo lokowanej wówczas wsi Grudna, o
czym świadczy niemiecka
nazwa osady: Strassfurt. Drogą tą napływały na Krajnę gromady zbiegłych
z
Pomorza Zachodniego chłopów.”
Wracając do zagadnienia wiejskiej sieci osadniczej, myślę, że można przyjąć uproszczony podział na:
a. wieś osadniczą wywodzącą się od zasadźcy – sołtysa, i składającą się z wolnych, oczynszo- wanych chłopów, która z kolei mogła być :
- wyłącznie
kmieca (chłopska),
- kmieca z siedzibą właściciela (wieś dworska),
b. późniejszą organizacyjnie wieś folwarczną, gromadzącą wyrobników (wolnych lub niewolnych pracowników pańszczyźnianych pozbawionych ziemi, a posiadających co najwyżej skromną działkę pod zabudowę i ogród).
W praktyce na przestrzeni wieków wytworzyły się różne odmiany tych dwóch zasadniczych typów, bowiem i wsie oczynszowanych chłopów przyciągały do siebie wyrobników, z kolei zaś dworowi potrzebni byli rzemieślnicy i rataje w związku, z czym zmieniała się i zabudowa wsi. Nie mniej można jeszcze dziś naocznie stwierdzić pierwotne różnice polegające np. na wielkości zabudowy gospodarstw, która we wsi typu „a.” jest przestronniejsza i solidniej pobudowana, zaś w typie „b.” stosunkowo ciasna i wręcz biedna. Klasycznym przykładem dla poszczególnych typów wsi są :
- dla typu „a.” czyli „wsi kmiecej”- Górzna, która co prawda po działach testamentowych stała się przejściowo siedzibą dziedzica, ale moim zdaniem nie zmieniła charakteru wsi kmiecej,
-
dla
tego samego typu, lecz „wsi dworskiej” – Pniewo, z osobno stojącym w
parku za
wsią budynkiem wielokrotnie przebudowanego dworu, noszącego cechy
dawniejszej
okazałości,
-
dla
typu „b.” czyli „wsi folwarcznej” - Nowy
Dwór.
Tak,
więc opłacalność ekonomiczna
posiadanych majątków, bazujących od XVI w. na gospodarce
folwarcznej,
osiągnąwszy szczyt na początku XVII w. za czasów Egidiusza
i jego synów, mogła
się już później tylko stopniowo pogarszać. Dalszy, bowiem
rozwój gospodarki
folwarcznej zakłóciła niekorzystna koniunktura w Europie
Zachodniej
spowodowana epidemiami, wojnami oraz załamaniem gospodarki chłopskiej
stanowiącej podstawę gospodarki folwarcznej.
Już,
bowiem na przełomie XVI i XVII w.
wzrosły znacznie zaległości w czynszach; brak względnie zły stan
sprzężaju
uniemożliwiał wykonywanie pełnej pańszczyzny, co obniżyło bezpośrednio
dochodowość folwarków, które na dodatek musiały
dostarczać chłopom tzw.
„załogę” czyli zwrotne użyczenie żywego inwentarza i narzędzi.
Spadek dochodów
usiłowano wyrównać rozszerzeniem upraw i dalszym podniesieniem
pańszczyzny, co
doprowadziło do ekstensyfikacji gospodarki i obniżenia wydajności
uprawy zbóż
(średnio z 5. krotnego wysiewu w XVI w. do 3. krotnego w XVIII w.). W
XVIII w.
zwłaszcza w jego 2. połowie wielcy właściciele podejmowali
próby wyjścia z
kryzysu przez oczynszowanie chłopów i parcelację
folwarków, co obniżało
znacznie koszty administracji, przerzucając ostatecznie ryzyko
gospodarowania
na poddanych i osłabiając ich opór. Słaby rozwój
stosunków rynkowych spowodował
jednak częściowe niepowodzenie tych usiłowań. Przy końcu XVIII w.
dokonał się
pewien postęp (wprowadzenie hodowli rasowego bydła, owiec
cienkorunnych,
uprawy koniczyny), hamowany był jednak przez niską wydajność pracy
pańszczyźnianej.
Niewielkie zmiany związane z poprawą koniunktury przyniosły w 2. poł.
XVIII w.
próby reform gosp.- społ., ograniczono bowiem pańszczyznę na
rzecz powiększenia
udziału pracy najemnej na folwarku, co jednak dokonało się na większą
skalę
dopiero w XIX w., kiedy folwarki przekształciły się stopniowo w
przedsiębiorstwa produkcji rolnej.
W tym trudnym dla polskiej wsi okresie XVIII w., dobra radawnickie stanowiące za Jana Wiganda zwarty klucz, zostały po jego śmierci według testamentu z dnia 08.01.1729. przy podziale spadku dokonanym we wsi Grudna w dniu 12.07.1730. roku {Archiwum Państwowe w Poznaniu, sygn. Nakło Gr. 90, k.40} rozczłonkowane wśród jego potomków i tak :
1. Górznę z folwarkiem Nowy Dwór otrzymał Jan Krystian (KOD: V.4.) a następnie jego synowie: Jan Krzysztof (KOD: VI.7.) i Ignacy (KOD: VI.6.), którzy wsie „te mocą kontraktu spisanego w Złotowie 22.06.1752 r. pod zakładem 109.000 t., cedowali Augustynowi Działyńskiemu, wojewodzie kaliskiemu” {A. P. w Poznaniu, sygn. Nakło Gr.95 k.81).
2. Grudna i Krzywa Wieś (Krzywa Struga) przypadły Franciszkowi Jakubowi (KOD: V.7.), który je jednak odsprzedał w roku 1733. swemu starszemu bratu Egidiuszowi Kazimierzowi (KOD: V.2.) za 35.000 tymfów {A.P. Poznań, sygn. Nakło Gr.91 k.157}. Wiadomo też, że Franciszek Jakub odziedziczył przy podziale spadku również wieś Kamień, którą z kolei dwadzieścia lat później - w 1753 r. za 49.000 t. sprzedał temu samemu bratu {A.P Poznań. sygn. Wałcz Gr. 53 k.133-134v}, scalającemu wytrwale majątek ojcowski. Dobra te podzieliły losy Radawnicy i przeszły po 1817. w ręce rodziny Grabowskich. Zawikłane losy odziedziczonego również przez Franciszka, Lędyczka zostaną przedstawione przy opisie tej miejscowości.
3. Radawnica z pozostałymi dobrami przypadła w spadku Egidiuszowi Kazimierzowi (KOD: V.2.) i następnie jego synowi Franciszkowi Wigandowi (KOD: VI. 3.).
Ze śmiercią w 1812 r. Franciszka Wiganda Osten-Sacken (KOD: VI.3.), a przede wszystkim w 1817. wdowy po nim Joanny z domu v.d. Goltz, która zapisała Radawnicę synowi swej szwagierki Doroty (KOD: VI.1.) zamężnej Goetzendorf - Grabowskiej zakończył się 118 letni okres dziedziczenia tych dóbr przez polską linię naszej rodziny.
Niewątpliwie nastąpiły w tym okresie zasadnicze zmiany, apogeum których przypadło na czas po I rozbiorze Polski, bowiem po roku 1772. ziemia Złotowska przypadła Prusom, które zaczęły intensywnie kolonizować nowe tereny, szczególnie po zniesieniu przez nie w 1807 r. pańszczyzny (patrz „Materiały” – „Krajna”).
Jest
dla mnie rzeczą oczywistą, że częściowo
istniejąca jeszcze dzisiaj „stara” zabudowa w przeważającej mierze
nie jest
starsza aniżeli połowa XIX w. (vide plebania w Radawnicy), jednak
biorąc pod
uwagę tradycję lokalną i trwałość lokalizacyjną, jestem
przekonany, że
umiejscowienie poszczególnych obiektów na przestrzeni 5.
wieków nie uległo
zasadniczym zmianom. Innymi słowy, w miejscach istniejącej ciągłości
osadniczej, współczesna postać (bryła) budynków np.
kościoła, dworu czy
gospodarstwa jest inna od pierwotnej, ale ich posadowienie czy
granice działek
nie wykazują poważniejszych różnic od tych sprzed 300 lat.
I ostatnie zagadnienie, którego poruszenie uważam za nieodzowne, to sprawy narodowościowo - ludnościowe pogranicza polsko-brandenburskiego do 1701 r., a później polsko - niemieckiego. O ile w parafii radawnickiej proporcje te wg „Kroniki Radawnicy” – która cytuje dane Otto Goerke’go - kształtowały się w 1766 r. w ilościach: 489 katolików na 967 ewangelików, co nie musiało, ale prawdopodobnie pokrywało się z podziałem narodowościowym polsko-niemieckim, to można wnioskować, że element polski już wówczas był w defensywie, zaś element niemiecki był mocno osadzony na tych terenach. Nie ma, bowiem żadnych powodów, aby uważać, że w tym samym czasie w innych wsiach dóbr Ostenów proporcje te były inne, a są natomiast przesłanki, aby sądzić po np. ewangelickim koś- ciele w Górznej jako jedynym kościele we wsi, że przewaga była po stronie elementu ewangelicko - niemieckiego. Rzecz jasna po I rozbiorze Polski i przyjęciu przez te ziemie kolejnych fal kolonizacji niemieckiej - ilustracją z tego okresu jest ewangelicki kościół w Kamieniu jako jedyny we wsi, dalej po XIX.-wiecznej polityce germanizacyjnej prowadzonej ze zdeterminowaną konsekwencją, tak przez organizacje rządowe Rzeszy niemieckiej jak i stowarzyszenia typu HAKATY można by przypuszczać, że element polski na tych terenach rozpłynie się w morzu niemieckości. Tymczasem Radawnica, co do której uchowały się statystyczne dane potwierdzone opowieściami autochtonów, między innymi sędziwego 87. letniego pana Biedrzyckiego, byłego długoletniego kościelnego, była niezmiennie ośrodkiem polskości z ludnością wykazującą w znaczącym udziale procentowym narodowość polską, mimo niemieckiego obywatelstwa. W kontekście polityki germanizacyjnej jest rzeczą zdumiewającą, że w Radawnicy kościół ewangelicki, o połowę mniejszy od istniejącego katolickiego, zbudowano dopiero na przełomie wieków XIX. i XX.
To trzymanie się polskości przez część ludności, stwarzało jednocześnie dla niej sytuację nad wyraz trudną w Rzeszy niemieckiej, dla której „Niemiec” narodowości polskiej był obywatelem gorszej kategorii (co zupełnie nie przeszkadzało w poborze do niemieckiego wojska), a po zakończeniu II. wojny światowej prowadziło niejednokrotnie do tragedii. Dla przemieszczającej się w trakcie działań wojennych Armii Czerwonej, miejscowa ludność była wyłącznie podbitymi „germańcami” i zgodnie z prymitywnym prawem wojennym tak była traktowana tzn. zabijana, okradana i gwałcona; dla utworzonej natomiast po 1945 roku „władzy ludowej” byli to po prostu Niemcy. W ten sposób zaborca pruski przez cały okres rozbiorów nie potrafił tak skutecznie zgermanizować Mazurów, Kaszubów, Ślązaków i tej części ludności pogranicza, o której była wyżej mowa, jak uczyniły to rządy PRL doprowadzając do masowej emigracji tej ludności. Dlatego też autochtoni są tak nieliczni, a króluje na tych terenach ludność przesiedlona z za wschodniej granicy, całkowicie obca kulturowo tym ziemiom, co odbiło się ujemnie nie tylko na kulturze rolnej tych terenów, ale także na zewnętrznym obrazie miejscowości i sposobie życia ludzi.
Widocznymi
przejawami zerwania ciągłości
kultury i nastania nowych zwyczajów jest całkowita dewastacja i
zrównanie z
ziemią starych przykościelnych cmentarzy ewangelickich (Łomczewo,
Borucino, Ciosaniec),
w czym nie czynili wielkich przeszkód nowi ich zarządcy - księża
katoliccy.
Do
tej samej kategorii wandalizmu zaliczyć
można unicestwienie wszystkiego, co wiązało się z obrządkiem
ewangelickim. Do
zupełnej zaś katastrofy doprowadzono zbiory dokumentacji gmin
protestanckich, z
których pewną część wywieziono przed końcem wojny do Niemiec,
znaczną część
zniszczono w trakcie działań wojennych i bezpośrednio po nich, a to, co
pozostało
w budynkach parafialnych i co przejął kościół katolicki jest
zazwyczaj
nieuporządkowane, nieskatalogowane, a zawsze niedostępne dla ludzi
postronnych
(np. zbiór dokumentów w piwnicach parafii w Jastrowiu);
co gorsze zaś, że
dokumenty te niezabezpieczone przez fachowe służby archiwalne ulegają
powolnemu
zniszczeniu, przy irracjonalnej, ale kategorycznej odmowie
przekazania tych
dokumentów do Archiwów Państwowych.
Z tego też względu dokumentowanie przekazów historycznych (jak konieczność weryfikacji faktów podanych przez rodzinnego kronikarza Kazimierza) na terenie całego Pomorza nastręcza wyjątkowych trudności i rzadko wieńczone jest powodzeniem.
W niniejszym opisie pominięto bliższą charakterystykę miejscowości, Batorowo i Nieszawa, których związek z historią rodziny miał charakter raczej epizodyczny, nietrwający życia nawet jednego pokolenia w związku, z czym ich opis zamieszczono w aktach osobowych ich przejściowych właścicieli, czyli w odniesieniu do Batorowa - Jana Kazimierza {KOD: VI.2.}, zaś w odniesieniu do Nieszawy - Ignacego{KOD:VI.6.}.
Natomiast na
temat
drugiej po Dąbiu Łobezkim - na terenie Pomorza Zachodniego – przeszło
500.
letniej siedziby rodu von der Osten w Płotach, istnieją
szczegółowe
specjalistyczne opracowania, z których monografie zawarte w
książce Zbigniewa
Radackiego pt. „Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego” oraz
pracy
zbiorowej wydanej pod auspicjami Płotowskiego Towarzystwa Kultury pt. „Płoty
– dzieje miasta” wydanej w Słupsku w 1991., zawierają
w zasadzie
szczegółowy opis istniejących tam obiektów. Istotny dla
naszej polskiej linii
czasokres – dokumentujący ciągłość historyczną rodu – ograniczony
orientacyjnie
do lat 1367 – 1577 zostanie opracowany odrębnie na podstawie zbioru
dokumentów
zawartych w pracy dr. Otto Grotefend’a pt. ”Geschichte des
Geschlecht
v.d. Osten“ wydanej w
początkach XX. wieku w Szczecinie.
Poprzedni
rozdział |
Powrót
o poziom wyżej |
Następny
rozdział |
Powrót
do spisu treści |